środa, 12 listopada 2014

Miłość (ft. MB)


Byłam tego dnia u niego na widzeniu. Z trudem udało się dograć termin, który pasował też asyście. Asystował funkcjonariusz, któremu niestraszne okazało się moje późniejsze karkołomne i z góry przegrane przedsięwzięcie – był druhem szczerym, na krok nie opuścił, a przy tym odnalazł jasne strony swego zadania, za co pięknie dziękuję (za to – i nie tylko – po raz kolejny ukłony dla narkotyków KMP Kraków). Aresztowany jadł chleb z niejednego pieca i na niejednym balu bywał. Pojedynki, które stoczył za młodu okazały się dlań nie mniej kształcące, niż spożywane kawiory i wypijane trunki.

Ale nie o nich ta historia, mimo że dodali uroku. Historia jest o niej – a ona przynależy do niego – aresztowanego. Przynależność jej, oderwana aresztowaniem, odkleiła rutynę od codzienności. W próbach zaklejenia z powrotem tego, co winno tkwić, chciała spotkania po naszym spotkaniu, które obiecałam jej kilka razy. Traf chciał, że dzień nie miał zamiaru się skończyć, a wizja szesnastej przechodziła w godziny coraz bardziej wieczorne. Pozostając w kontakcie operacyjnym bezradna byłam jak dziecko, bo słowo nie szmata, a tu już grubo po dzienniku. Ona powiedziała, że przecież nie sypia, że od oderwania tylko przykleja co pozostało. Klejąc z nią razem w kontakcie umówiłam na noc. Myślałam, że chyba nie przyjdzie.


*


Wyszła zza plandeki. Może to była zresztą jakaś folia, w każdym razie coś w co robotnicy zawinęli kawałek schodów prowadzących do sądu. Mówiąc precyzyjnie, to nam się wydawało, że stamtąd wyszła, bo z jej perspektywy, mogła wyjść z zupełnie innego miejsca. Mogła nawet w tym innym miejscu pozostawać, pomimo rozmowy z nami. Po części tak zapewne było, bo ona zawsze nieco gdzie indziej, z nią zawsze jak z postaciami z ikony – patrząc w jej oczy zaglądasz w oczy Jurija Gagarina.

Była pierwsza w nocy. Popatrzyłem.

Ich złość, ich kpiny, ich amatorskie pretensje, że o tej godzinie nie mogą zasnąć w cieple, ich głupie pogróżki. Wszystko to jeszcze przed chwilą miało jakieś znaczenie, ale teraz ona odbierała talon, pytała i przekazywała informacje. Teraz wszystkie sputniki fotografowały nas, nie mając problemów z ustawieniem ostrości, bo noc była wyjątkowo jasna. Teraz nikt nie miał wątpliwości, że czas nie odgrywa najmniejszej roli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz