poniedziałek, 16 maja 2011

Łzy kontystki

O tej dziewczynie wiemy niewiele. W 1953 roku pracowała w magazynie drukarni Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Wówczas  miała 21 lat i po sześciu tygodniach zwolniła się, albo ją zwolniono. Była kontystką.

Najprawdopodobniej w roku 1998 starała się o aplikację adwokacką i złożyła oświadczenie lustracyjne (czy to możliwe, że jej się wtedy chciało zostać adwokatem?). Nie ujawniła epizodu z magazynu drukarni, sprzed 45 lat dzięki czemu, po długim procesie, została ostatecznie uznana za kłamcę lustracyjnego. Tę smutną historię możecie przeczytać w  jednym z biuletynów SN (wyrok II KK 247/03).

Sprawa kontystki dowodzi jak dziwna jest konstrukcja ustawy lustracyjnej (poprzedniej  i obecnej). Sąd nie może miarkować sankcji i dostosować jej do wagi kłamstwa (obecnie sąd dyscyplinarny). To tak jakby za kradzież gumiaków karać, jak za kradzież miliona dolarów w banknotach o niskich nominałach. Przecież gdyby oświadczenie lustracyjne było składane po pouczeniu odpowiedzialności karnej (art. 233 par. 6 k.k.), to nieszczęsnej kontystki zapewne nikt by nie sądził,  a jej kariera adwokacka mogłaby się wspaniale rozwinąć. Zatajenie  sześciu tygodni zatrudnienia w magazynie drukarni, jest czynem o znikomej szkodliwości społecznej, bo przecież nie wiązało się z jakąkolwiek formą pracy operacyjnej, ukierunkowanej na zwalczanie opozycji.

Problem ten – jak się wydaje – dostrzegł ostatnio Trybunał Konstytucyjny, uznając, że art. 21f ust. 2 ustawy z 18 października 2006 r. o ujawnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944-1990 oraz treści tych dokumentów jest niezgodny z art. 2 i art. 65 ust. 1 w związku z art. 31 ust. 3 konstytucji (sygn. K 19/08, wyrok z 19.4.2011). Przepis ten przewidywał jeden tylko rodzaj kary dyscyplinarnej – najwyższy (regulacja z art. 30 poprzedniej ustawy lustracyjnej prowadziła do tożsamych skutków). Wciąż nie ma jeszcze uzasadnienia, ale najpewniej o rozstrzygnięciu zadecydował właśnie brak możliwości miarkowania sankcji i automatyzm najsurowszej kary. Teraz korporacyjny sąd  dyscyplinarny rozstrzygnie czy kłamstwo było „duże”, czy „małe”, czy kłamca zostanie z skreślony z listy adwokatów, czy jedynie pójdzie do piekła.

Trybunał próbował otrzeć kontystce łzy. Kilka lat za późno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz