Propozycja zawodowa dotarła smsem. Jedna z tych nie do
odrzucenia, bo ojciec chrzestny (jak z książki) proponował wycieczkę
zapoznawczą do niedalekiego ZK. Klient zabił, zgwałcił, zbezcześcił i czeka na
spotkanie.
Gps stracił siłę woli. Majaczące gmachy z poprzedniej epoki,
bujne orurowanie zakładów ciepłowniczych i wszechobecny szarobiały pył
przesłoniły złotą jesień. Dróżki szersze i węższe, nieznające asfaltu ani
kamieni okazywały się zwodniczo prowadzić do nikąd. Zaczepiony rowerzysta
pomógł i gościnnie pokazał palcem kierunek.
Funkcjonariuszka SW w ewidencji westchnęła
współczująco. Zaskoczona odmową asysty pokazała okrągły, czerwony
przycisk alarmu. Poinformowała, że trzeba poczekać, bo klient ma teraz nabożeństwo.
Miał wyglądać lombrozjańsko, atawistycznie i defektywnie.
Mieć proporcje ciała antropometrycznie odpowiednie do swych zbrodniczych
skłonności - które też przecież miał mieć. Powinien być społecznie
wykrywalny. Naznaczony tak przez naturę urozmaiciłby swoją ścieżkę życiową
bliznami, tatuażami, ogoloną głową i zdekompletowanym uzębieniem. Ktoś zapukał
do drzwi, wszedł. To był on. Wyciągnął rękę na przywitanie.
Wyglądał jak każdy, jak zmęczony pasażer tramwaju.
Bardzo chciałem współtworzyć ten tekst, ale okazało się, że Pani Kamila napisała wszystko. Byłbym wdzięczny gdyby Państwo nie lekceważyli tej impresji. To teoretycznie jest oczywiste – że sprawcy zbrodni ekstremalnych wyglądają „normalnie”, że na początku się temu dziwimy, że ukazanie ludzkiego pierwiastka w takiej osobie wcale nie jest takie trudne (bo nie trzeba szukać żadnego pierwiastka – skazanemu człowieczeństwo wylewa się uszami).
OdpowiedzUsuńIlekroć jednak Bóg zsyła tego rodzaju spotkanie, to poczucie zdumiewającej dziwności bytu jest nie do przecenienia. Tym razem – moim zdaniem – Jezus powiedział do nas tak: zło jest w was, to wy robicie najgorsze rzeczy, każdy z łatwością może dopuścić się czynów skrajnie odrażających. Zupełnie przypadkiem przytrafiło się to temu nieszczęśnikowi, ale jutro może się przytrafić wam. I nie ma przed tym ratunku.
p. Kamila chciała dać inny tytuł, jednak zgodziła się na ten nawiązujący do dokumentu Łozińskiego. Chodziło (mi) o jakiś kontrapunkt, bo z dobrem jest dokładnie tak samo (jego czynienie jest równie przypadkowe).
nie jest przypadkowe
Usuńto decyzja
dobro jest trudniejsze
Powstanie warunków do decyzji jest przypadkowe.
UsuńPowstanie warunków nie przesądza decyzji. Chyba, że wyznajemy determinizm. Jest wygodny.
Usuńto nie chodzi o tłumaczenie ich czynów. tu chodzi o ostrożność w ferowaniu wyroków - przez wyrokujących. tak myślę.
Usuńzając
a czy ostrożność w ferowaniu wyroków nie ma wynikać z pochylenia się nad okolicznościami "tłumaczącymi"?
Usuńwracając do determinizmu - dla mnie nie jest wygodny. łatwiej mi było gdy dostrzegałem w sobie demiurgiczny potencjał. ten jednakowoż albo się wyczerpał, albo nigdy go nie było. wszystko co nam pozostaje to zdumienie.
UsuńZgadzam się z drugim akapitem, nie zgadzam się z trzecim. O ile w istocie jest tak, że z łatwością można dopuścić się rzeczy strasznych, to jest przed nimi ratunek, kwestia wolnej woli. I podobnież wolnej woli, a nie przypadkowi przypisywałbym czynienie dobra.
UsuńNa marginesie - wydaje mi się również, że dobro jest jakoś cichsze, ciężej je dostrzec, a przez to bywa zapewne czasami deprecjonowane.
Co do samego wpisu natomiast i wywołanego do tablicy w komentarzach Jezusa, to umiejętność oddzielania człowieka od czynu i pełne wrażliwości spojrzenie na ludzi, których spotykamy pozwala nie tylko spojrzeć z miłością (nie boję się tego słowa) na drugiego, ale również w lustro.
To jest chyba najważniejszy powód, dla którego warto zajmować się prawem karnym - żeby móc poczuć, że każdy jest diabli, czyśćcowy i boski. Lars von Trier i Dostojewski to najwięksi wirtuozi nauk penalnych.
OdpowiedzUsuńzając
to jest powód dla którego być może warto prowadzić jakąkolwiek działalność życiową, niekoniecznie adwokacką.
Usuń"Gdzieś pomiędzy dobrem a złem istnieje ogród. I tam się spotkamy."/Rumi, poeta suficki/
OdpowiedzUsuńByt byłby być może choć trochę mniej dziwny, gdyby Jezus ocenzurował zło czarnym paskiem po oczach.
OdpowiedzUsuńWtedy od początku wiedzielibyśmy, że posiłki w uczelnianej stołówce jada propagator ataku na Wiejską, a w markecie na naszą kilkuletnią córkę właśnie patrzy amator kilkuletnich. Pracownik nie domagałby się od szefa wypłaty zaległej pensji wiedząc, że wykopie później własny grób. Mała Madzia i tak nie miałaby wyboru.
Znam tylko jedną osobę, która jest wirtuozem wskazywania czarnych pasków na oczach bliźnich. Jest właścicielem granatowego mercedesa. Wie, że oczy każdego pasażera tramwaju zamalowane są czarnym paskiem.