W
tej sprawie kilka osób już w areszcie. Jedna wyszła cudem (przez Pana Maćka
Burdę) wskutek zażalenia. Można było spodziewać się wszystkiego, ale nie tego.
Nieodurzony
zatrzymany uśmiechem od ucha do ucha, ciesząc się ze spotkania w korytarzu prokuratury, powitał swojego
obrońcę. Zadowoleni, uśmiechnięci policjanci też. Wszyscy zastani konwersowali
niczym bohaterowie sitcomów z lat 90’ – brakowało tylko salw śmiechu zza kadru,
ale w tym dzielnie pomagał policjantom zatrzymany, a gdy on żartował, to oni
szczerze śmiali. Na przesłuchaniu nie przyznał się, odmówił wyjaśnień, spojrzał
parę razy jak kot ze Shreka (to cytat
z funkcjonariusza). Tylko na obrońcy
pytania powiedział, że jest zorganizowany
i poważny, uczesany i przezorny (to cytat wiadomo skąd). Przesłuchujący
robił wysoką kulturę procesową.
Podejrzany
wyszedł na dozorze i poręczeniu.
Obrońca
zapytała policjantów nieufnie, co to wszystko oznacza – dlaczego oni mili tacy
i kciuki wręcz trzymają, a zatrzymany nieobity, mimo że im nieznany i nieprzychylny
procesowo ani informacyjnie. Funkcjonariusz na to – żartem: przecież my się nie znęcamy nad zatrzymanymi!
Już
niezatrzymany czekał pod gołym niebem na dwa zdania. Ptaki śpiewały mu w języku
zrozumiałym tylko dla mieszkańców tej krakowskiej dzielnicy, która miała być
numerem jeden, ale nie wytrzymała konkurencji.
Jeśli
to się dzisiaj faktycznie wydarzyło, to sława Posłańcowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz