W wigilię publikacji najnowszego raportu Światowej Komisji ds Polityki Narkotykowej, mam dla was tekst bohatera kilku poprzednich wpisów słynnego apl. adw. Adama Wojtaszczyka. Czytajcie i wyciągajcie wnioski, a raczej rozważcie przeprowadzkę do Wieliczki. Mówi Adam:
Było ich dwóch. Być może wiele ich łączy(ło), być może nie.
Na pewno łączyło ich to, że w pewnym momencie organy ścigania odkryły, że każdy z nich był w posiadaniu ponad 80 gram marihuany. Na pewno różniło ich to, że dla pierwszego posiadanie ponad 80 gram marihuany oznaczało zatrzymanie przez pluton uzbrojonej po zęby Policji, wywiezienie na Śląsk, otarcie się o tymczasowe aresztowanie i konieczność stawiania się 7 razy w tygodniu w pobliskiej jednostce Policji, natomiast drugi po szybkim załatwieniu niezbędnych, lecz przykrych formalności związanych ze znalezieniem u niego ponad 80 gram marihuany opuścił komisariat i poszedł w świat, wolny i swobodny jak kulka flipera.
Obaj przyznali się, obaj wyjaśnili, obaj wyrazili chęć dobrowolnego poddania się karze.
80 gram marihuany posiadane przez pierwszego to znaczna ilość narkotyków, art. 62 ust. 2 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Po 6 miesiącach prokurator zgodził się ostatecznie na karę 2 lat pozbawienia wolności z warunkowym jej zawieszeniem na lat 5 i kuratorem, bo ilość była znaczna. Taka kara to sukces obrony, taka kara możliwa była tylko w trybie art. 335 k.p.k., bo inaczej prokurator zapowiadał znacznie wyższe wnioski co do kary.
80 gram marihuany posiadane przez drugiego to „zwykła” ilość narkotyków, art. 62 ust. 1 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Prokurator wniósł akt oskarżenia, Sąd wyrokiem nakazowym za posiadanie takiej ilości narkotyków wymierzył karę grzywny (w sumie 1600 zł).
Gdzie przebiega granica pomiędzy ilością narkotyków opisaną w art. 62 ust. 1 a art. 62 ust. 2 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii? Odpowiedź wreszcie się znalazła. Granice przebiega... w okolicach Wieliczki. Człowiek przekracza ją nieświadomie, bez fajerwerków, zmiana następuje niepostrzeżenie.
Wniosek ten nie jest przesadzony, nie jest też paradoksalny. Wniosek ten nie został nawet postawiony przez piszącego te słowa, to nie piszący określił jego ściśle i wyłącznie geograficzny charakter.
Wniosek ten sformułowała Pani Prokurator z Krakowa podczas przesłuchania. Dlaczego 80 gram marihuany w Wieliczce to „zwykła” ilość narkotyku, a w Krakowie znaczna? „Bo jesteśmy w Krakowie, a nie w Wieliczce” - tak powiedziała i niczego więcej wyjaśniać Jej zdaniem nie było potrzeby (a wydawałoby się, że gdzie jak gdzie, ale to w Wieliczce raczej powinni chcieć „przysolić”).
Co więcej, Pani Prokurator stwierdziła, że skazanie za posiadanie ponad 80 gram marihuany na podstawie art. 62 ust. 1 powinno skutkować odpowiedzialnością dyscyplinarną Sędziego z Wieliczki, który wydał taki wyrok, gdyż w ten sposób rażąco naruszył on prawo, bo 80 gram to „domniemanie dilerki” (mniejsza o art. 5 k.p.k.). Niestety nie ustaliliśmy kwestii ważniejszej i ciekawszej w perspektywie Rozmówczyni – czy również prokurator z Wieliczki, który skierował tak brzmiący akt oskarżenia powinien zostać dyscyplinarnie ukarany?
Jak się bronić przed takimi sytuacjami? Nie wiem. I prokurator i obrońca na pewno znajdą na poparcie swojego stanowiska odpowiednie orzeczenia, których niemiara i które często prowadzą do całkowicie sprzecznych wniosków (zawsze wygra prokurator, w procesie to on jest silniejszy).
Wymiar sprawiedliwości święcie wierzy teraz, że znaczna ilość narkotyku to taka, która odurzy kilkadziesiąt osób. To nie podlega dyskusji, to oczywiste, to wprost wynika z brzmienia typu. Za jakiś czas Sąd Najwyższy wyda nowe orzeczenie. Sądy uwierzą w nie, a nowa definicja (całkiem możliwe, że sprzeczna z poprzednią) nie będzie podlegała dyskusji, będzie oczywista, będzie wprost wynikać z brzmienia typu.
W powyższej sytuacji – czemu prokuratura raz przyjmuje, że 80 gram marihuany to ilość „zwykła”, a innym razem, że znaczna? Bo może.
Dobry tekst, rozsądny. Jedna tylko rzecz mocno mnie razi - nie 80 gram, a 80 gramów.
OdpowiedzUsuńP.
Wszystko ok, dysonans aż razi, ni grama (gramów:) w tym sprawiedliwości społecznej i dbałości o ujednolicanie praktyki sądowej, ale skąd ten jad na Panią Prok. to akurat nie jestem w stanie pojąć. Nie od dziś wiadomo, że prokuratura działa w ramach dewizy "z większego na mniejsze", vide przy pobiciu ze skutkiem śmiertelnym stawia zarzut zabójstwa - niech sobie sąd zmienia kwalifikację a obrona staje no głowie żeby wykazać brak zamiaru, co tam. Dlatego też nie widzę usprawiedliwienia dla czynienia zarzutu z przyjętej przez Panią Prok. kwalifikacji w sytuacji gdzie poszło się na "depek" zamiast powalczyć przed sądem o zastosowanie przepisów dla klienta względniejszych, zwłaszcza, że akuratnie to praktyka krakowska, a nie rodem z Wieliczki wskazuje, że byłoby o co. Póki co nadal zdaje się wyroki wydają sądy a nie prokuratorzy, więc brak wiary w to, że to sąd prawidłowo zastosuje przepis karny pod konkretny stan faktyczny moim zdaniem pozbawia możności czynienia usprawiedliwionej krytyki poczynań krakowskich "szeryfów".. Już nie wspominając o tym, że niejednokrotnie należałoby "pójść w proces" dla samej idei i czynnika wychowawczo-edukacyjnego, coby to nie pozwalać co niektórym na zbyt wolną amerykankę. Niemniej tekst jest dobry, akcentuje wyraźny problem, aczkolwiek jak dla mnie punkt ciężkości postawiony został w złym miejscu. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńpc
pytanie w ogóle o rolę prokuratora. nie uznaję że prokuratura działa w ramach dewizy "z większego na mniejsze" i nie chcę się z takim myśleniem zgadzać. nie musimy działać w ten sposób.
OdpowiedzUsuńPrzeca prokurator właśnie ma strzec czegoś, co nazwać by można sprawiedliwością, dążeniem do rozstrzygnięcia obiektywnie słusznego. Tym, w pewnym sensie, różni się od adwokata.
mówiąc: "Bo jesteśmy w Krakowie, a nie w Wieliczce” prokurator odwala jakąś niesamowitą chałę - okazuje, że kwestię sprawiedliwości ma głęboko w d., jednocześnie obwieszczając światu: moja racja jest najmojsza. jeśli wam nie pasują reguły gry, com je ułożyła jako silniejsza - wypierdalać.
Powala mnie brak jakiejkowielk dyskusji, próby argumentacji. Tak jest łatwiej i szybciej. wszystko zgadza się z objawionym słowem.
jak dla mnie (bo wszakże wszystko jest kwestią interpertacji, a odbiorca tworzy dzieło) - w historii apl. W. chodziło głównie o Panią Prokurator. o bezrefleksyjne działanie organów państwa w ogóle.
zając
Ja tej historii nie postrzegam jako przyczynek do rozważań o prawidłowości postawy przedstawicielki urzędu prokuratorskiego. Nie uważam też, że rozbieżność praktyki prokuratorskiej jest złem. W Katowicach wszystko wygląda jeszcze inaczej. Ta historia to tak trochę kontynuacja dialogu Eskimosów o halibutach z ostatnich scen Arizona Dream. Choć może Adam chciał Wam powiedzieć coś więcej.
OdpowiedzUsuńmburda
Ale ja nie o tym. Pytanie brzmi czy moralnie usprawiedliwiona jest krytyka (bo uzasadniona z pewnością) w przypadku, gdy z takim brudnym szeryfem idzie się na consensus pozostawiając w tyle wiarę w słuszność własnych przekonań i dbałości o ideę jakiejś szeroko pojętej sprawiedliwości. Rolą adwokata jest prostowanie skrzywionego zapatrzenia na nieomylność i bezbłędność poczynań prokuratury.
OdpowiedzUsuńpc
To powyżej to do Zająca:)
OdpowiedzUsuńpc
@ mec. B. nie idzie tutaj, jak mi się zdaje, o rozbieżność, ale o postawę. jeśli to, co napisał Pan A. W. jest prawda niczym niezmąconą, to mnie to w jakiś tam sposób przeraża. nie bardzo, ale mimo wszystko. bo to oznacza, że pewne osoby mogą po prostu uznać, że "tak jest" - i tak się staje. pomimo, że nie jest do końca słuszne. ale winienem chyba wątek zakończyć, bo odbiegam od tematu.
OdpowiedzUsuń@ pc
więc pewnie nie ma tu między nami sporu. chociaż pytanie o to, czy możemy oceniać czyjeś postawy, skoro sami żeśmy nie sa kryształowi, jest nurtujące. wydaję mi się, że w pewnych okolicznościach mamy takie prawo. chociaż pewien Gość większy ode mnie wypowiedział się w tej kwestii inaczej, ale tam chodziło o rzucanie kamieniami.
@ P.
OdpowiedzUsuńzazwyczaj zanim pokaze jakis swoj tekst swiatu przekazuje go zonie z prosba o korekte, tym razem tego nie zrobilem, a na lekcjach polskiego zazwyczaj spalem - teraz mam za swoje
adam
@ PC
OdpowiedzUsuńbyc moze jest tak, ze prokuratura dziala zgodnie z zasada "z wiekszego na mniejsze", ale jak to sie ma do zalozenia, ze to obiektywny organ stojacy na strazy praworzadnosci i praw obywateli? jak odroznic sytuacje, gdy prokuratura rzeczywiscie i obiektywnie jest do czegos przekonana, a kiedy tylko stosuje swoiste techniki licytacyjne? jak prokurator wnosi o wymierzenie kary np. 4 lat pozbawienia wolnosci, to znaczy to, ze taki jest obiektywny poglad obiektywnego organu czy tez, ze to tylko gra i nalezy podzilic kare przez pol? a kto powinien decydowac o tym, czy ocenic to jako prawde czy licytacje?
akurat wymioniona Pani Prokurator tego dpk nie stosowala, ale inne dotyczace narkotykow podobnego charkteru i rodzaju. rozmowa szybko zeszla na definiowanie znacznosci, wspomniane wyroki i owe fatalne 80 gramow (wszystko w kontekscie tego ile mozna dac za 16 gramow). wtedy zostalo podane takie wytlumaczenie jak to opisalem, slowo w slowo.
nie mam zalu do Pani Prokurator, a jezeli chcialem zwrocic na cokolwiek uwage, to na swoisty modus vivendi naszych prokuratorow. mozna byc twardym szeryfem, ale nie w ten sposob. bo po takim expose prokuratora podejrzany wychodzi z jego gabinetu utwierdzony w przekonaniu (czesto juz gleboko zakorzenionym), ze nie chodzi o zadna sprawiedliwosc, tylko o prawo silniejszego.
perspektyw zwiazanych z "pojsciem w proces" wolalbym nie komentowac. adwokat nie moze zmienic praktyki prokuratorskiej inaczej niz poprzez sad, a skoro tak, to szanse sa male.
