niedziela, 29 listopada 2015

Zajdzie gorące wiosenne słońce

Bardzo martwię się o ministra sprawiedliwości. Dopiero zaczął rządzić, a już planuje, że zostanie prokuratorem generalnym i będzie zmieniał, kontrolował, wyciągał wnioski. Nieładnie skomentował ostatnio decyzję krakowskich prokuratorów, którzy zaniechali sporządzenia zażalenia w sprawie jednego ze znanych reżyserów filmowych. Nie powinien dawać do zrozumienia, że jeśli się pomylili, to będzie z nimi kiepsko. W tym wymiarze sprawiedliwości my się mylimy codziennie - gdyby mnie dobrze skontrolować, to powinienem już marznąć na Syberii. Najgorsza zaś jest nasza arogancja i przekonanie o własnej racji. Minister powinien dawać przykład Pierwszego Pokornego, wszak chce walczyć z przedmiotowym traktowaniem obywateli w sądach, z nierównością wobec prawa. Jeśli decyzja krakowskiej prokuratury mu się nie podobała, to publiczne okazywanie niezadowolenia (połączone z deklarację, że jest szefem in spe) stanowi też przejaw nielojalności wobec własnych podwładnych (in spe).

Obwieściłem ostatnio, że ministra kocham, a przecież  również Państwa powinien porywać jego entuzjazm, zapał, zaangażowanie. Państwo też chcieliby dobrych sądów, skutecznych prokuratorów i uczciwych adwokatów. My jesteśmy ministra sojusznikami, szczerymi druhami. Z troską przypominam zatem fragment dialogu, który przeprowadzono niegdyś na Patriarszych Prudach (kiedy zachodziło właśnie gorące wiosenne słońce):

„Bo istotnie - tu nieznajomy zwrócił się do Berlioza - proszę sobie wyobrazić, że zaczyna pan rządzić, sobą i innymi, że tak powiem - dopiero zaczyna się pan rozsmakowywać - i nagle okazuje się, że ma pan kche kche sarkomę płuc - i cudzoziemiec uśmiechnął się słodko, jak gdyby myśl o sarkomie płuc sprawiła mu przyjemność. - Tak, sarkoma - po kociemu mrużąc oczy, powtórzył dźwięczne słowo - i pańskie rządy się skończyły! Interesuje pana już tylko los własny, niczyj więcej! Krewni zaczynają pana okłamywać. Pan czuje, że coś jest nie w porządku, pędzi pan do uczonych lekarzy, potem do szarlatanów, a w końcu, być może, idzie pan nawet do wróżki. Zarówno to pierwsze, jak drugie i trzecie nie ma żadnego sensu, sam pan to rozumie. I cała historia kończy się tragicznie - ten, który jeszcze niedawno sądził, że o czymś tam decyduje, spoczywa sobie w drewnianej skrzynce, a otoczenie, zdając sobie sprawę, że z leżącego żadnego pożytku mieć już nie będzie, spala go w specjalnym piecu.” (tłum. Witold Dąbrowski i Irena Lewandowska, wyd. (tu czytelniku wykonaj znak krzyża) Agora 2012)


Nikt, nawet minister, nie powinien zatem zapominać, że Annuszka w każdej chwili może kupić olej słonecznikowy. A potem go rozlać. 

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. obecne nie są złe, tylko p. Zbigniew ma tę zapalczywość neofity, która może skutkować porywczymi rozwiązaniami legislacyjnymi i kiepskimi decyzjami kadrowymi. Niezbrukany doświadczeniem prokuratora rejonowego dla złej dzielnicy. Miłość starszych kobiet może nie wystarczyć do odmienienia oblicza tej ziemi.

      Usuń
  2. Też lubię "Mistrza i Małgorzatę", ale czy to prawda, że u Pana Mecenasa na urodzinach bywa Jasiek Kornaś we własnej osobie?

    OdpowiedzUsuń
  3. A moze jutro juz to bedzie książka zakazana.
    Nie uwzględniona w regulaminie Sejmu. Są ludzie, którzy tramwajów się nie boją.

    OdpowiedzUsuń