środa, 30 listopada 2011

Oszukany

Problem jest poważny ale nudny. Może historia R. okaże się pomocna. Otóż pukał on niegdyś do drzwi mieszkania pewnej damy, a przynajmniej tak to później określał. Jego natarczywość spowodowała przybycie funkcjonariuszy policji, których R. natychmiast poinformował, że „jest z mafii” toteż nie powinni mu przeszkadzać. Ci nie posłuchali, co skończyło się lotem jednego z nich wzdłuż klatki schodowej, połączonym z pokonaniem szyby drzwi wewnętrznych i lądowaniem w dalszych rewirach tego smutnego pomieszczenia. Przybycie posiłków spowodowało skuteczne ujęcie nieszczęśnika i osadzenie w areszcie. Po dwóch edycjach procesu wymierzono ostatecznie karę łączną 1 roku pozbawienia wolności (przypisano wiele różnych czynów, stosowano art. 64 par. 1).

Proces jeszcze trwał, kiedy R. znalazł się na wolności. Pewnej jesiennej nocy romantyczne jego porywy znów zostały zakłócone interwencją policjantów. Los sprawił, że byli to ci sami, którzy słyszeli R. pukającego do drzwi. Najpewniej uznali, że proces karny nie jest skuteczną formą walki z patologią społeczną, bo kiedy zobaczyłem R. o poranku miał na sobie resztki odzieży, sporo siniaków i świeżych ran. Ponieważ w tym wypadku sprawiedliwość została wymierzona od razu, to w sądzie skończyło się karą 6 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania.

Obie historie wydarzyły się przed 7 czerwca 2010.

Pewnego dnia R. postanowił spojrzeć wstecz i dokonać podsumowania. Złożyliśmy wniosek o wydanie wyroku łącznego. Wiele było możliwości i nadziei, bo wzięto pod uwagę czyny popełnione na przestrzeni 15 lat. W drugiej edycji tego postępowania okazało się, że zasadnicze znaczenie ma sposób połączenia wyroków zapadłych w dwóch opisanych sprawach. Sąd Rejonowy łącząc karę bezwzględną i zawieszoną orzekł 1 rok i 6 miesięcy pozbawienia wolności, nie znajdując podstaw do warunkowego zawieszenia wykonania. R. uznał, że go oszukano, bo przecież na łącznym stracił – miał zawiasy, a teraz musi to odsiedzieć. Gdyby nie łączono, to siedziałby 6 miesięcy krócej. Takie niesłychane historie nigdy wcześniej nikomu się nie zdarzały.

Trzeba powiedzieć, że sąd rejonowy bardzo dobrze uzasadnił swe rozstrzygnięcie. Nie ma przecież żadnych podstaw, by twierdzić, że art. 89 k.k. w dawnym brzmieniu wykluczał możliwość wymierzania łącznej kary pozbawienia wolności bez warunkowego zawieszenia w przypadku kiedy w jednym z łączonych wyroków orzeczono karę „w zawiasach”. Kara łączna wymierzona R. powinna być zatem uznana za słuszną. Tymczasem Sąd Najwyższy w kilku orzeczeniach twierdzi inaczej, podkreślając przy tym oczywistość głoszonego poglądu (np. IV KK 186/11, V KK 108/11, II KK 327/10, V KK 74/11). Wcześniej SN też tak twierdził, więc poza poglądem uczonego prof. P. Kardasa i jakimś pojedynczym orzeczeniem SN nie było argumentów przeciwko naszej apelacji. Poparł ją zresztą prokurator. Sęk w tym, że w ostatnim czasie Sąd Najwyższy był uprzejmy zająć również stanowisko przeciwne (V KK 159/11), a nasz sąd odwoławczy wsłuchał się w ten właśnie przekaz uznając, że nie ma przeszkód dla pogorszenia sytuacji skazanego.

Do czasu jakiejś uchwały nie będzie sprawiedliwości, a na razie trzeba wstrzymać się z wnioskami o wydanie wyroku łącznego, jeśli w choćby w jednym z wyroków "bazowych" orzeczono karę pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania. Niech los R. będzie dla was przestrogą.




