sobota, 12 grudnia 2015

Poranek [z cyklu "Dzień świętej Łucji"]

O siódmej rano wsiadamy do pomarańczowego fiata 125p. Mama, tata, siostra i ja. Nikt nie pamięta czy był duży mróz.

Po chwili zostajemy z siostrą w przedszkolu, a rodzice ruszają do pracy. Na ulicy Wyspiańskiego zatrzymuje ich milicjant. Mówi, że wprowadzono zakaz używania prywatnych samochodów. Mama tłumaczy, że musi jechać do pracy, do sądu i milicjant nieoczekiwanie pozwala na dalszą podróż. Jest poniedziałek, 14 grudnia 1981. Rzeszów.

W sądzie ponuro. Tuż po rozpoczęciu pracy kuratorzy, a mama właśnie jest kuratorem, są wzywani do wydziału karnego. Tam spore zamieszanie. Jedna z działaczek sądowej Solidarności, sędzia sądu rodzinnego, prosi pracowników, by nie podpisywali oficjlanej deklaracji lojalności wobec władz PRL. Mówi, że negocjują z prezesem zmianę jej treści. Według mamy sędziowie Sądu Rejonowego zostali wezwani na zamek już 13 grudnia, ale odmówili podpisania lojalki i rozmowy trwały całą noc.

Solidarność powstała w rzeszowskim sądzie jesienią 1980 roku. To była spontaniczna decyzja, w proteście przeciwko prezesowi Sądu Wojewódzkiego, który stanowczo wykluczał powstanie tego związku. Podobno organizacja trwała godzinę, a zapisali się się prawie wszyscy. Teraz jej działaczom, w tym młodym sędziom, zależy na ścieżce skrajem nieba, skrajem piekła.


Negocjacje kończą się sukcesem, jednak mama nie pamięta ustalonego tekstu. Protokolantki siadają do maszyn. Niedługo wszyscy podpisują przezroczyste niemal kartki i następuje chwilowe rozluźnienie. Mama wraca co pokoju kuratorów. Przez okno widzi kolumnę transporterów opancerzonych SKOT zmierzających w kierunku fabryki WSK.  


(współpraca Bogumiła Burda. odmowa współpracy: Magdalena Burda i Marian Burda - zasłonili się niepamięcią)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz