Bardzo
martwię się o ministra sprawiedliwości. Dopiero zaczął rządzić,
a już planuje, że zostanie prokuratorem generalnym i będzie
zmieniał, kontrolował, wyciągał wnioski. Nieładnie skomentował
ostatnio decyzję krakowskich prokuratorów, którzy zaniechali sporządzenia zażalenia w sprawie jednego ze znanych reżyserów
filmowych. Nie powinien dawać do zrozumienia, że jeśli się
pomylili, to będzie z nimi kiepsko. W tym wymiarze sprawiedliwości
my się mylimy codziennie - gdyby mnie dobrze skontrolować, to
powinienem już marznąć na Syberii. Najgorsza zaś jest nasza
arogancja i przekonanie o własnej racji. Minister powinien dawać
przykład Pierwszego Pokornego, wszak chce walczyć z przedmiotowym
traktowaniem obywateli w sądach, z nierównością wobec prawa.
Jeśli decyzja krakowskiej prokuratury mu się nie podobała, to
publiczne okazywanie niezadowolenia (połączone z deklarację, że
jest szefem in spe) stanowi też przejaw nielojalności wobec własnych
podwładnych (in spe).
Obwieściłem ostatnio, że ministra kocham, a przecież również Państwa powinien
porywać jego entuzjazm, zapał, zaangażowanie. Państwo też chcieliby dobrych sądów, skutecznych prokuratorów i uczciwych adwokatów. My jesteśmy ministra sojusznikami, szczerymi druhami. Z troską
przypominam zatem fragment dialogu, który przeprowadzono niegdyś na
Patriarszych Prudach (kiedy zachodziło właśnie gorące wiosenne
słońce):
„Bo
istotnie - tu nieznajomy zwrócił się do Berlioza - proszę sobie
wyobrazić, że zaczyna pan rządzić, sobą i innymi, że tak powiem
- dopiero zaczyna się pan rozsmakowywać - i nagle okazuje się, że
ma pan kche kche sarkomę płuc - i cudzoziemiec uśmiechnął się
słodko, jak gdyby myśl o sarkomie płuc sprawiła mu przyjemność.
- Tak, sarkoma - po kociemu mrużąc oczy, powtórzył dźwięczne
słowo - i pańskie rządy się skończyły! Interesuje pana już
tylko los własny, niczyj więcej! Krewni zaczynają pana okłamywać.
Pan czuje, że coś jest nie w porządku, pędzi pan do uczonych
lekarzy, potem do szarlatanów, a w końcu, być może, idzie pan
nawet do wróżki. Zarówno to pierwsze, jak drugie i trzecie nie ma
żadnego sensu, sam pan to rozumie. I cała historia kończy się
tragicznie - ten, który jeszcze niedawno sądził, że o czymś tam
decyduje, spoczywa sobie w drewnianej skrzynce, a otoczenie, zdając
sobie sprawę, że z leżącego żadnego pożytku mieć już nie
będzie, spala go w specjalnym piecu.” (tłum.
Witold Dąbrowski i Irena Lewandowska, wyd. (tu czytelniku wykonaj
znak krzyża) Agora 2012)
Nikt,
nawet minister, nie powinien zatem zapominać, że Annuszka w każdej
chwili może kupić olej słonecznikowy. A potem go rozlać.
"nadejdą lepsze czasy"
OdpowiedzUsuńobecne nie są złe, tylko p. Zbigniew ma tę zapalczywość neofity, która może skutkować porywczymi rozwiązaniami legislacyjnymi i kiepskimi decyzjami kadrowymi. Niezbrukany doświadczeniem prokuratora rejonowego dla złej dzielnicy. Miłość starszych kobiet może nie wystarczyć do odmienienia oblicza tej ziemi.
UsuńTeż lubię "Mistrza i Małgorzatę", ale czy to prawda, że u Pana Mecenasa na urodzinach bywa Jasiek Kornaś we własnej osobie?
OdpowiedzUsuńA moze jutro juz to bedzie książka zakazana.
OdpowiedzUsuńNie uwzględniona w regulaminie Sejmu. Są ludzie, którzy tramwajów się nie boją.