adam
Ustosunkowując się wpierw do pierwszego akapitu, to za Maćkowym halibutem - zdaje się rozmowie Eskimosów przyglądał się taki dostojny, biały wilk o pysku natchnionego profesora poety - wyszedłbym z założenia, że w tego typu sytuacjach powinieneś być właśnie takim Białym Wilkiem Palestry, pilnującym halibuta i dokonującym za niego wyboru, węsząc czy aby postępowanie chcących go złowić Eskimosów jest kryształowe w intencjach i u samych podstaw zgodne z przyjętymi regułami gry, które przecież znasz:) I nie myl z Bitbulem Palestry, bo to już znak zastrzeżony do działań specjalnych innych niż tu dyskutowane;)
OdpowiedzUsuńTaki przykład z podwórka: grupka kibiców popularnego śląskiego klubu piłkarskiego o mało skomplikowanych konfiguracjach owłosienia na głowie urządziła sobie zabawę w jednym z miejscowych lokali polegającą na rzucaniu krzesłami do celu, a ściślej w ochronę. Prokurator przyjmuje, że krzesło to „podobnie niebezpieczny przedmiot” w rozumieniu 159 k.k. i taki też zarzut stawia. Potem jest już łatwo i z górki. Czary mary, wniosek o areszt, wysokie zagrożenie karą i chłopaki leżą 3 miesiące. Formuła wydobywcza aresztu na część kibiców śląskiego klubu działa nadzwyczaj korzystnie bo poddają się karze za 159 k.k. i dostają po 2 latka w zawieszeniu na 5. Część daje się przekonać, że krzesło jest w rozumieniu ustawy tak samo niebezpiecznym przedmiotem jak guma kulka czy grzebień i idzie do sądu. Ten zmienia kwalifikację na 158 k.k. i padają kary 1/3. Jaka była intencja prokuratora przy stawianiu zarzutu ze 159? Nie wiem. Może był właśnie takim zdemoralizowanym szeryfem, stawiającym ponad obiektywny ład prawny prawo silniejszego. Możliwe też, że przez ostatnie kilkanaście lat kodeksem karnym jedynie czesał włosy i święcie był przekonany o swojej słuszności. Naprawdę nie wiem. Tylko jakie to ma znaczenie?
Mając na uwadze powyższy przykład i dziesiątki innych uważam, że w ogóle wiara z perspektywy obrońcy w jakikolwiek obiektywizm po stronie organów ścigania siłą rzeczy musi stać w sprzeczności z działaniem na korzyść klienta. Młodym jeszcze, idealizm ciągle we mnie drzemie, ale przyjmując Twój punkt widzenia i założenie, że wyidealizowany prokurator określany jako obiektywny organ machiny sprawiedliwości ma rację to w takiej konfiguracji gdzie jest miejsce dla obrońcy? Zdaje się rolą obrony właśnie jest zbadanie wszelkich aspektów sprawy, mnożenie wątpliwości i wytykanie błędów oskarżenia. Nawet w przypadku obiektywnego przekonania o winie klienta.
Wracając na właściwy tor dyskusji nie uważam, że w Twoim konkretnym przykładzie decyzja o poddaniu się karze była błędna czy nieuzasadniona. Daleki jestem od jakichkolwiek kwestii ocennych. Wręcz zdaje się, że była to decyzja słuszna i korzystna, a ten drugi wyrok był raczej kwestią szczęśliwego przypadku, którego prawdopodobną genezą był dobry humor prokuratora i lenistwo sądu. Mi od początku chodzi jedynie o to, że jak już na to ustępstwo się przystaje, przyklepuje wymiar kary i godzi na przyjęcie określonej kwalifikacji, to z całym bagażem ryzyka z tym związanego traci się prawo do krytykowania drugiej strony, z którą się w taki układ weszło. Tym samym jakkolwiek oschła w swojej formie Pani Prok. według mnie miała prawo przyjmować punkt widzenia, któremu dała wyraz, a nie godząc się z nim nie powinno się było iść w jakikolwiek układ, a z kolei godząc się nie powinno krytykować wyrażanego przez nią stanowiska, które przecież summa summarum zostało przez obronę zaaprobowane.
Co do reszty - zgadzam się. Nie powinno tak być. Ale tak jest.
Pzdr,
pc