czwartek, 17 listopada 2011

Możesz go nazwać

Jedyna korzyść z tego, że ministrem sprawiedliwości został polityk Jarosław Gowin to potencjalna możliwość bezkarnego określania go mianem idioty (tak ETPCZ w sprawie Oberschlick przeciwko Austrii (skarga 20834/92)). To jest bardzo ekscytująca perspektywa, chociaż byłoby znacznie ciekawiej gdyby ministrem sprawiedliwości został ktoś nieco bardziej „prawdziwy”, a równie kompetentny. Nie tak dawno, w okolicach 80 kilometra biegu siedmiu dolin, widziałem traktorzystę. Jechał pod tak stromą górę, że musiał z przodu swego pojazdu przywiązać wielki, betonowy blok. Ciągnął przyczepę wypełnioną nawozem naturalnym, zresztą ślady tej życiodajnej substancji pokrywały i jego. Uwierzcie, ten traktorzysta miał wspaniałe oczy. Ten kto w nie spojrzał zyskiwał siłę i biegł rześko dalej, kto nie popatrzył zostawał w tyle (naprawdę jeden kolega zaniedbał bacznej obserwacji rzeczywistości i trochę został). Traktorzysta był kandydatem lepszym, ciekawszym, równie przygotowanym, a jednocześnie obdarzonym darem mocy. Niestety, ci którzy wybierali ministra ograniczyli się do truchtu wokół błoń i nie mieli szans na spotkanie z Człowiekiem.


wtorek, 15 listopada 2011

Yamabushi

Po wszystkim Adam nazwał go Mistrzem Aikido. On dzwonił, rozmawialiśmy, jednak dopiero na rozprawie ujawnił swą sztukę. Naruszył chyba każdą z zasad procesu karnego i wiele, wiele przepisów. Nie sprowadził nawet jednego z oskarżonych – stwierdził, że przyznamy się za niego, przekonał wszystkich (a było wielu), że wymierzy dobre kary, przeprowadził w jeden dzień proces, który normalnie trwałby dwa lata (nie stosował 387 kpk!). Pracę wykonał sprawnie, stanowczo i sprawiedliwie. Dziesiątki pokrzywdzonych, oskarżeni, prokurator i my czuliśmy się szczęśliwi. To była najwyższa forma wymiaru sprawiedliwości.

Podobno wielcy wojownicy wschodu praktykujący sztukę aikido osiągają stan, w którym porzucają wszelkie techniki, zyskując najwyższą skuteczność. Być może randori oznacza zaledwie walkę z kilkoma przeciwnikami, być może „przyjmowanie chaosu”, czyli krótkotrwałą formę egzystencji, w której technika bitewna ustępuje oświeconej zdolności poskromienia zła. Sumienna realizacja praktykowanej przez lata techniki staje się niepotrzebna wobec samoistnej, pozbawionej jarzma zasad, doskonałości ducha i ciała. Nasz sędzia osiągnął to samo w wymiarze sprawiedliwości. Siedzi pewnie teraz w domu i powtarza: niech sczezną kodeksy, a my szanujemy go nie mniej od tych, którzy zasad się trzymają.

Byłem na wielu sprawach prowadzonych przez sędziów nie tylko przyjmujących chaos, ale również mających swój istotny udział w kreacji tego pierwotnego stanu. Najczęściej z chaosu wyłania się sprawiedliwość, chociaż nie zawsze się udaje. Nie wszyscy są tak sprawni jak nasz Mistrz i bywa, że trudno znieść porzucenie reguł kodeksu postępowania karnego. Nie warto się jednak skarżyć, Sprawiedliwość Naturalna jest dobrem.


poniedziałek, 7 listopada 2011

Kradzież brutto

Niedawno pewna ponura historia  zakończyła się definitywnie. Sąd Najwyższy nie miał wątpliwości i uznał kasację za oczywiście bezzasadną. Pamiętajcie zatem: jak coś kradniecie, to rzecz ma wartość powiększoną o VAT. Sposób rozstrzygnięcia SN spowodował, że nie poznamy uzasadnienia (na ogłoszeniu wyroku nie byłem). W międzyczasie musiałem jednak przeczytać art. 124 kw i wówczas stało się jasne, że nic z tej kasacji nie będzie. Otóż w przypadku kradzieży kryterium rozgraniczenia pomiędzy przestępstwem, a wykroczeniem jest wartość rzeczy (art. 119 k.w.). W przypadku zniszczenia, uszkodzenia itd. takim kryterium jest wartość szkody (art. 124 k.w.). Wydaje się więc oczywiste, że niszczycie netto, a kradniecie brutto, a całe uzasadnienie feralnego środka zaskarżenia pasowałoby do sytuacji, w której klient zamiast kraść olej napędowy po prostu go zniszczył. To byłaby jednak zupełnie inna, znacznie bardziej intrygująca historia, ale niewykluczone, że wam się kiedyś przytrafi. Wówczas możecie sobie skorzystać z argumentów zawartych w naszym piśmie.

Na marginesie: napisałem tę kasację, między innymi z uwagi na rzekomą, korytarzowo-sądową opinię jednego z profesorów. Może mój informator opacznie zrozumiał wypowiedź uczonego, może ja kiepsko to pismo wykonałem, w każdym razie, na wszelki wypadek, radzę wam: nigdy nie ufajcie nikomu z tytułem dr hab.