czwartek, 16 lutego 2012

Klapki służbowe


Zaproponowałem żeby ściągnął skarpetki.  Nie posłuchał mnie i przemknął przez zaśnieżony placyk przed prokuraturą. Wskoczył  do samochodu i poczuł, że jest wolny.

Chwilę wcześniej policjant przejął służbowe klapki. Zrobił to z zachowaniem koniecznych procedur – odmówił wzięcia ich do ręki zanim nie włożył czarnej, skórzanej, służbowej rękawiczki. Odzyskanie wolności nie było możliwe bez zdania tych klapek. Pomimo, że policjanci otrzymali od prokuratora nakaz zwolnienia, nie mogli powrócić na komisariat bez ekwipunku, zresztą długo tłumaczyli nam, że muszą się z niego rozliczyć. Byli gotowi wziąć klapki razem z klientem, a ich zachowanie wskazywało na determinację. Problem konsultowali z  oficerem  dyżurnym. Klient wahał się, bo koledzy nie odbierali telefonów, za oknem szalała śnieżyca, sklepy były zamknięte, a on miał rozstać się z tym marnym, lecz jednak obuwiem. Właśnie kiedy je w końcu oddał, zaproponowałem, że go podwiozę, przy czym uważałem, że drogę do samochodu najlepiej pokonać na bosaka, tak by w aucie ogrzać stopę w suchej skarpecie. Rady tej nie posłuchał.

Z historii tej płyną dwa wnioski:

1. Jeśli zdarza wam się popełniać przestępstwa  kradzieży z włamaniem, to hartujcie stopy. Zatrzymaniu zawsze towarzyszy przejęcie całego waszego obuwia celem wykonania opinii traseologicznych. Na czas zatrzymania otrzymujecie  służbowe klapki, ale z powyższego przykładu wynika, że w pewnych układach procesowych możecie je stracić, co w warunkach zimowych może być niekomfortowe.


2. Jeśli wykonujecie zawód adwokata, to obok koła zapasowego zawsze powinniście mieć jakieś buty dla potrzebującego. Najlepiej klapki, bo zwykle pasują bez względu na rozmiar.









2 komentarze:

  1. Ciekawe co by oficer dyżurny poradził, gdyby do badania przejęto mu spodnie, a najlepiej jeszcze slipki.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja byłem ostatnio mile zaskoczony bo funkcjonariusze z którymi rozmawiałem przez telefon w sprawie pewnego młodego dżentelmena od razu zasugerowali żebym przyjechał z ubraniem i butami na zmianę. Dodam, że to był jeden z tych emocjonujących momentów, kiedy jedzie się na komisariat w zasadzie nie wiedząc dokładnie o co chodzi, więc sam bym nie wpadł na to.

    OdpowiedzUsuń