środa, 27 października 2021

Spieszcie myć nogi SSN dr hab. Kamila Zaradkiewicza

Zawsze byłem blisko Jezusa. Łączy nas uderzające podobieństwo fizyczne, szacunek dla trudów jawnogrzesznic oraz przekonania w sferze moralności. Lubię te awanturnicze historie o oczyszczeniu świątyni, przechadzkach po jeziorze, uzdrawianiu opętanych. Z Wędrownym Kaznodzieją łączy mnie również szczególna pokora wobec rzeczywistości, a pomysłu na akcję z myciem nóg zwyczajnie mu zazdroszczę. 


Moja bliskość z Jezusem, zwłaszcza w świetle Jego dokonań o charakterze performatywnym, jest naturalnym źródłem rozmyślań o nogach SSN dr hab. Kamila Zaradkiewicza. Uczony popełnił   bowiem następujący tekst:



Oczywistym jest, że niegodny czyszczenia togi dr Mamak winien zacząć od nóg, a przede wszystkim nóg SSN dr hab. Kamila Zaradkiewicza. Przypuszczam, że czyszcząc tę część ciała można po jakimś czasie dochrapać się czyszczenia togi, jednakowoż moje rozważania w tym zakresie nie są poparte jakimkolwiek doświadczeniem. Ogromnie jestem ciekaw co, komu i czy w ogóle czyścił, ewentualnie polerował SSN dr hab. Kamil Zaradkiewicz pisząc swój podziwu godny życiorys (lektura biogramu z Wikipedii przekonuje o licznych i bohaterskich przewagach Uczonego). Zaskoczeniem byłoby, gdyby człowiek o takiej pozycji zawodowej i społecznej czynił uwagi w poważnej sprawie bez stosownej bazy empirycznej. Założyć zatem należy, że miały miejsce zaszłości, z powodu których SSN dr hab. Kamil Zaradkiewicz uważa, że czyszczenie odzieży starszych prawników jest zadaniem tych młodszych. Dlatego należy pilnie umyć mu nogi.


Akt pokory zapewni SSN dr hab. Kamilowi Zaradkiewiczowi komfort higieniczny, ale nade wszystko na nowo wymodeluje jego postrzeganie relacji międzyludzkich. Niepożądanym i nieprzyjemnym jest bowiem, gdy osoba decydująca o losach obywateli tego kraju dzieli ich na godnych i niegodnych czyszczenia elementów garderoby współbraci. Jest w tym myśleniu reliktowe promieniowanie feudalizmu i niewolnictwa. Zaprzeczenie nauki Jezusa. Wywyższanie się. Szykujcie więc misy, mydło, wodę i spieszcie myć nogi SSN dr hab. Kamila Zaradkiewicza. W pierwszym szeregu niech idą ci z Katedry Prawa Karnego WPiA UJ.



wtorek, 12 października 2021

Namiastki


Poeta żartował, że to namiastki. Miał na myśli pistolety, dlatego żartował. Ze sprzętem jest inaczej, sprzęt to poważna sprawa. Chociaż to też namiastka. 


W gazecie przytoczono słowa sędziego: „Trzeba stwierdzić, że to zdarzenie miało charakter ulicznego bandytyzmu - w potocznym rozumieniu tego stwierdzenia. Niestety bandytyzmu ulicznego tak powszechnego w Krakowie. Ale sądy sobie z tym poradzą, nawet jeśli ma to skutkować zapełnieniem zakładów karnych”. Sędziemu chodziło bandytyzm z wykorzystaniem niebezpiecznych narzędzi. Mylił się mówiąc, że sądy sobie poradzą. 


Sądy nie mają szans. Nie lęka się zakładu karnego, kto ryzykuje życiem, odcięciem nogi, ręki, przebiciem brzucha, klatki piersiowej, czy tętnicy udowej. Kto używa sprzętu, wie, że i przeciwko niemu może być użyty, więc perspektywa wieloletniej kary pozbawienia wolności to niewiele w porównaniu z możliwością utraty kończyny. Nadto: czym jest długotrwały pobyt w zakładzie karnym wobec wiecznej sławy, którą może dać – jakże świeże w swej innowacyjności – wykorzystanie wideł w ulicznej potyczce. Zwłaszcza, gdy skutkuje panicznym odwrotem przeważających sił wrogiej formacji. 


