piątek, 28 października 2011

Fart

 
Kiedy przyszedł pożyczyć odkurzacz, nie wyglądał na bohatera newsów w prasie fachowej.
- Sprzątamy biuro - mówił - chcemy poodkurzać. Daliśmy mu sprzęt i jednego klienta na farta. Narzekał potem, że nasz odkurzacz kiepsko ciągnie, klient też pewnie mu się nie za bardzo podobał, ale zawsze coś na początek. Wiedzieliśmy już wówczas o tym słynnym przeszukaniu, ale nic nie wskazywało, że on zostanie gwiazdą i warto byłoby zainwestować we wzajemne relacje. W każdym razie pożyczyliśmy mu odkurzacz, który rzeczywiście kiepsko ciągnął.

Potem widziałem go w sądzie. Czekał smutny pod sekretariatem wydziału cywilno-rodzinnego. Chyba mu to nie pasowało, bo jest autorem jeszcze bardziej modelowych apelacji ode mnie, a dodatkowo umie pisać kasacje. Coś tam nawet powiedział, że trzeba się zajmować tym co się przytrafia.

Wczoraj było o nim w Rzeczpospolitej. Pokazywaliśmy wszystkim, że to jest o tym facecie, co niedawno pożyczał od nas AGD, że go znamy.

Wychodząc z sądu spotkałem go na schodach. Szedł rozpromieniony. Przyznał że zaangażowanie Sądu Najwyższego w tę sprawę było w porządku, nawet jeśli odmówili podjęcia uchwały. To pasowało mu zdecydowanie bardziej niż kolejka do sekretariatu rozwodów. To było jakieś życie, walka.

Pomyślałem, że taka sprawa w początkach działalności zawodowej to najlepsza rzecz jaka mogła się przytrafić. Kto wie co robiłbym teraz (i pod którym sekretariatem stałbym w kolejce), gdyby kilka lat temu pewien bezdomny nie skrytykował nieżyjącego już polityka, w czasie przechadzki w podziemiach dworca centralnego.

2 komentarze:

  1. hm życie bywa zaskakujące , i to jest fajne :))

    OdpowiedzUsuń
  2. e tam, już nie jeden wróżył mu wielką karierę w Palestrze i to od pierwszego roku aplikacji.

    OdpowiedzUsuń