Tak
się złożyło, że od niedawna Palestra ma za sobą rok Tuwima. Szczęście, że odpowiedzialni jej Członkowie
zdążyli w tamtym roku ogłosić o wydarzeniu, które już dziś. O kolejnym kroku
milowym w kształtowaniu kulturalnej i społecznej wrażliwości młodszych i
starszych przedstawicieli adwokackiego rzemiosła. To dzięki inicjatywie
Samorządu oraz determinacji i zaangażowaniu poszczególnych jednostek, z
prawdziwą przyjemnością można cytować Juliana Tuwima:
Dzisiaj wielki bal w
Operze.
Będzie
Koncert Gwiazd, Gwiazda Główna (gwiazda neutronowa*) i Gwiazdy Towarzyszące (gwiazdy
kwarkowe**). Będą Goście Specjalni (gwiazdy rozbłyskowe***).
Sam Potężny
Archikrator
Dał najwyższy
protektorat
(...)
Na afiszu -
Archikrator,
Więc na schodach
marmurowych
Leży chodnik
purpurowy
Ale
przede wszystkim - będzie Bal. I to już za chwilę. Zza szyby Kancelarii spowitej
w sobotnią ciemność prawie słychać niespokojne
uderzenia kół o bruk, jakiś zamęt, pośpiech. Entuzjastyczne pokrzykiwania,
nieśmiałe przywitania i pierwsze życzliwe uśmiechy. Dostojny szum cennych
silników, jazgot taksówek, pośpieszne stukanie wysokich obcasów.
Konie pienią się i
rżą,
Ryczą auta, tłumy
prą,
Wszędzie ostre
pogotowie,
Niecierpliwe wina
wrą,
U fryzjerów ludzie
mdleją,
Czekający za koleją (...)
Okolice
Opery przeżywają oblężenie. Ruchem kieruje funkcjonariusz w białych
rękawiczkach, wdzięcznym gestem kontrolując porządek opuszczania skrzyżowania.
Szef policji pierś
wysadza
I spod marsa sypiąc
skry,
Prężnym krokiem się
przechadza...
Co za gracja! Co za
władza!
Zajeżdżają futra,
fraki,
Lśniące laki,
szapoklaki,
Uwijają się tajniaki
Szczęśliwcy,
którzy już w Operze, czynią zapewne ostatnie poprawki nienagannych strojów. Strzepują
niewidzialne pyłki z mankietów i rozglądają się. Panie szturmują łazienki.
Panowie szturmują punkty obserwacyjne. Atmosferę przepełnia żądza i głód
fascynujących doznań muzycznych i kulturalnych.
W szatni tłok,
W lustrach - setki,
Potrzaskują
Damskie torebki,
Każda poprawia,
każda zerka -
I boty! numerek! bez
numerka!
I jeszcze pudrem
I jeszcze usta
I lustra lustrem
I znów do lustra
Są
towarzyscy. Poszukują i otrzymują serdeczności. Wymieniają grzeczności. Całują
się w policzki i przytulają. Opowiadają o tym, co spotkało ich w roku Tuwima i
jak jeszcze niedawno z sentymentem żegnali ten szczególny rok. Nad nimi muzy, Melpomene
i Polihymnia, lekko spocone, zacierają ręce z zadowolenia.
I buldogi i terriery
I szynszyle i
ordery,
Generały i wikingi,
Admirały i goeringi,
Bambirały,
bojarowie (...)
Ostro gra
orkiestra-kiestra,
Z czterech rogów,
czterech estrad
Pryska extra bluzgi
grzmiące,
Miedzią pluska i
mosiądzem
I bac! w blask, w
oklaski, brawo,
W- drgawki metalową
lawą
I jazz w blask
grzmiąc furioso (...)
Koncert
Gwiazd to niezapomniane przeżycie kulturalne, zwłaszcza w towarzystwie tak
znamienitym, jak dziś wieczorem. Uczestnik nakarmi więc zmysły do syta. Na cały
rok, na zaś, na wskroś. Nie samym chlebem wszak żyje adwokat.
Satanella - blasku
smuga
I oblana srebrną
lamą
Bystrych bioder
centryfuga!
...Z satyrycznym
erotyzmem
Na tajniaka tajniak
mruga. (...)