Sprzęt to siła. Sprzęt to męskość, pożądanie kobiet, pieniądze. Wielu uwielbia chrzęst sprzętu o poranku. Domyślamy się jak brzmi. 


Sądy powinny słuchać poety. Nie składać obietnic bez pokrycia. Sprzęt jest namiastką penisa i żadna kara nie może zniechęcić mieszkańców tego miasta do jego używania.


Nadzieja w podwórkach, szkołach, sekcjach strzeleckich, sekcjach bokserskich, hokejowych, karate, w cieple rodzinnym, w starych ludziach z miasta, którzy sprzętu nie używali. 


Przywołany utwór liryczny  to "Pogo" autorstwa pana Marcina Świetlickiego. 

Cytat pochodzi z tekstu w Gazecie Krakowskiej: https://polskatimes.pl/jest-prawomocny-wyrok-w-sprawie-smiertelnego-pobicia-nowohuckiego-rapera-papuga/ar/c1-15835765



piątek, 1 października 2021

Przechodząc obok

Mam 46 lat i nie wiem co napisać. A przecież żyję z pisania. Zgromadziłem przepastny rezerwuar przeżyć, wzlotów, upadków, krzywd wyrządzonych i tych które mnie spotkały, a nie wiem co napisać. I nawet popełniłem wiersze o ludziach czekających na ufo. I na pisaniu zarobiłem cały tapczan hajsu, a jednak nie wiem co napisać. 

Może tak: ten chłopak uczył postępowania karnego. Znał się na tej robocie, miał do tego dryg. Po części przez niego wplątałem się w awantury z wymierzaniem sprawiedliwości. 

Potem został sędzią w Wieliczce i uchodził za surowego. Słyszałem lękliwe szepty adwokatów, że nie da się z nim dogadać, że ma ciężką rękę. Los chronił mnie przed nim przez kilka lat. 

Gdy zaczął orzekać w Krakowie okazało się jednak, że jedynie działa zgodnie z przepisami. Nic więcej. Gracze nie psują sobie zabawy perspektywą surowej kary, która może spotkać ich klientów. Gracze cieszą się prawidłowo prowadzoną rozgrywką. Bo są tylko trzy gry: boks, wyścigi samochodowe i porządnie prowadzony proces karny. Reszta to gierki. On gwarantował grę. 

W ostatnich latach próbował przeciwstawić się entropii pochłaniającej wymiar sprawiedliwości. Organizował protesty, przemawiał, tłumaczył. Występował w programach radiowych, cytowały go gazety. Sprzeciwił się orzekaniu w składach z sędziami powołanymi przy udziale zatrutej KRS. Za to lokalna przedstawicielka ministra sprawiedliwości przeniosła go do wydziału cywilnego. 

Nie wiem co napisać, bo patrzyłem z boku na walkę jego, jego koleżanek i kolegów. Nie przyłączyłem się. Nigdy nie stanąłem obok nich przed Sądem Apelacyjnym w Krakowie. Uważałem, że ten spór sędziowie muszą prowadzić sami, że sprawują władzę i ich zmartwieniem jest budowanie napięcia w relacji z władzą ustawodawczą i wykonawczą. Wielokrotnie zgadzałem się z ich postulatami, ale wolałem pozostać po drugiej stronie ulicy. Przechodząc obok straciłem szanse na to, by on poprowadził grę w sposób sobie właściwy. 


Bohaterem notatki jest pan Maciej Czajka, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie. 

Tekst o całym tapczanie hajsu usłyszała moja żona Kamila Czajkowska Burda.

Mam nadzieję, że Marta Podgórnik, Charles Bukowski i Ernest Hemignway nie obrażą się za zapożyczenia, przeróbki i nawiązania.