niedziela, 15 października 2017

To Bóg uczynił womitorium z sali rozpraw


Niegdyś miasto wojewódzkie. Posiedzenie w przedmiocie zastosowania tymczasowego aresztowania. Sędzia wyraźnie źle się czuje. Nie zarządza jednak przerwy.

Ma duszności, to widać, jeśli jednak nie zarządza przerwy, to trzeba mówić, chociażby miała umrzeć.

Naprawdę jest z nią kiepsko, chciałaby go szybko zamknąć i iść do domu. Poncjusz Piłat, pomimo bólu głowy, przynajmniej  próbował przesłuchiwać tego wędrownego kaznodzieję. Ona nie zadaje sobie trudu. Na  pojmanego sprzedawcę ze sklepu z cząstkami boga nie patrzy.

W przerwie na naradę wymiotuje. To słychać. Wzywają serwis sprzątający. Wzywają przewodniczącą wydziału. Protokolantka przynosi wodę w kubku (woda zupełnie do kubka nie pasuje).

Wraz z pojmanym nie mamy złudzeń. Ona nie ma czasu na zapoznanie z materiałem dowodowym, na prawnokarne jego wartościowanie. Ona nie dostrzega, że mocą Boskiej Interwencji doznaje właśnie rozstroju zdrowia i być może zaraz umrze, jeśli nie zacznie myśleć. Bóg zstępuje i czyni womitorium z sali rozpraw skalanej jej złym zamiarem uwięzienia niewinnego. Pokazuje zarazem, że lekarstwem jest lektura dwóch protokołów przesłuchania i kilku przepisów kodeksu karnego oraz ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Trochę jak w tej historii z jabłkiem ale tym razem zaniechanie zamyka drogę do raju. Wszystko w jej rękach. Może otworzyć akta. Może otworzyć kodeks. Może zapewnić sobie życie wieczne.  Może jeszcze wyzdrowieć.

Wybiera chorobę.

piątek, 6 października 2017

Grubas z farbowaną grzywką

Niedawno opowiedziała mi o artykule prasowym. Pewna para  z Wielkiej Brytanii stała się lokalnie  popularna wskutek kontrowersyjnego stylu wychowania dziecka – nienarzucania mu płci. Taką filozofię owa para obudowała wieloma niecodziennymi ideami. Występowali  w mediach budząc sensację, pracując na rozpoznawalność i obwołując się bojownikami o wolność wyboru.

- Był tam jeszcze komentarz, tam pod artykułem ze zdjęciami – mówiła dalej, rozbawiona – zwrócił moją uwagę, śmieszny i celny. Komentator internetowy, niczym dziecko, wołające, że król jest nagi, napisał, że gdyby nie groteskowe, medialne występy malowniczych mecenasów wolności wyboru płci przez każde dziecko, buntownik byłby po prostu tym, czym jest – grubasem z farbowaną grzywką.

Uwielbiam ją nie od dziś za takie uwagi. Można nimi łatać dni jak dzisiejszy.

Powiedzmy to wprost – szkolenia zawodowe, konferencje, kongresy, seminaria, wdzięcznie łączone z integracją, coctail parties, balami, rekreacją i rozrywką śródśrodowiskową –  nie mają niestety rozległego waloru naukowego dla większości ich uczestników. Zazwyczaj nie są interesujące poznawczo, nie porywają nowymi nurtami naukowymi, nie oferują wysokich lotów intelektualnych.

I dobrze – nie muszą. Każdy może oddawać się konsumpcji legalnie dostępnych środków odurzających, przypadkowym kontaktom towarzyskim, radościom i oczekiwaniu towarzyszącym wieczornej imprezie.

Ten jednak, kto nazywa to szkoleniem, pokrywając drżące kolano kosztowną rajtuzą, niech pamięta, że jest tylko grubasem z farbowaną grzywką.