A tu dalej wrą w
zabawie,
I na scenie, rosnąc
w blaski,
Wybuchają białe
pawie
Ogniomiotem zórz
bengalskich,
Niestety, żołądki pozostają cielesne nawet w obliczu najwyższych doświadczeń duchowych. Zmęczeni
uczestnicy tego wydarzenia na pewno będą się posilali najwyborniejszymi
potrawami, podawanymi w sposób wykwintny. Zaprezentują najwyższej klasy maniery
konsumpcyjne. Ściszone rozmowy o co bardziej przejmujących ariach wkomponują się w tło posilania ciał.
Burbon z młodym
Rastakowskim
Serpentynę flaków
wcina,
Na talerzu Donny
Diany
Ryczy wół
zamordowany,
Dżawachadze, prync
gruziński,
Rwie zębami tyłek
świński,
Rozdzierane kaczki
wrzeszczą,
Tłuszczem ciekną, w
zębach trzeszczą,
A najgorzej przy
kawiorze:
Tam - na zabój, tam
- na noże,
Po
czasie smutnych pożegnań, ostatnich uśmiechów i spojrzeń, uczestnicy Balu wrócą
do domów. Nad ich bezpieczeństwem będą czuwali zawsze gotowi, kompetentni i dyskretni
funkcjonariusze Policji, którym nieobca jest wyszukana galanteria.
Słowikowski z
trzeciej śledczej
Mówi, że mu w
żółtych letczej,
Czarne palą jak
cholery,
A najgorzej - to
lakiery.
Macukiewicz z
jedenastki
Patrzy w szpice,
widzi gwiazdki:
Dobra pasta, połysk
śliczny,
Całkowicie
elekstryczny.
I
nie ma się co dziwić, że spektakularne wydarzenie, o którym mowa, organizowane jest raz do
roku. Ma wszak zaspokoić nieposkromiony apetyt na sztukę i kulturę. Nakarmić wrażliwość
tak spragnioną, że wręcz wyczerpaną. Nie będzie więc nadużyciem stwierdzenie,
że uczestnictwo w tegorocznym Balu to niezbędny element samorządowej egzystencji
każdego świadomego Członka Palestry.
Jeżeli komuś nie udało się w tym roku uczynić zadość tej miłej powinności, może dalej zgłębiać motyw balu w literaturze. Zaraz za Tuwimem polecam Bułhakowa.
Fragment udanej ekranizacji tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=GDuYlnXWAHk
*gwiazda
zdegenerowana powstała w ewolucji gwiazd o dużych masach, podczas wybuchu
supernowej lub kolapsu białego karła. Średnica gwiazdy neutronowej to 10-15 km,
masa: 1,4 do 2,5 mas Słońca. Łyżeczka materii neutronowej ma masę ok. 6
miliardów ton;
**zbudowana
z materii dziwnej. Istnienie materii spekulowane wewnątrz gwiazd neutronowych.
Dezintegracja nukleonów do materii kwarkowej i powstaje kwarkowa gwiazda;
***gwałtownie
zwiększają jasność w ciągu kilku minut lub godzin. wzrost jasności w całym
widmie. Głównie to ciemne czerwone karły, choć mogą nimi być również karły
brązowe.
Próbka adwokackiej nonszalancji w wykonaniu aplikanta?.... Czyżby przez autorkę przemawiał żal, iż w sobotni wieczór zamiast pławić się w blasku gwiazd kwarkowych i rozbłyskowych, musiała pracować ku chwale kancelarii swojego patrona?
OdpowiedzUsuńPani Kamilo!
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy przeanalizowała Pani wnikliwie tło historyczne i polityczne, w którym osadzony jest poemat Tuwima. Niewątpliwie warstwa językowa utworu jest oszałamiająca, stąd w zupełności rozumiem Pani fascynację, jednak czy aby na pewno można stawiać w jednym rzędzie Archikratora (Czesław Miłosz w doskonałym tekście, który polecam Pani uwadze, "Bal w operze. Apokalipsa według Juliana Tuwima", odwołuje się do takich postaci jak Mussolini czy Franco) ze współczesnym gospodarzem balu?
Czy aby na pewno chciała Pani wtłoczyć nas w wizję nadchodzącej klęski? Chyba, że tekst miał być biblijną ręką z przypowieści o Królu Baltazarze.
Pani Kamilo, jako adwokat nie obraziłam się za może mało subtelną "drżącą łydkę" piorącą swoją garderobę przed balem, a jedynie zasmuciłam nad brakiem poszanowania.
Czy aby na pewno mamy prawo cynicznie spoglądać na tych, którzy chcieli w sobotni wieczór wziąć udział w tym wydarzeniu?
Znam tło. Nie stawiam znaku równości, tym bardziej nie przypisuję temu wpisowi roli przepowiedni.
UsuńMiłosza czytałam, dał piękną interpretację, niemniej każdy czytelnik poezji Tuwima (w tym Pani i ja) zachowuje prawo do własnej.
Proszę zauważyć, że w tekście nie pojawiają się cytaty o łydce i pobliskich hotelikach - z tego właśnie względu, aby zachować subtelność. Tekst nie ma służyć ani wyrażeniu braku poszanowania ani cynizmowi spojrzenia na chęć uczestniczenia w Balu.
Proszę się nie smucić.
Ja myślę, że po prostu bal nigdy się nie kończy, a tekst Tuwima jest uniwersalny. O problemie izolacji, czy fasadowości elit opowiadała już zapewne Szeherezada w tych bajkach, w których władca ruszał w lud i wszystkiego się dowiadywał. O tym jest też „Bal w operze”, zaś dla czytelnika barbarzyńcy – a nim chcę pozostać – Archikrator jest tworem zupełnie fantastycznym i nie sposób go wiązać z jakąkolwiek konkretną postacią. Nie sądzę więc by p. Kamila chciała kąsać, obrażać, przyrównywać itd.
UsuńW ostatnich dniach straciliśmy mnóstwo czasu mówiąc o „Balu w Operze” i – jak myślę – bliska nam jest troska o ludzkość w obłędzie (bo to jest troska, bo podmiot liryczny kocha swoich bohaterów, a tajniaków najbardziej). Obłędzie rozpaczliwego poszukiwania własnej wartości, ucieczce od nikczemnej codzienności w miraż władzy, w pijaństwo, obżarstwo, pożądanie.
Tuwimowskie zestawienie rozpasanej „elity” z tymi wszystkimi zwykłymi ludźmi, co idą rano do pracy tak bardzo pasuje do relacji wymiar sprawiedliwości – petent. Wymiar sprawiedliwości to ja (niestety), więc chciałbym przynajmniej czasem być lepszy dla nieszczęsnego petenta. Chciałbym, by inni też byli lepsi, więc swoich Wyznawców proszę o czytanie „Balu w operze”. Tekst jest pokłosiem mego podżegania więc jestem współwinny.
Inna sprawa, że organizacja balu w operze wiąże się z ryzykiem zarzutu pretensjonalności. Nie wiem czy organizatorzy mieli to na uwadze. Gdybym jednak organizował bal, to też chciałbym w operze. I na kolejny bal chcę pójść. Może nie koniecznie na sam bal.
Niewątpliwie przejście od schematycznego "co autor miał na myśli" do twórczej interpretacji przenosi nas o lata świetlne (pozostając w konwencji tej nieco onirycznej astronomii) i czyni kimś więcej niż "zwykłymi zjadaczami chleba". Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że dobór utworów (bo zapomnieliśmy o dziele Bułhakowa) wywołuje podobną konsternację, kiedy to podczas zabawy weselnej goście dedykują parze młodej przebój zespołu 2 + 1 "windą do nieba".
UsuńMoże czas zostawić chocholi taniec i skupić się na kwestiach bardziej istotnych. Wierzę, że młode pokolenie ma wiele do powiedzenia.
A skoro "zwykli zjadacze chleba - petenci" mogą, pozostając w klimacie "windy do nieba", zorganizować sobie wesele na Zamku Królewskim (w Niepołomicach chociażby), to cóż pretensjonalnego w balu w operze?
UsuńPytanie zasadnicze, czy nieobecna na rzeczonym balu autorka tekstu, ma prawo krytykować tych wszystkich, którzy mieli ochotę zapłacić i pójść się pobawić na karnawałowym balu (nawet i w operze)?
Coraz bardziej zaczynam żałować, że nie dane mi było uczestniczyć w tym balu.
Powtarzając za gwiazdą polskiej piosenki:
"Niech żyje bal!
Bo to życie to bal jest nad bale!
Niech żyje bal!
Drugi raz nie zaproszą nas wcale!"
Ale to jest źle postawione pytanie. Kontestowanie rzeczywistości nie domaga się nigdy dodatkowego usprawiedliwienia, niźli wola kontestującego.
