Byłam
tego dnia u niego na widzeniu. Z trudem udało się dograć
termin, który pasował też asyście. Asystował funkcjonariusz, któremu
niestraszne okazało się moje późniejsze karkołomne i z góry przegrane
przedsięwzięcie – był druhem szczerym, na krok nie opuścił, a przy tym
odnalazł jasne strony swego zadania, za co pięknie dziękuję (za to – i nie
tylko – po raz kolejny ukłony dla narkotyków KMP Kraków). Aresztowany jadł
chleb z niejednego pieca i na niejednym balu bywał. Pojedynki, które stoczył za
młodu okazały się dlań nie mniej kształcące, niż spożywane kawiory i wypijane
trunki.
Ale
nie o nich ta historia, mimo że dodali uroku. Historia jest o niej – a ona
przynależy do niego – aresztowanego. Przynależność jej, oderwana aresztowaniem,
odkleiła rutynę od codzienności. W próbach zaklejenia z powrotem tego, co winno
tkwić, chciała spotkania po naszym spotkaniu, które obiecałam jej kilka razy.
Traf chciał, że dzień nie miał zamiaru się skończyć, a wizja szesnastej
przechodziła w godziny coraz bardziej wieczorne. Pozostając w kontakcie
operacyjnym bezradna byłam jak dziecko, bo słowo nie szmata, a tu już grubo po
dzienniku. Ona powiedziała, że przecież nie sypia, że od oderwania tylko
przykleja co pozostało. Klejąc z nią razem w kontakcie umówiłam na noc.
Myślałam, że chyba nie przyjdzie.
*
Wyszła
zza plandeki. Może to była zresztą jakaś folia, w każdym razie coś w co
robotnicy zawinęli kawałek schodów prowadzących do sądu. Mówiąc precyzyjnie, to
nam się wydawało, że stamtąd wyszła, bo z jej perspektywy, mogła wyjść z
zupełnie innego miejsca. Mogła nawet w tym innym miejscu pozostawać, pomimo
rozmowy z nami. Po części tak zapewne było, bo ona zawsze nieco gdzie indziej,
z nią zawsze jak z postaciami z ikony – patrząc w jej oczy zaglądasz w oczy
Jurija Gagarina.
Była
pierwsza w nocy. Popatrzyłem.
Ich
złość, ich kpiny, ich amatorskie pretensje, że o tej godzinie nie mogą zasnąć w
cieple, ich głupie pogróżki. Wszystko to jeszcze przed chwilą miało jakieś
znaczenie, ale teraz ona odbierała talon, pytała i przekazywała informacje.
Teraz wszystkie sputniki fotografowały nas, nie mając problemów z ustawieniem
ostrości, bo noc była wyjątkowo jasna. Teraz nikt nie miał wątpliwości, że czas
nie odgrywa najmniejszej roli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz