W
tym mieście dzieci jeszcze długo będą biegały z nożami i
maczetami. Będą odcinały wrogom kończyny i zabijały ich. Będą
nienawidziły policji. Będą złe jak ci, którzy je ścigają.
Było
tak:
Kazałem
jej wrócić na komisariat. I tak od tygodnia się nad nią znęcałem,
więc jeszcze trochę cierpienia nie mogło zaszkodzić. Sprawdziłem
czy umie pracować 36 godzin bez przerwy, czy dobrze znosi nawał
zadań, deprecjonowanie, niezadowolenie, narzekanie. Był piątek,
popołudnie, dzień wagarowicza. Zgodziła się bez entuzjazmu.
Współautorka Kamila Czajkowska wyraźnie słabła, ale obiecała,
że pójdzie do naczelnika.
Kilka
godzin wcześniej nie udało jej się spotkać z Bohaterką. Nawet
jej nie zobaczyła. Widziała tylko tatę (skupiony, napięty) i mamę
(rozedrganą, płaczącą). Czekali pod komisariatem.
Bohaterka
od 9 rano spędzała dzień wagarowicza z policjantami. Powinna być
w szkole (jak stwierdził ważniejszy policjant), ale nieopatrznie
posiadała w swym plecaku dwa jointy z marihuaną. To było
oczywiście strasznie głupie. Od marihuany dziewczęta robią się
grube i nieciekawe, a w konsekwencji kończą w biedzie, wiążąc
się z życiowymi nieudacznikami. Nie każdą jednak stać na sądy
analityczne a priori.
Dwa
jointy w plecaku piętnastolatki to jest dla policji gruba sprawa.
Należałoby zaangażować czterdziestu detektywów, ale takimi
siłami nie dysponuje lokalny komisariat. Tymczasem ona się śmiała
w czasie zatrzymania. Śmiała się rozmawiając z funkcjonariuszami!
Sprawę trzeba więc zbadać gruntownie, a braki kadrowe nie
wykluczały skorzystania z metody łatwej i skutecznej: milicyjnego
zatrzymania wydobywczego. Przecież wcale nie było ważne, że z
dziewczyną jest jakiś problem, skoro w tym wieku nie potrafi –
niczym Stachura – wskazując powietrze wyrzec: This is my hash.
Można ją było poświęcić, uwięzić, wprowadzić w świat
bardziej zaawansowanej patologii (przyjaźnie z izby dziecka to jak
przyjaźnie z modelarni – na całe życie). Wszak śmiała się i
nie chciała powiedzieć skąd to ma. Ta fascynująca zagadka
pochłonęła śledczych, a kiedy prawdziwy mężczyzna złapie trop,
to dobro nastolatki nie ma żadnego znaczenia.
Funkcjonariusz
prowadzący sprawę poinformował zatem rodziców: córka nie chce
powiedzieć skąd ma ziele, to my ją trzymamy 48 godzin. Właśnie z
tego powodu współautorka Kamila Czajkowska udała się na
komisariat. Bohaterkę odwieźli już na izbę dziecka, więc
rozmawiała z funkcjonariuszami.
Policjant
prowadzący sprawę: nie powiedziała od kogo to ma. My musimy
wszystko sprawdzać od drugiej strony. Mamy 48 godzin, trzeba szukać,
przesłuchiwać świadków. Ona się śmiała. Trzeba będzie
czekać. Na izbie dziecka jest bezpieczna, ma jedzenie, ubrania
czyste. Nie można nic zrobić. Nie można jej wypuścić.
Po
tej rozmowie współautorka Kamila Czajkowska udała się do
samochodu. Brak możliwości przeciwstawienia się uwięzieniu tej
nastolatki to piękne zwieńczenie tygodnia. Właśnie wtedy kazałem
jej z powrotem iść na komisariat. Podobno tato Mika Tysona, kazał
mu tak kiedyś wrócić na ulicę i wziąć rewanż na jakiś
zbójach. Mike bał się, ale wrócił i wygrał. Przez jakiś czas
kontynuował tę passę. Niestety ja nie byłem tatą (Kamili), a ona
Tysonem.
Pani
policjantka kierująca zespołem zajmującym się nieletnimi uznała,
że najlepszym miejscem do rozmowy ze współautorką Kamilą
Czajkowską jest poczekalnia (z której korzystali wówczas inni
petenci). Wierzyła w liczbę 48. Na resztę spuśćmy kurtynę
miłosierdzia.
Ten
ważniejszy pan policjant uśmiechał się dobrotliwie.
Stwierdził, że jak on dziewczynki nie zamknie, to przełożeni
będą mieli pretensje, że policjanci mają 48 godzin („niech Pani
sobie przeczyta ustawę”), że są przesłanki, bo przecież ona
powiedziała, że nic nie powie, a mogła by się z koleżankami
kontaktować. Współautorka Kamila Czajkowska przełamując
zmęczenie fizyczne i psychiczne stwierdziła przytomnie, że
przecież Bohaterka nie została jeszcze przesłuchana i jeszcze nie
wiadomo co powie, szczególnie, że najpewniej skorzysta z pomocy
prawnej. Rozmówca stwierdził jednak, że policjanci zawsze
rozmawiają jak zatrzymują i to nie jest protokołowane, ale
wystarczające. Te rozmowy, to wszystko co trzeba do zatrzymania.
Współautorka
poprosiła o stanowisko na piśmie, z potwierdzeniem, że zatrzymanie
wynika z nieformalnych rozmów, podczas których dziecko miało
stwierdzić, że nie ujawni skąd miało narkotyki, że przełożeni
robiliby kłopoty, gdyby nie została zatrzymana, że 48 godzin to
taka praktyka. Odmówił.
Do
biura przyjechała wściekła. Nie była już zmęczona.
Pokrzykiwała. Wymogła na mnie żebym zadzwonił do tego naczelnika.
Nie miało to większego sensu, pozostaliśmy przy swoich
stanowiskach.
Teraz
jest noc. Być może ci, którzy zatrzymali Bohaterkę opijają
pierwszy dzień wiosny. Być może ci, którzy dowiedzieli się o
zatrzymaniu Bohaterki ostrzą już noże.
Relacja współautorki
z porannego przesłuchania w kolejnym odcinku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz