Dzisiaj debiut nowego autora. Poniżej tekst Tomasza Płóciennika - lektura
obowiązkowa dla wszystkich, którym
wydaje się, że produkowanie substancji psychoaktywnych spoza załącznika do
ustawy o przeciwdziałaniu narkomani wyklucza ryzyko tymczasowego aresztowania.
Jednocześnie przestroga, że utrata wolności może wam się przytrafić nieoczekiwanie,
z zaskakującego powodu. W tym kraju każdego wciąż można wsadzić - rzekł wczoraj Znany Profesor, podsumowując dwudniowe
zakończenie jednego z najważniejszych procesu tego miasta w ostatnich latach. O
tym procesie za tydzień, a teraz
perspektywa zaangażowanego aplikanta:
Środa, godzina 15 – telefon. Niby
zwykła sprawa, ot zapowiadało się standardowe zatrzymanie, postawienie
zarzutów, następnie przesłuchanie, groźba aresztu. Tylko paragraf jakiś nowy,
dotąd nieznany, wręcz tajemniczy. Więc jadę, zastanawiając się, o co w tym
wszystkim chodzi, a przede wszystkim co kryją znamiona art. 165 § 1 pkt 2 k.k.
Docieram na miejsce. Otwieram kodeks – z pośpiechu nie uczyniłem tego wcześniej
– i czytam, coś o jakiś szkodliwych substancjach zagrażających życiu lub
zdrowiu wielu osób. Kara do 8 lat pozbawienia wolności. Spotykam kobietę – żonę
a zarazem nieżonę mojego klienta (ślub miał
być dopiero w sobotę, ale ten kościelny, ważniejszy, bo cywilny wzięli
wcześniej). Mówi, że przecież były charakterystyki tych substancji, że to
wszystko legalne, bo mąż osobiście sprawdzał. Wyobrażam sobie jakieś
chemikalia, trujące, żrące, może jakiś wybuch – zagrożenie ma być bowiem realne
(tak przynajmniej uczyli na studiach). No i ta kara. Trochę niepewny, ale idę.
Prokurator wita uprzejmie, wręcz z radością – w końcu to Prokuratura
Apelacyjna, mają nawet klimę. Czytam zarzut: „wytwarzanie i wprowadzanie do
obrotu brefedronu i a-PVP, stanowiące zagrożenie dla życia i zdrowia wielu
ludzi (…)” + oczywiście grupa, żeby było zabawniej, bo zatrzymanych było kilku.
Ale te substancje to co to
takiego - pytam? Dopalacze – mówi w skrócie Prokurator. I wszystko jasne, choć
nie tak poważne, jak przypuszczałem. Wyjaśnienia, gadka szmatka, czary, że na
dzisiaj szanse na areszt to 50/50.
Zaklinanie rzeczywistości nie
pomogło. Wnioski z samego rana trafiają do Sądu. Zaczyna się wyścig z czasem.
Spotkanie z rodziną. Sporządzona na kolanie po raz 3 w historii polskiego
wymiaru sprawiedliwości pisemna odpowiedź na wniosek. W końcu nadeszła chwila
prawdy. Na sali sądowej oczywistą przewagę Prokuratora próbowałem zniwelować
występując u boku mec. Burdy. Nie
pomogły zarówno odniesienia do sieńkiewiczowskiej białogłowy, jak również
argumenty czysto prawne, iż:
-art. 165 § 1 pkt 2 k.k. nie
dotyczy substancji szkodliwych ze swej istoty, ale wyłącznie takich, które
przymiotu szkodliwości nabrały na skutek ich wadliwego wytwarzania, składowania
etc. (tak przynajmniej twierdzi zawsze uśmiechnięty dr Bogdan, w ślad za prof.
Buchałą), a co za tym idzie, że czyn zarzucany podejrzanym nie stanowi
przestępstwa;
-
-jeśli mówimy o środkach
zastępczych (w rozumieniu art. 4 pkt 27 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii)
to wyłącznie przepisy tej ustawy mogą mieć do niej zastosowanie. Skoro zaś art.
