wtorek, 15 listopada 2011

Yamabushi

Po wszystkim Adam nazwał go Mistrzem Aikido. On dzwonił, rozmawialiśmy, jednak dopiero na rozprawie ujawnił swą sztukę. Naruszył chyba każdą z zasad procesu karnego i wiele, wiele przepisów. Nie sprowadził nawet jednego z oskarżonych – stwierdził, że przyznamy się za niego, przekonał wszystkich (a było wielu), że wymierzy dobre kary, przeprowadził w jeden dzień proces, który normalnie trwałby dwa lata (nie stosował 387 kpk!). Pracę wykonał sprawnie, stanowczo i sprawiedliwie. Dziesiątki pokrzywdzonych, oskarżeni, prokurator i my czuliśmy się szczęśliwi. To była najwyższa forma wymiaru sprawiedliwości.

Podobno wielcy wojownicy wschodu praktykujący sztukę aikido osiągają stan, w którym porzucają wszelkie techniki, zyskując najwyższą skuteczność. Być może randori oznacza zaledwie walkę z kilkoma przeciwnikami, być może „przyjmowanie chaosu”, czyli krótkotrwałą formę egzystencji, w której technika bitewna ustępuje oświeconej zdolności poskromienia zła. Sumienna realizacja praktykowanej przez lata techniki staje się niepotrzebna wobec samoistnej, pozbawionej jarzma zasad, doskonałości ducha i ciała. Nasz sędzia osiągnął to samo w wymiarze sprawiedliwości. Siedzi pewnie teraz w domu i powtarza: niech sczezną kodeksy, a my szanujemy go nie mniej od tych, którzy zasad się trzymają.

Byłem na wielu sprawach prowadzonych przez sędziów nie tylko przyjmujących chaos, ale również mających swój istotny udział w kreacji tego pierwotnego stanu. Najczęściej z chaosu wyłania się sprawiedliwość, chociaż nie zawsze się udaje. Nie wszyscy są tak sprawni jak nasz Mistrz i bywa, że trudno znieść porzucenie reguł kodeksu postępowania karnego. Nie warto się jednak skarżyć, Sprawiedliwość Naturalna jest dobrem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz