piątek, 24 lipca 2015

Niech wygra Jan

Bardzo chciałbym, żeby nowym dyrektorem Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie został pan Jan T. Lokalna prasa próbuje wywierać presję na komisję konkursową akcentując fakt, iż kandydat występuje w niewdzięcznej roli oskarżonego w dwunastu procesach karnych, przy czym niektóre z nich trwają od wielu lat. Ma to rzekomo wykluczać możliwość pełnienia funkcji dyrektora ZIKiTu.


Kandydata nie znam. Widziałem go zaledwie kilka razy. Nie wiem czy jest dobrym organizatorem, czy krzyczy, czy domaga się, czy lubi rybę. Jego zwycięstwo będzie jednak miało znaczenie zasadnicze. Jeśli bowiem od wielu lat, my – społeczność prawników tego miasta, nie potrafiliśmy tak wszystkiego zorganizować, by przesądzić czy pan Jan T. jest winny, czy niewinny, to komisja konkursowa jest uprawniona do pokazania, że ma do nas taki stosunek jaki poeta Bursa miał do małych miasteczek. My tego potrzebujemy.  

wtorek, 14 lipca 2015

Kapitulacja

Wybitny poeta rosyjski Niekrasow czynił w życiu wszystko to, co potępiał w swoich utworach. Poeta „ludu, żalu i pomsty” był jednocześnie zapalonym myśliwym, obżartuchem i nie stronił od luksusu. Majątek zrobił na wierszach i grze w karty, chociaż trzeba pamiętać, że z biedy wyciągnął go niejaki Panajew. Po pewnym czasie Niekrasow przejął dom dobroczyńcy, czasopismo i małżonkę (tak przynajmniej opisał to S. Mackiewicz w „Dostojewskim”).

Poeta Niekrasow to była postać heroiczna. Niełatwo bowiem zachować konsekwencję w prezentowaniu postawy niespójnej. Przez ostatnie 10 lat głosiłem pogląd, zgodnie z którym jakakolwiek edukacja prawnicza pozbawiona jest sensu, a jednocześnie byłem w różne formy w tej edukacji zaangażowany. Co gorsze stałem na stanowisku, że do wykonywania zawodu sędziego czy adwokata wystarczy ukończenie szkoły podstawowej ale zarazem oczekiwałem, że współtowarzysze aplikanci będą wnikliwie czytali czasopisma, orzecznictwo i komentarze. Te doświadczenia zmuszają do uznania wielkości i wyjątkowości poety Niekrasowa. Osoba pozbawiona szczególnych cech, jakimi dysponował ten zręczny literat, musi w końcu skapitulować. Konsekwentnie trzeba więc powiedzieć: precz z edukacją (nawet jeśli miałoby się okazać, że powodem przyjęcia tego poglądu jest zbyt częste w dzieciństwie, wykorzystywanie radiomagnetofonu marki Grunding do odtwarzania kasety, której wkładkę pomalowano długopisem w cegiełki).

W ostatnim tchnieniu niekonsekwencji muszę przyznać, że nieznaczny udział w działaniach jednej z poradni prawnych (dla dobra tej poradni nie można pozwolić na jej identyfikację) był aktywnością ekscytującą. Ta przygoda zapewniała pełne spektrum doznań duchowych i naukowych z wygodnej pozycji recenzenta cudzej pracy. Trzeba być jednak człowiekiem młodym i pełnym entuzjazmu, by unieść ciężar zespołu zdarzeń prowokowanego relacją pomiędzy klientem, a studentem. Zmęczenie i zmiana kategorii wiekowej wyklucza z grona akuszerów młodej myśli prawniczej, szczególnie kiedy dochodzi się do przekonania, że albo student wszystko potrafi od razu albo niczego nigdy się nie nauczy. Teraz niech tracą wiarę młodsi, piękniejsi.


Przez ostatni rok trwałem jeszcze przy okazjonalnym prowadzeniu zajęć dla aplikantów. Miało to istotny wymiar finansowy (bo kredyty, pożyczki, alimenty). Jestem wdzięczny za zaangażowanie mnie do tej roboty, jednak dalej nie mogę. Wszystko niszczą obowiązkowe zajęcia, podpisywanie listy, brak wspólnego kodu kulturowego, brak umiejętności wzbudzenia entuzjazmu grupy (i inne okoliczności poboczne). Dodatkowo w tym sezonie doszedłem do przekonania, że pierwszy rok aplikacji adwokackiej powinien sprowadzać się do uczestnictwa w zajęciach teatralnych, zakończonych egzaminacyjnym przedstawieniem Kopciuszka, czy Królewny Śnieżki. Wielu albo się wstydzi albo są wielkimi prawnikami, więc takie kółko teatralne być może jeszcze by pomogło, ale na pewno nie warsztaty z pisania apelacji. Te jeszcze nikogo nie uratowały.