sobota, 22 marca 2014

Dzień wagarowicza

W tym mieście dzieci jeszcze długo będą biegały z nożami i maczetami. Będą odcinały wrogom kończyny i zabijały ich. Będą nienawidziły policji. Będą złe jak ci, którzy je ścigają.

Było tak:

Kazałem jej wrócić na komisariat. I tak od tygodnia się nad nią znęcałem, więc jeszcze trochę cierpienia nie mogło zaszkodzić. Sprawdziłem czy umie pracować 36 godzin bez przerwy, czy dobrze znosi nawał zadań, deprecjonowanie, niezadowolenie, narzekanie. Był piątek, popołudnie, dzień wagarowicza. Zgodziła się bez entuzjazmu. Współautorka Kamila Czajkowska wyraźnie słabła, ale obiecała, że pójdzie do naczelnika.

Kilka godzin wcześniej nie udało jej się spotkać z Bohaterką. Nawet jej nie zobaczyła. Widziała tylko tatę (skupiony, napięty) i mamę (rozedrganą, płaczącą). Czekali pod komisariatem.

Bohaterka od 9 rano spędzała dzień wagarowicza z policjantami. Powinna być w szkole (jak stwierdził ważniejszy policjant), ale nieopatrznie posiadała w swym plecaku dwa jointy z marihuaną. To było oczywiście strasznie głupie. Od marihuany dziewczęta robią się grube i nieciekawe, a w konsekwencji kończą w biedzie, wiążąc się z życiowymi nieudacznikami. Nie każdą jednak stać na sądy analityczne a priori.

Dwa jointy w plecaku piętnastolatki to jest dla policji gruba sprawa. Należałoby zaangażować czterdziestu detektywów, ale takimi siłami nie dysponuje lokalny komisariat. Tymczasem ona się śmiała w czasie zatrzymania. Śmiała się rozmawiając z funkcjonariuszami! Sprawę trzeba więc zbadać gruntownie, a braki kadrowe nie wykluczały skorzystania z metody łatwej i skutecznej: milicyjnego zatrzymania wydobywczego. Przecież wcale nie było ważne, że z dziewczyną jest jakiś problem, skoro w tym wieku nie potrafi – niczym Stachura – wskazując powietrze wyrzec: This is my hash. Można ją było poświęcić, uwięzić, wprowadzić w świat bardziej zaawansowanej patologii (przyjaźnie z izby dziecka to jak przyjaźnie z modelarni – na całe życie). Wszak śmiała się i nie chciała powiedzieć skąd to ma. Ta fascynująca zagadka pochłonęła śledczych, a kiedy prawdziwy mężczyzna złapie trop, to dobro nastolatki nie ma żadnego znaczenia.

Funkcjonariusz prowadzący sprawę poinformował zatem rodziców: córka nie chce powiedzieć skąd ma ziele, to my ją trzymamy 48 godzin. Właśnie z tego powodu współautorka Kamila Czajkowska udała się na komisariat. Bohaterkę odwieźli już na izbę dziecka, więc rozmawiała z funkcjonariuszami.

Policjant prowadzący sprawę: nie powiedziała od kogo to ma. My musimy wszystko sprawdzać od drugiej strony. Mamy 48 godzin, trzeba szukać, przesłuchiwać świadków. Ona się śmiała. Trzeba będzie czekać. Na izbie dziecka jest bezpieczna, ma jedzenie, ubrania czyste. Nie można nic zrobić. Nie można jej wypuścić.

Po tej rozmowie współautorka Kamila Czajkowska udała się do samochodu. Brak możliwości przeciwstawienia się uwięzieniu tej nastolatki to piękne zwieńczenie tygodnia. Właśnie wtedy kazałem jej z powrotem iść na komisariat. Podobno tato Mika Tysona, kazał mu tak kiedyś wrócić na ulicę i wziąć rewanż na jakiś zbójach. Mike bał się, ale wrócił i wygrał. Przez jakiś czas kontynuował tę passę. Niestety ja nie byłem tatą (Kamili), a ona Tysonem.

Pani policjantka kierująca zespołem zajmującym się nieletnimi uznała, że najlepszym miejscem do rozmowy ze współautorką Kamilą Czajkowską jest poczekalnia (z której korzystali wówczas inni petenci). Wierzyła w liczbę 48. Na resztę spuśćmy kurtynę miłosierdzia.

Ten ważniejszy pan policjant uśmiechał się dobrotliwie. Stwierdził, że jak on dziewczynki nie zamknie, to przełożeni będą mieli pretensje, że policjanci mają 48 godzin („niech Pani sobie przeczyta ustawę”), że są przesłanki, bo przecież ona powiedziała, że nic nie powie, a mogła by się z koleżankami kontaktować. Współautorka Kamila Czajkowska przełamując zmęczenie fizyczne i psychiczne stwierdziła przytomnie, że przecież Bohaterka nie została jeszcze przesłuchana i jeszcze nie wiadomo co powie, szczególnie, że najpewniej skorzysta z pomocy prawnej. Rozmówca stwierdził jednak, że policjanci zawsze rozmawiają jak zatrzymują i to nie jest protokołowane, ale wystarczające. Te rozmowy, to wszystko co trzeba do zatrzymania.

Współautorka poprosiła o stanowisko na piśmie, z potwierdzeniem, że zatrzymanie wynika z nieformalnych rozmów, podczas których dziecko miało stwierdzić, że nie ujawni skąd miało narkotyki, że przełożeni robiliby kłopoty, gdyby nie została zatrzymana, że 48 godzin to taka praktyka. Odmówił.

Do biura przyjechała wściekła. Nie była już zmęczona. Pokrzykiwała. Wymogła na mnie żebym zadzwonił do tego naczelnika. Nie miało to większego sensu, pozostaliśmy przy swoich stanowiskach.

Teraz jest noc. Być może ci, którzy zatrzymali Bohaterkę opijają pierwszy dzień wiosny. Być może ci, którzy dowiedzieli się o zatrzymaniu Bohaterki ostrzą już noże.

Relacja współautorki z porannego przesłuchania w kolejnym odcinku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz