wtorek, 5 kwietnia 2011

Oszczędne

koleżanki z wiodących kancelarii powiedziały jej, że biorą na wszystko faktury. Na boazerię, keczup, napoje chłodzące, tapczany, telewizory, samochody, komputery, na te środki do czyszczenia różności. Na wszystko. Pozazdrościłem tego stanu emocjonalnego: kupujesz szczotkę do domowego kibla i wiesz, że odliczysz VAT i jeszcze podatek dochodowy. Jesteś wspólnikiem wielkiej firmy, a twoja szczotka jest 40 procent tańsza.  Wygrywasz na każdym kroku, przy każdej okazji. To wcale nie jest małostkowe i w ogóle się tego nie wstydzisz. Tak robią liderzy, ci którzy za kilka lat pozostaną w grze. To jest przyszłość, a kto tak nie robi jest nieudacznikiem, jeździ rowerem, albo samochodem na gaz.

Nie wiem dlaczego tak nie praktykujemy. Na pewno nie dlatego, że jesteśmy uczciwi, bo wiadomo, że nie jesteśmy. Zresztą nie domagała się, żeby zacząć robić podobnie, więc nie musiałem nic tłumaczyć. Pomyślałem tylko, że status prowincjonalnego adwokata nie jest najgorszą rzeczą, jaka może was w życiu spotkać.  

10 komentarzy:

  1. no wyszło, że raczej keczup niczym metafora. keczup kupują tak jakby za swoje, chociaż może chodzi o to, że jakoś gratis mają.

    OdpowiedzUsuń
  2. każdy ma jakiegoś bzika

    OdpowiedzUsuń
  3. eeeeee - czemu komentarze się nie wpisują - a było o niewolnictwie, szczotkach i keczupie, ale już nie będzie bo się obraziłem - bobas

    OdpowiedzUsuń
  4. już się pogodziłem - i napiszę to wszystko raz jeszcze. otóż w każdej szanujacej się kancelarii winien być keczup w lodówce, oczywiście ja tenże keczup kupuję, żądam wystawienia faktury, przekazuję do księgowości, gdzie księgowy uznaje to jako koszt mej działalności. powstaje pytanie: po co ten keczup? moi drodzy - keczup służy do oblewania niewolników, gdy źle pracują, patrzą w okono, piszą bez ładu i składu, powodując frustrację mej duszy. Wtedy biorę keczup i wylewam go im na ich białe koszule (potem wszyscy w sądzie wiedzą - ach znów mecnas naznaczył keczupem swego niewolnika, znów niewolnik nie dał z siebie wszystkiego) Wytłumaczę wam także czemu niewolnik - otóż to nie moje słownictwo - jeden z bardziej znanych mecenasów w gliwicach, od lat w szacownej palestrze, stosuje takie określenie w stosunku do grupki, całkiem licznej, swych kunta kinte, mnie także kiedyś nazywał niewolnikiem choć nie pracowałem w jego stadzie. pracowałem nieopodal, w tzw lekkim oddaleniu. ale wchodzą do kancelarii zawsze pytał mego byłego szefa: JAK TAM TWOI NIEWOLNICY? urocze. teraz o szczotce do muszli - możecie wierzyć lub nie początek tej historii jest p r a w d z i w y - otóż kancelaria została poddana renowacji (remontowi po prostu) i szczotka zniknęła, do dziś się nie odnalazała. Przez kilka tygodni razem z moimi aplikantami (z niewolnikami to ja żartowałem bom ludzki pan, jak to z kolei mawia pewien znany mi notariusz)postanowiliśmy radzić sobie bez szczotki. jednakże pewnego ranka stwierdziłem że tak dłużej być nie może (wyczyście muszlę bez szczotki to zrozumiecie - pewien mój kolega nie czyścił wogóle i z wakacji waracał wcześniej)zapadła decyzja: pani Magdo proszę iść do sklepu i kupić szczotkę, powiedziałem do pani Magdy. Poszła, wróciła, ze szczotką w dłoniach. mówię doniej: proszę fakturę do księgowego oddać aby vat i dochodowy odliczył. i tu zaczyna się dramat: panie mecenasie zapomniałem wziąć faktury. zapomniałam wziąć paragonu. Trudno powiedziałem udając się po keczup do lodówki (ten na szczęcie już bez vatu i 20% dochodowego) Oblanie keczupem nie wystrczyło, dalej miałem depresję spowodowaną zawyżonymi kosztami zakupu szczotki do muszli. Poszedłem dalej: kara finansowa dla p. Magdy równowartości vatu, dochodowego + 1000% bo czemu nie. dopiero wtedy depresja minęła. tak więc mieliśmy keczup, niewolnikó i sczotkę. nalezy też fakturować, majtki, skarpetki, buty, paski, rowery, garnitury, usługi pralnii chemicznej, jajecznicę w teatralnym niestety nie bo vatu nie odliczymy i dochodowego. z serdecznym pozdrowieniem nadawał z gliwic wuj bob

    OdpowiedzUsuń
  5. Niezły tekst Wuju Bobie, ja w ogóle jestem zwolennikiem księgowania zakupu szczotek nie tylko kancelaryjnych, ale i domowych, bo to niemoralne płacić podatki, jednakowoż raduje mnie komfort, że nie musz(l)ę o tym często myśleć. i nie myślę. ale kancelaryjną mam chyba zaksięgowaną (chociaż Aśka ma wątpliowości).

    OdpowiedzUsuń
  6. nawiązując jeszcze do tytułu "oszczędne" podsuń tym oto mecenaskom następujące rozwiązanie na bardziej oszczędny tryb życia - otóż - OBIAD NA KOSZT KLIENTA - to świetna forma oszczędzania - można nawet zamówić za dużo, potem poprosić o zapakowanie (oczywiście na koszt klienta) i wyżywić jeszcze dzieci, babcie i sąsiadów. był taki film braci c. i tenże mecenas zjadł tych obiadów setki. i za to głowny partner w kancelarii go nagrodził. czas spadac na lunch (oczywiście na koszt klienta) - oszczędnie. nadawał wuj bob (w kręgach 4-latków zwany bobasem)

    OdpowiedzUsuń
  7. zaksięgowana została u profesora. Teraz helokobaktery sobie takie małe własne kibelki nią czyszczą. Nawinęły włosy na zapałki i lecą z koksem.

    OdpowiedzUsuń
  8. w wyżej przedstawionej sytuacji mecenas prowincjonalny mógły przecież znaleźć złoty środek - odliczając podatek vat od przebitych opon rowerowych oraz kilku innych zawodowych akcesoriów - wrzucać bohatersko odebrane pieniądze do szklanego słoika, jak w pewnym animowanych filmie, z dziadkiem, skautem i domem unoszonym za pomocą baloników napełnionych helem. A kiedy kwota okaże się wystarczająca - przekazac na dobry cel. Na przykład kupując wszystkie kwiaty od pewnej emerytowanej, starszej Pani, siedzącej po dziesięć godzin dziennie w przejściu podziemnym nieopodal domu handlowego Jubilat, od której nikt nie chce kupić nawet jednego bukietu, a która ma pewnie w sobie zbyt wiele dumy, żeby żebrać. Myślę, że wtedy prowincjonalny mecenas stałby się trochę Robin Hoodem.

    OdpowiedzUsuń