wtorek, 23 października 2012

Prosta historia


Trzasnął drzwiami i wyszedł na korytarz. Akuratnie przechodził policjant, więc lekko go uderzył, używając przy tym stosownych do okoliczności określeń, godzących w reputację ofiary.

Jak w setkach podobnych spraw, jego zachowanie zakwalifikowano jako przestępstwo z art. 222 par. 1 k.k. (naruszenie nietykalności cielesnej  funkcjonariusza publicznego)  i art.  226 par. 1 k.k. (znieważenie funkcjonariusza) w zw. z art. 11 par. 2 k.k.. Pierwszy przepis nie budzi wątpliwości – za to przestępstwo odpowiada ten, kto naruszy nietykalność podczas lub w związku z pełnieniem funkcji publicznej. Wszystko jest więc jasne: popełniamy czyn zabroniony gdy kopiemy funkcjonariusza podczas pełnienia służby,  lub wtedy, gdy np. funkcjonariusz wracając do domu owej służby już nie pełni, lecz nasz atak pozostaje w związku z tym co czynił wykonując swe obowiązki. Słowo „lub” ułatwia.

W art. 226 par. 1 k.k. ustawodawca posługuje się jednak spójnikiem „i”. Dopuszczamy się tego przestępstwa gdy  znieważamy funkcjonariusza podczas i w związku z pełnieniem przez niego obowiązków służbowych.  Nie wystarczy więc samo „podczas” -  musi być jakiś związek z tymi czynnościami. Ustawodawca wyobraża sobie więc takie sytuacje, w których obywatele będą znieważać funkcjonariuszy podczas pełnienia funkcji służbowej, jednak zniewaga ta nie będzie pozostawał w związku z obowiązkami, a w konsekwencji sprawca nie będzie odpowiadał za przestępstwo z art. 226 par. 1 k.k. Pokrzywdzonemu pozostanie zaś prywatny akt oskarżenia i zupełnie inna kwalifikacja prawna takiego czynu.

Jeśli więc na poczcie, albo na komisariacie nieoczekiwanie przepełni was nienawiść do drugiego człowieka, przy czym nie będzie ona zapośredniczona w czynnościach służbowych ofiary, to wasze zniewagi (o ile zła myśl znajdzie  odzwierciedlenie w słowach) nie powinny zostać uznane za realizację znamion przestępstwa z art. 226 par. 1 k.k. To dziwne ale spójnik „i” przesądza sprawę. Państwo nie chce ścigać z urzędu piewców czystej,  abstrakcyjnej nienawiści, nawet jeśli ofiarami są jego funkcjonariusze.

Trzeba jednak odnotować, by stępić nieco zapał do śmiałych deklaracji odnośnie stosunku do niektórych profesji, że w przypadku mężczyzny trzaskającego drzwiami sąd uznał, iż znieważenie policjanta podczas służby ma zawsze związek z podejmowanymi czynnościami i poprzestał przy kumulatywnej kwalifikacji (art. 222 par. 1 k.k. i art. 226 par. 1 k.k. w zw. z art. 11 par. 2 k.k.). Wnika z tego, że czyste, abstrakcyjne, bezinteresowne znieważenie  funkcjonariusza publicznego w przyrodzie nie występuje.



3 komentarze:

  1. Nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że czyste abstrakcyjne acz na służbie znieważenie funkcjonariusza nie istnieje. Zastanawiałam się nad hipotezą przepisu, bo często go stosuje "podczas i w związku" - i próbowałam sobie wyobrazić sytuacje, w której "podczas" nie będzie "w związku". Rezultat to z życia wzięty kazus: - kolega policjanta, idzie na posterunek, gdzie dzielny policjant pełni służbę i wyzywa go np. od ch...i je...ch itd, itp w związku z faktem, że w/w jest kochankiem jego żony, o czym się właśnie dowiedział. Moim zdaniem tutaj "podczas" nie jest "w związku". "w związku" jest wtedy kiedy znieważenie ma funkcjonalny związek z wykonywanymi przez np. policjanta czynnościami służbowymi. Jeżeli znieważenie następuje w czasie służby ale nie ma związku ze służbą (*vide: nie występuje tylko dlatego, że pokrzywdzony jest policjantem i wykonuje daną czynność) - a ma miejsce jedynie przy okazji służby, [albo inaczej: gdyby nie był na służbie i tak znieważenie by wystąpiło] - to nie ma "w związku". Reasumując: Sąd nie ma racji, że "podczas" to zawsze "w związku"; państwo zaś nie ściga nienawiści do funkcjonariusza oderwanej od jego munduru

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aczkolwiek - muszę odpowiedzieć sama sobie - w omawianym przez Pana przypadku, jak raz nie ma znieważenia (226) bo jak rozumiem, policjantowi dostało się nie dlatego, że jest policjantem, ale dlatego że akurat przechodził i jakby przechodził cywil, dostało by mu się tak samo [zapewne mężczyźni - zderzyli się barkami - od czego jak zauważyłam zaczyna się chyba prawie każda bójka w Krakowie].

      Usuń
    2. do bójki trzeba trojga. dwóch zderzających się mężczyzn nie wystarczy, musi pojawić się jeszcze jeden bohater dynamizujący sytuację. w opisanych wyżej okolicznościach mógłby to być pan mec. MB, pamiętać jednak trzeba, że winien podjąć wtedy walkę na zasadach każdy z każdym, by nie można było jednoznacznie odróżnić atakujących i broniących. jeśli akcja dramatu rozgrywała się w sądzie, pan mec. MB miał okazję zostać obi-wan-kenobi, z uwagę na przywdzianą togę.

      zając

      Usuń