niedziela, 10 kwietnia 2011

Niezwykła podróż Pomponiusza Flatusa

 
Kolejny przewrót kopernikański w teorii poznania nastąpi kiedy apl. adw. Adam Wojtaszczyk ogłosi dialogi oskarżonych B., zasłyszane na trasie Kraków – Zawiercie. Obaj ci mężczyźni z łatwością penetrują najdalsze nawet peryferia duchowego kosmosu, a ich aparat poznawczy pozwala na odtworzenie całej intelektualnej zawartości wszechświata (czy jak to tam pisał Hesse). Nie bez znaczenia jest fakt, że przepełniająca ich duchowa magma znajduje upust w krótkich, pozornie błahych komunikatach rzucanych znad kierownicy, z wzrokiem wbitym w horyzont i posępną twarzą. Kiedy więc jeden z B. przecina ciszę, a raczej szum wichru i silnika zdaniem: „pojeździłbym dzisiaj na motorze”, to tylko apl. adw. Adam Wojtaszczyk wie jak potężny i ważki był to przekaz. Jakkolwiek jemu jest łatwiej, bo zdolności percepcyjne są wprost proporcjonalne do prędkości i wieku pojazdu, którym porusza się obserwator, to jednak bazowy poziom wrażliwości również ma znaczenie. Do tego musicie dążyć.

Dalej miało być o tym, że słyszałem, że prof. Fryderyk Zoll uważa, że nie można być praktykiem i teoretykiem jednocześnie, z czym znowu nie zgadza się prof. Piotr Kardas. I o tym czy unurzanie apl. adw. Adama Wojtaszczyka w rzeczywistości umniejsza jego zdolność do sukcesów na niwie naukowej, a w szczególności czy dialogi oskarżonych B. nie powodują, iż jakakolwiek refleksja teoretyczna wyda mu się miałka, pozbawiona nie tyle kolorytu, co sensu. Po tych kilku zdaniach nastąpiła jednak noc czarna, a o poranku znalazłem książkę.

Rekomendował ją pewien człowiek, który zdradził mi przepis na tani, a zarazem efektowny strój kota. Z uwagi na tę przysługę, jakże istotną nie tylko w czasie karnawału, darzyłem go zaufaniem, więc niezwłocznie przystąpiłem do lektury. Od razu było wiadomo, że to o nas. O apl. adw. Adamie Wojtaszczyku, o mnie i wielu innych. Przeczytajcie „Niezwykłą podróż Pomponiusza Flatusa”, napisał to hiszpański adwokat Eduardo Mendoza, wcale nie będący nudziarzem. Będzie wam łatwiej kiedy zrozumiecie, że niejednokrotnie waszym prawdziwym zleceniodawcą jest mały chłopiec o imieniu Jezus, od którego i tak na końcu nie bierzecie kasy. Docenicie też, jak wielką rolę w wymiarze sprawiedliwości odgrywają oskarżeni B. i tysiące im podobnych, a nadto przyznacie rację profesorowi Kardasowi (o ile różnica zdań o której wspomniałem nie jest równie bliska prawdzie jak historia Pomponiusza).

Po lekturze tej książki wielu z was porzuci czytanie akt, szykowanie się do rozpraw, dostrzegając jak beznadziejna i przypadkowa jest rola obrońcy w procesie karnym. Inni, biorąc przykład z Kwadracjusza, będą w stosownych momentach szeptali święte litery S.P.Q.R. i tym życzę pomyślnych łowów. Cokolwiek się nie stanie zawierzcie rekomendacji Tego, który widział Przebranego Za Kota.

4 komentarze:

  1. Książkę przeczytam, rekomendowała mi ją równolegle Ta Co Kiepska Jest Z Geografii. Czy jednak mogłabym poznać tani a zarazem efektowny strój kota? Te wszystkie, które znam, nie dość, że małoefektowne są, to przy tym jeszcze bardzo drogie....

    OdpowiedzUsuń
  2. sekret stroju kota został mi dziś przekazany, ale chyba go z siebie nie dam rady wykrztusić. powód jest prozaiczny - boje się, że coś "pokiełbaszę".

    OdpowiedzUsuń
  3. Liczę, że mecenas Burda uchyli rąbka trajemnicy;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakkolwiek - jak to dzisiaj stwierdził sąd - jestem arogancki i bezczelny (podkreślając, że i w mowie i w piśmie), to trochę się boję. Niech szczegóły stroju kota pozostaną dla szerszej publiczności tajemnicą.

    OdpowiedzUsuń