44b ustawy zakazuje ich wytwarzania i wprowadzania do obrotu, nie przewidując
za to żadnej kary (poza administracyjną karą pieniężną z art. 52a, wymierzaną
przez właściwego Inspektora Sanitarnego), to nie mamy do czynienia z
przestępstwem.
-Nie poskutkowało. Przegraliśmy.
W uzasadnieniu brak odniesienia się do podnoszonych przez obronę kwestii, za
wyjątkiem stwierdzenia, że o winie i kwalifikacji przesądzi ostatecznie Sąd po
ewentualnym wniesieniu aktu oskarżenia (swoją drogą ciekawe czy gdyby
Prokurator zarzucił komuś zabicie psa i zakwalifikował ten czyn z art. 148
k.k., to czy Sąd postąpiłby tak samo). Zatem nici ze ślubu, choć Sąd sprytnie
zastrzegł, że podejrzany może skorzystać z dobrodziejstw przewidzianych w
przepisach k.k.w., cokolwiek to znaczy.
Niby kolejna przegrana. Niby
wszystko jak zwykle. Już prawie pogodziłem się z takim stanem rzeczy. Jednak
coś tu nie grało i nie dawało mi spokoju . Olśnienie nadeszło w niedzielę
wieczorem. Zalogowanie się do lexa i odszukanie uzasadnienia projektu ustawy
nowelizującej ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii zmieniło wszystko – tak
przynajmniej wtedy mi się wydawało. W niemal euforyczny stan radości wprowadził
mnie następujący fragment motywów, którymi kierował się ustawodawca, zakazując
„dopalaczy”: „Skierowana do konsultacji
wersja projektu spotkała się z życzliwym przyjęciem partnerów społecznych.
Wielu z nich wskazywało na zasadność przyjęcia rozwiązań dalej idących, w tym w
zakresie wprowadzenia zakazu obrotu i wytwarzania środków zastępczych (co
zostało uwzględnione) oraz penalizacji wszelkich czynności związanych z
obrotem, jak i posiadaniem środków zastępczych. Ten drugi postulat nie został
uwzględniony przede wszystkim z uwagi na przyjęcie konstrukcji
administracyjnoprawnej, a nie karnoprawnej regulacji tego zagadnienia.
Przyjęcie przepisów karnych byłoby znacznie utrudnione z uwagi na trudności w
zakresie wystarczająco precyzyjnego określenia znamion czynu zabronionego, w
szczególności w odniesieniu do opisu przedmiotu takiego czynu”.
Pomyślałem, że batalia skończona,
że Prokurator przyzna się do błędu (zapewniał mnie, iż potrafi) i stwierdzi, że
czyn nie stanowił przestępstwa, a on sam nie jest właściwy do dalszego
prowadzenia postępowania w tej sprawie. Nic bardziej mylnego. Skoro substancja
może być szkodliwa dla życia i zdrowia (jak masa innych substancji typu:
alkohol, papierosy, klej do podłóg, czy benzyna jak się ją wypije, o czym
Prokurator zapomniał albo nie chce pamiętać) to art. 165 § 1 pkt 2 k.k. jak
znalazł - oznajmił.
Pozostało mi złożyć zażalenie i
się modlić. W akcie desperacji napisałem również do Rzecznika Praw Obywatelskich
o zajęcie stanowiska w tej sprawie oraz do Prokuratora Generalnego z prośbą o
objęcie toczącego się postępowania przygotowawczego zwierzchnim nadzorem
służbowym. Może przychylna opinia wyżej wspomnianych organów, o uznanej
renomie, sprawią, że rozpaczliwy głos obrony zostanie usłyszany.
Nie twierdzę, że w tym sporze na
pewno mam rację, choć jak nigdy, jestem co do swojego poglądu święcie
przekonany. Jednak jak do tej pory nikt (zarówno Sąd, jak i Prokurator) nie
potrafił mi wytłumaczyć, dlaczego mój sposób postrzegania rzeczywistości jest
nietrafny, ale co ważniejsze czemu neguje wolę racjonalnego ustawodawcy,
będącego głosem suwerennego narodu. Dziwny jest zatem ten wymiar
sprawiedliwości, w którym w dyskursie prawniczym decyduje nie siła argumentu a
straszak w postaci tymczasowego aresztu. Jedno jest pewne, ta dziwna machina
wymiaru sprawiedliwości – przy jej obecnej konstrukcji – może pożreć, przeżuć i
wypluć każdego, niezależnie od tego, czy zarzucono mu przestępstwo, czy też
zachowanie niezagrożone karą.
O wsparciu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka tutaj.
Aktualizacja 11.12.2013: po przedłużeniu aresztu zażalenie trafiło do Sądu Apelacyjnego, który uwolnił nieszczęsnych. Nikt nie może się czuć bezpieczny. Sąd nie rozstrzygnął ostatecznie czy art. 165 k.k. znajduje zastosowanie w przypadku wytwarzania i handlu dopalaczami
Dobry debiut. A niedzielne zaangażowanie przekonuje do podwyżki.
OdpowiedzUsuńSkoro teraz zabroniona jest ALFA PVP, tylko czekać aż będą karać za oglądanie POV.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
B.
Ja jestem 30 lat uzależniony od heroiny i mimo że nigdy nie miałem zarzutów tzw "kryminalnych", to i tak miałem liczne rewizję, oskarżenia, procesy, areszty związane z byciem ćpunem, tj. za posiadanie, wytwarzanie itp. Od więzienia uratowało mnie tylko moje wrodzone inwalidztwo, jednak moi przyjaciele tego szczęścia nie mieli. Mechanizm jest bardzo prosty- organa państwa brutalnie łamią prawo "dla dobra" społeczeństwa, więc policją, prokurator i sądy nawzajem sobie puszczają oko w imię tego, że "dla dobra narodu" trzeba czasami nagiać prawo, aby wyrwać chwasta. Dam przykład- pierwszy raz wchodzę na salę rozpraw, a na mój widok pani sędzia zaczęła z emocją w głosie mówić- ja zrobię wszystko, aby tacy jak oskarżony nie chodzili po ulicach, takie osoby jak pan są zagrożeniem dla społeczeństwa, ja zrobię wszystko aby oskarżony już nie wyszedł z więzienia! Tak mnie pani sędzia przywitała na pierwszej rozprawie, zanim jeszcze nie zaczął się proces, a oskarżony byłem w praktyce tylko za to, jaki jestem, tj że ćpun żyje wśród nas! Stereotypy, kłamliwe obiegowe opinie powodują, że organa państwa łamią prawo, ale przykład dał nasz premier mówiąc o działaniu na granicy prawa... Kilkanaście lat temu w państwie polskim była eksterminacją ćpunów, dokonana w białych rękawiczkach aparatu przemocy, od tamtego czasu w Polsce praktycznie nie mamy już heroinistów- nieomal wszyscy umarli do końca będąc prześladowanymi. Czyli, aparat państwa ma już praktykę w tych sprawach. Inna sprawa, że fundacja helsińska, organizacje praw człowieka, to cioty, to tak naprawdę kolaboranci systemu totalitarnego, którzy są tylko fasadą. Nikt nie kiwnął palcem, gdy 15 temu moi przyjaciele umierali w ukryciu i na ulicach, do końca będąc prześladowanymi, bici, szykanowani. Fiesta, odpal@gazeta.pl
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem skoro coś nie jest zabronione, nie jest nielegalne. Uważam, że jeżeli prokuratorzy i sędziowie nie są w stanie merytorycznie odnieść się do argumentów podnoszonych przez adwokata, tzn., że nie wiedzą co robią. Generalnie uważam, że najlepsze co można było by zrobić w tej sytuacji to dalej handlować tym produktem, który jest legalny prawie w całej Europie, ale od osób nabywających go brać oświadczenia, że zapoznali się z kartą charakterystyki powyższego produktu i że oświadczają iż powyższy produkt nie będzie wykorzystywany do celów spożywczych.
OdpowiedzUsuńPrawie Mecenas
Pozdrawiam