Było jak na tym
obrazie. Świat, zajęty ważniejszymi rzeczami, nie śledził końcówki procesu
oskarżonych w sprawie tzw. „małego kantoru”. Z wielu powodów było to wydarzenie
wyjątkowe, zostało jednak zmarginalizowane przez upał, wakacyjny smutek pustych
korytarzy, ogólny marazm.
Relacje prasowe, które pojawiły się po dzisiejszym
wyroku są absolutnie beznadziejne i nie oddają skali prokuratorskiej porażki, a
także dramatu oskarżonych, których trzymano w areszcie przeszło rok, by potem
uniewinnić od wielu, a niektórych nawet od wszystkich zarzutów.
Skoro jednak był
to wyrok sądu pierwszej instancji, to moja rola procesowa wyklucza szczegółowe
komentowanie rozstrzygnięcia, zwłaszcza z perspektywy „częściowego zwycięzcy” -
wszak wszystko może się jeszcze przytrafić. Obecnie można jedynie odnotować, że
upadła prokuratorska koncepcja, zgodnie z którą: zabezpieczenie umowy pożyczki
przedwstępną umową sprzedaży nieruchomości jest działaniem bezprawnym, a co
więcej skutkującym odpowiedzialnością karną notariusza i co najmniej jednej ze
stron. Jeśli Sąd Odwoławczy podzieli pogląd Sądu Okręgowego, to należy się
spodziewać jeszcze kilkudziesięciu, a może więcej uniewinnień w równoległych
procesach. Obrońcy w tych innych sprawach powinni rozumiejąco patrzeć, śledzić wydarzenia.
Teraz ważne jest natomiast to, że od grudnia 2004 (rozstanie z KKPW) nie nauczyłem się tyle co 5 i
6 sierpnia 2013. Wystąpili bowiem: prokurator Rafał Orłowski (P.O. Kielce),
pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych: adw. Krzysztof Bachmiński, adw. Andrzej Żuraniewski,
obrońcy: Aleksandra Pecka, Zbigniew Kubicki, Andrzej Patela, Jan Kuklewicz,
Piotr Kardas, Jan Olszewski, Mariusz Nowak, ja. Szkoda, że nikt tego nie nagrał
z uwagi na edukacyjny walor prezentacji. To się powinno omawiać w ramach
szkolenia aplikantów. Nie tylko dlatego, że jeden z mówców poprosił o
pozwolenie na wystąpienie zza barierki dla świadków – i z tego właśnie miejsca
przemawiał, czym dał wyraz przywiązania do wolności tak słowa jak i ciała. Nie tylko
dlatego, że inny mówca – wbrew obawom - powstrzymał się od zmiażdżenia
słuchaczy wykładem, a wystąpił równie merytorycznie, co emocjonalnie. A w końcu
nie tylko dlatego, że większość przemówiła ponadprzeciętnie dobrze. Istotny był
pełen przekrój metod, stylów, podejścia do wykonywania zawodu. To właśnie należałoby
pokazywać.
Bo zasadniczy problem z przemówieniami
polegał na tym, że było mnóstwo materiału - argumentów dotyczących ustaleń
faktycznych i stosowania prawa. Nie ma co ukrywać, że w moim przypadku ta
mnogość możliwości mnie przerosła. Zazwyczaj ustalam mniej więcej co chcę
powiedzieć, dodaję jakąś historię i albo się dobrze bawię, albo jest kiepski
dzień i wszystko wychodzi słabo ale z powodów nieracjonalnych. Taki schemat nie
sprawdza się w sprawach wielkich. Jest przyczyną upadku. Trzeba sobie dokładnie
wszystko napisać, a oratorskie popisy zostawić na pomniejsze okazje. Liczy się
precyzja i ujęcie syntetyczne. Tym razem, spośród tych, których słyszałem, mistrzem okazał się Zbigniew Kubicki, który
nie nudząc trafił w sedno (zastrzegam, że to nie werdykt, bo ponownie
podkreślam, że nie słyszałem wszystkich). Mówił spokojnie, bez fajerwerków, efekciarstwa,
argumenty prawne ujmował w proste słowa. Od początku do końca konsekwentnie, rozważnie zmierzał do celu. I udało mu się.
"Wierszom aż skóra cierpła-
OdpowiedzUsuńmogły były zgłupieć,
schowały się więc w podanej
na talerzach zupie.
Ani myślą wychynąć i
noskiem powęszyć-
taka ilość zachwytów
to początek klęski"
v.
Ale za co ten kiepski wierszyk?
Usuńkasowanie komentarzy - żenua. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńjuż tłumaczyłem dlaczego pod tekstem o art. 50a kw. proszę obrażać mnie.
Usuńanonimowa krytyka innych adwokatów chyba nie ma sensu pod tekstami na tym blogu.
Są zresztą miejsca gdzie można narzekać na obrońców, dawać im dwóje.
kiedyś napiszę o tym, że nie ma obrońcy idealnego i wszyscy psujemy czasem sprawy
obrońców idealnych nie ma owszem, gorzej jednak jeżeli taki obrońca z akcji nie umie ocenić poprawnie prostej apelacji karnej na egzaminie................
OdpowiedzUsuń