Kiedy ją wypuszczali telefon
policjanta zagrał „Love will tear us apart” Joy Division. Miała 14 lat, więc
okolicznościowe pocałunki wymieniliśmy tylko z mamą. Był entuzjazm, radość i
słońce, choć o poranku wszystko wyglądało niezbyt optymistycznie. Zaleciliśmy
jej, żeby została księżniczką, bo margines
społeczny nie szanuje dziewcząt popełniających przestępstwa, ale ona stwierdziła,
że już księżniczką jest, więc nasze rady były co najmniej spóźnione.
Osoba, która czytała kodeks
postępowania karnego nie powinna chodzić do sądu rodzinnego. Szczególnie jeśli – jak my –
uważa, że uczestnictwo w procesie karnym, w roli obrońcy, to jedna z najlepszych aktywności, jakiej
człowiek może oddawać się bez ściągania ubrania. Standard przypisania winy dziecku
jest znacznie niższy niż w przypadku dorosłych. Księżniczki nie przebadano
psychiatrycznie (a trzeba było), nie powołano biegłego który oceniłby stopień obrażeń pokrzywdzonej, nie
zabezpieczono sms-ów z groźbami. Oczywiście
sąd nie słuchał świadków na rozprawie. Na szczęście sąd posłuchał Adama.
Sprawa księżniczki jest kolejną,
która dowodzi, że kodeks postępowania karnego jest jednak poradnikiem dla
idiotów. Sędziowie mądrzy i sprawiedliwi
wcale go nie potrzebują. Orzekają na przykład poprawczak w zawiasach i
wszyscy skaczą z radości. Uważaliśmy, że to najbardziej sprawiedliwe rozstrzygnięcie na świecie, chociaż zapadło z naruszeniem
wielu zasad procesu, a także z pokrzywdzeniem pokrzywdzonej. Gdybyśmy prowadzili
to żmudne postępowanie, efekt byłby
pewnie taki sam, przy czym nie zostałby osiągnięty z tą lekkością, swobodą i szybkością
(zaledwie 3 miesiące „poprawczakowego aresztu”).
Wielbicielom procesu prowadzonego zgodnie z kodeksem postępowania
karnego pozostaje w takich sytuacjach stara myśl Baudelaire'a, zgodnie z którą: „prawdziwy bohater
bawi się sam”, o czym i księżniczka winna pamiętać wikłając się w coraz to
trudniejsze relacje społeczne.
Nie wiem czemu ale najbardziej intryguje mnie pierwsze zdanie. Pierwsze zdanie musi być dobre nawet jeśli jest nieprawdziwe. To jest dobre.
OdpowiedzUsuńAle właśnie tak było. Bez tego telofonu policjanta nie byłoby o czym pisać chyba
OdpowiedzUsuń