Powiedziała, że na
tego bloga nic nie napisze. Bo ten blog jest złem. Przez nią musiałem wziąć udział
w korporacyjnym konkursie, pisać zgodnie z regulaminem, wymaganą czcionką, w
określonej objętości. Musiałem, bo współautorstwo to jedyna w pełni
satysfakcjonująca forma kontaktu z drugim człowiekiem.
Wkroczyłem tym
samym w Wielkie Imperium Kultury, Rozrywki i Integracji adwokatury polskiej. To
poruszające, że duch niegdysiejszego Józka Tomczyka Kurosawy nawiedza tak
ochoczo przedstawicieli zawodu. Uprawiają wówczas wszelkie formy aktywności
twórczej: malują, rzeźbią, fotografują, piszą, lepią, oddają się korzenioplastyce.
Niestety chałupnicza
działalność artystyczna adwokatów tej ziemi sporadycznie prezentowana jest szerszej
publiczności. Nawet Dni Kultury Adwokatury Polskiej (właśnie trwa trzecia
edycja) to – wbrew nazwie – prezentacje zawodowych artystów, na których
adwokaci mogą co najwyżej melancholijnie patrzeć. Tymczasem powinna być to okazja
do ukazania społeczeństwu prawdziwego, wrażliwego oblicza adwokata polskiego. Niech
zatem nawiedzą Kraków adwokackie teatry amatorskie, zespoły śpiewacze,
wszelkiego rodzaju malarze i sympatycy niełatwej sztuki kształtowania korzeni.
Impreza powinna
się jednak odbywać pod nieco zmodyfikowaną nazwą: najniższe pasmo poczytalności.
może to jest problem lęku przed podzieleniem losu Owidiusza.
OdpowiedzUsuńbo co, gdyby okazałoby się, że ci co tworzą, to najbardziej lubią wizualizować sobie ostateczny krach systemu korporacji? byłby problem, czy można chwalić się takimi członkami samorządu, co - walcząc z systemem - kalają gniazdo, którego, wbrew ustawie o adwokaturze, nie uznają do końca za swoje.
trzeba by ich było zesłać do Rumunii, żeby pod kolumną Trajana zajmowali się drobnym handlem.
zając
eh zającu, zającu, wielość odwołań (Rumuni, antyk, system, korporacje) jednak zabiła Twą lekką z natury frazę.
Usuń