To
była straszliwa zbrodnia. Ściął co najmniej dziesięć i ususzył.
Sąd Okręgowy dostrzegł wprawdzie okoliczności łagodzące, ale
orzekł karę pozbawienia wolności. Apelacja niewiele zmieniła,
jednak dzięki niej znamy historię tego bezwzględnego przestępcy
(wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z dnia 22 czerwca 2012, sygn.
II Aka 177/12, KZS 2012/10/96). Trzeba mieć nadzieję, że nie
zmarnował czasu spędzonego w jednostce penitencjarnej i żyje teraz
z popełniania zupełnie innych przestępstw.
Zakład
karny jest bowiem najlepszym miejscem dla zbrodniarzy suszących
ziele konopi innych niż włókniste. Dobrze, by spędzili w nim co
najmniej 3 lata, zyskując czas na staranną i wszechstronną
edukację oraz zapoznanie się z regułami czy też kulturą życia
więziennego. Osobiście jestem zwolennikiem takiego rozwiązania,
przy czym byłoby jeszcze lepiej, gdyby za suszenie tych groźnych
roślin orzekano karę śmierci. Zresztą jako neofita próbujący
zachować pełną abstynencję, oraz wymagający jej od osób, z
którymi łączą mnie więzi zawodowe i emocjonalne, byłbym
szczęśliwy gdyby takie same kary orzekano za poddawanie innych
roślin procesom prowadzących do uzyskania alkoholu etylowego.
Rzeczywistość albo śmierć.
Póki
co, zgodnie z powszechnie obowiązującą wykładnią art. 53 ust. 1
i 2 oraz art. 63 ust. 1 i 3 ustawy o przeciwdziałaniu narkomani,
suszenie konopi innych niż włókniste to wytwarzanie środka
odurzającego. Zestawiając przywołane orzeczenie Sądu Apelacyjnego
w Katowicach (jak również orzeczenia innych Sądów Apelacyjnych)
oraz orzeczenie Sądu Najwyższego z dnia 23.9.2009 (I KZP 10/09)
uzyskujemy możliwość przyjęcia, że ususzenie jednego krzaka,
stanowi zbrodnię zagrożoną karą od trzech lat pozbawienia
wolności. To ekscytujące dla adwokata spłacającego kredyt
zaciągnięty we frankach szwajcarskich i obciążonego licznymi
obowiązkami alimentacyjnymi. Gdyby zbrodniarzom groziła jednak
kara śmierci, to płaciliby lepiej.
Dobro
zwyciężyło już w roku 2005, kiedy to Sąd Najwyższy dokonał
wykładni art. 40 i 49 poprzedniej ustawy o przeciwdziałaniu
narkomani (były to przepisy analogiczne do art. 53 i 63 obecnej
ustawy). Wówczas Najjaśniejszy Sąd doszedł do przekonania, że
nie ma żadnych podstaw, by pojęcie „wytwarzania” ograniczać
jedynie do obróbki chemicznej, zaś działania wykraczające poza
uprawę i zbiór należy uznać właśnie za wytwarzanie i
kwalifikować wykorzystując art. 40 (obecnie 53) ustawy (IV KK
14/05). Za Sądem Najwyższym podążyły Sądy Apelacyjne. Osoby
wrażliwe mogłyby mieć wątpliwości, bo skoro w art. 53 upn
wyszczególniono przetwarzanie słomy makowej, a nie wymieniono ziela
konopi, to może suszący ziele odpowiada jedynie za jego posiadanie.
W języku potocznym suszenie trudno też utożsamiać z wytwarzaniem
(powiedzcie babci sąsiadce, że wytwarza suszone śliwki – nazwie
was zboczeńcami). Osoby wrażliwe pomyślą więc: wsadzajmy ludzi
na lata do więzienia, a nawet zabijajmy ich,
czyńmy to jednak z delikatną ostrożnością, tylko wówczas gdy
święty, racjonalny prawodawca pozwala.
Sprawę
załatwia jednak ustawowa definicja „wytwarzania”. To między
innymi „czynności, za pomocą których mogą być otrzymywane
środki odurzające” (art. 4 pkt. 35 upn). Już dziadek Wróblewski
pisał, że taka definicja zabija język potoczny i znaczenia do
których jesteśmy przyzwyczajeni. W ustawowej fikcji wszystko jest
wytwarzaniem, również suszenie i jakakolwiek dyskusja nie ma sensu.
Ta fikcja stoi na straży rzeczywistości, chroni nas i nasze
jeziora.
Koszty
korzystania z tych fikcyjnych pojęć są jednak ogromne, a
wystąpienie o ich zwrot niemożliwe. Znakomita większość
praktykujących na niwie prawa karnego nie stroni więc od alkoholu,
a z tym jest jak z Chew-Z: kto raz spróbuje, nigdy nie wraca do
stanu poprzedniego. Nawet incydentalne próby na zawsze zmieniają
parametry aparatu poznawczego. Ułatwiają stosowanie przepisów
ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, ale użytkownicy alkoholu
wcale nie porządkują swej rzeczywistości. Każdy ma Palmera
Edritcha. Takiego, na jakiego zasłużył.
Ale - czym jest rzeczywistość?
OdpowiedzUsuńzając
bazując na notce z wikipedii - w tytule chodzi o ujęcie obiektywne, jednakowoż, mając na uwadze doświadczenie życiowe, jak też popełnioną niegdyś pracę magisterską bliższe mi jest ujęcie fenomenologiczne. Stąd pesymistyczne zakończenie bo jeśli dobrze spojrzeć w lustro, to w końcu da się dostrzec trzy stygmaty: stalowe oczy, zęby i ramię. To bywa rzeczywistość. Może subiektywna, ale właśnie z tego powodu najbardziej dotkliwa. Tego bardzo trudno się trzymać. Dlatego słabsi muszą się odurzać.
Usuń