piątek, 2 września 2011

Pejzaż z penisami, czyli bądź głodny, bądź głupi

Jeśli utrzyma się obecna dysproporcja pomiędzy przychodem generowanym przeze mnie, a tym, który wypracowują moi wspólnicy, to będę musiał poszukać sobie jakiejś innej roboty. Najlepiej byłoby zostać prokuratorem, bo w prokuraturach napotykam coraz więcej osób, z którymi można miło brnąć przez rzeczywistość, a dodatkowo odpadłaby konieczność użerania się z marginesem społecznym o wynagrodzenia, co też miałoby pewną wartość. Zdarzył się ostatnio dzień, w którym Adam odbył mistyczną, tramwajową podróż z przedstawicielem Urzędu, zakończoną konsumpcją łakoci, zaś ja napotkałem policjanta,  który pamiętał „Pejzaż z penisami” i szereg innych ważkich zdobyczy kultury i sztuki. Późnym popołudniem  dodatkowe okoliczności spowodowały, że nie trzeba było konsumować żadnych substancji odurzających, by pójść na dach i rytualnie krzyczeć „przyjdziemy po was” do przewodów wentylacyjnych. Prekursorem tej aktywności jest niegdysiejszy baron telekomunikacyjny pan Wojciech Nowak, który zamieszkuje obecnie zbyt dobrą dzielnicę, by kontynuować swe dzieło. Tymczasem lokatorzy też winni obcować z Tajemnicą i oczekiwać na Zapowiadaną Wizytę.

W każdym razie praca po przeciwnej stronie miałaby wiele zalet i wcale nie oznaczałby redukcji intensywności obcowania z dziwnością bytu. Nawet Steve Jobs nawołuje "Bądź głodny, bądź głupi", a napotkany w sądzie kolega informuje, że zrezygnował z wygodnej posady w imię zasad. I jak tu teraz żyć? 

5 komentarzy:

  1. Nie rozumiem tylko zakonczenia - Pan przecież chce oddalić widmo głodu (nie znam Pana zapatrywań na głupotę, która miejscami może być nawet mądra, jak śpiewał poeta w lewe loff). Steve Jobs mówi więc, żeby Pan pozostał - chociaż kwestia powinna być rozwiązana tylko między Panem a nim - czytelnik jest aktywny z poznaniu.

    Dodatkowo - ten sam poeta, którego cytowałem wyżej śpiewał kiedy indziej, że tylko wiarygodny jest artysta głodny i że artysta głodny jest o wiele bardziej płodny, w innym utworze dodając, iż wszyscy artyści to prostytutki, skąd już niedaleko od wszelkiej maści prawników. głód jest więc w tym fachu pożądany.

    z drugiej strony - praca po stronie Wielkiego Brata zredukowała by zapewne dość znacznie element losowości, równocześnie dając Panu możliwość rozsadzenia systemu od środka. chyba, że chłodny profesjonalizm zwyciężył by z - poprawną z punktu widzenia adwokata - postawą Jezusa.

    Zając

    OdpowiedzUsuń
  2. No chodzi mi o to, że wykonując zawód adwokata człowiek się tak trochę ugania za tą mamoną (bo ma możliwość), a przez to robi głupoty, zamiast być prawnikiem. Jobs zachęca żeby podejmować ryzyko, pomimo kredytów, dzieci, itd. Przynajmniej ja tak go rozumiem. Być może zabawniej byłoby więc zostać prokuratorem, choć chwilowo ograniczyłoby to perspektywę zysków.
    mb

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy na pewno tak fatalnie? Alternatywny i antysalonowy adwokat-praktyk (student-praktykant)jest wszak bytem nie do ugryzienia z żadnej strony. konstytucjonalne dla jego istnienia i ambicji uczestnictwo w prawniczym mainstreamie wiąże się z mocno ironicznym i pogardliwym stosunkiem do tegoż.ale sprzeczności to nie problem, wręcz przeciwnie to tylko czyni go bardziej odpornym i przystosowanym. przy pewnej konsekwencji można dodatkowo zostać kreatorem dobrego smaku dla rzeszy markowo alternatywnych.rozmowy o głodzie wyostrzającym zmysły przypominają więc trochę spotkanie w ekskluzywnym barze wystylizowanym na spelunę gdzie ogólnie wagabundzkie i romantycznie menelskie nastawienie do rzeczywistości osiąga apogeum przy zgrywaniu na laptopa aforyzmów z nowego palahniuka.no future!
    zdrowia.
    Grisza

    OdpowiedzUsuń
  4. głód przez jobsa się pojawił, wiadomo że jesteśmy bogaci, mamy dzieci w prywatnych placówkach wychowawczych, mieszkania w dobrych miejscach, samochody, konserwy, itd. Chodzi tylko o to że rezygnując z części tych wygód, można zyskać więcej zabawy w miejscach, które na pierwszy rzut oka takowej nie gwarantują - np. właśnie w prokuraturze, policji (w sumie i tak beneficjentami tej walki o pieniądz są przede wszystkim dzieci, konkubiny, więc to oni mogą, co najwyżej stracić).
    mb

    OdpowiedzUsuń
  5. Polecam książkę "The Lincoln Lawyer". Chyba posłucham rad ministra Rostowskiego i będę ubiegał się o zielonę kartę. Tylko tam może być kiepsko z "substami" dla aplikantów. Pilu

    OdpowiedzUsuń