OdpowiedzUsuńzając
Bardzo cieszy mnie Państwa krytyka. Ona świadczy o tym, że tekst spełnia swoje zadanie. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby opinie odnosiły się do problemu, zamiast do formy jego przedstawienia lub do osoby autorki. Ale teraz też cieszą.
OdpowiedzUsuńCo do pytań - zasadniczych i retorycznych - o prawo do wyrażania opinii, pozostawiam je bez odpowiedzi.
Cóż finalnie to dobrze, że to jednak siła argumentu kończy naszą dyskusję.
OdpowiedzUsuńMłodszej Koleżance życzę szczypty pokory,która niejednokrotnie jeszcze przyda Jej się w tym zawodzie oraz znalezienia odrobiny czasu, aby rzucić niekiedy okiem do Kodeksu Etyki...
Zgadzam się, niestety, w kwestii pokory. Niestety, bo wydaje mi się, że Pani Kamila niejako wpadła w pułapkę. Główny Autor blogu przyzwyczaił Czytelników do raczej krytycznego, żeby nie powiedzieć obrazoburczego, spojrzenia na adwokaturę. Ci zdawali się zaś postrzeganie to akceptować, nierzadko mu przyklaskując. Nikt w każdym razie nie pokusił się o krytykę (na tyle, na ile udaje mi się śledzić wpisy). Tekst Autorki wydaje się więc niczym innym jak przedłużeniem dotychczas prezentowanego stanowiska (nawet stylistyka podobna). A jednak, tym razem podniosły się głosy sprzeciwu. Mam nadzieję, że nie tylko z uwagi na osobę Autorki. Swoją drogę myślę, że zamiast globalnej krytyki środowiska adwokackiego, do którego przecież chcąc, nie chcąc (ale raczej chyba chcąc) należymy, przydałaby się jakaś praca u podstaw. Bo krytykowani pewnie się nie zmienią (nawet jak przeczytają), a młodzi-nieukształtowani, solidaryzując się z krytyką, mogą poczuć się zbyt wyjątkowo. I koło się zamyka. Ale tu znów powraca wywołany już kiedyś temat (rzekomego moim zdaniem) buntu.
OdpowiedzUsuńA mogę prosić o wyjaśnienie na czym polega brak pokory Pani Kamili?
OdpowiedzUsuńrzeczywiście to niesprawiedliwe, że moje gderanie starca jest akceptowane, a teksty aplikanta - dziewczyny (jak powiedziałaby moja córka) traktowane są inaczej. Być może to przejaw głębszego problemu traktowania aplikantów przez środowisko. jakoś nie możemy się zebrać do tego tekstu, ale w końcu napiszemy o pracy za darmo, protekcjonalnym traktowaniu i innych patologiach.
Mój problem polega na tym, że większość adwokatów i aplikantów, w mojej ocenie, czuje się nazbyt wyjątkowo. Przecież w niczym nie są lepsi od stolarzy czy hydraulików, a dobre samopoczucie powoduje, że zaniedbują warsztat: nie potrafią uważnie przeczytać akt, nie śledzą orzecznictwa, nie potrafią napisać apelacji czy sklecić wystąpienia sądowego. To dotyczy niestety wszystkich grup wiekowych. Zresztą jak zbyt dobrze się poczuję, to też mam te problemy. Chciałbym żeby źródłem satysfakcji była praca, a nie ułuda rzekomo szczególnej pozycji społecznej.
Na ładnie zawoalowanej formie arogancji i próby obrażania Koleżanek i Kolegów Adwokatów i Aplikantów - nazwijmy rzeczy po imieniu!
UsuńSą pewne zachowania, które po prostu nie przystoją, a zwłaszcza nie przystoją względem osób od siebie starszych. Mnie również nie raz cisnęły się na usta słowa krytyki względem środowiska, lecz nigdy nawet przez myśl by mi nie przeszło, aby jako aplikant tę krytykę wyrazić w tak arogancki sposób (nawet teraz jako młodemu adwokatowi nie przeszłoby mi to przez myśl - być może to tylko kwestia mojego wychowania - moja babcia nauczyła mnie takiego mądrego powiedzenia o "Wojewodzie", które nie raz sobie powtarzam).
Partacze zawodu znajdą się w każdej grupie zawodowej i u stolarzy, i u hydraulików, lekarzy i adwokatów. Proszę zatem opisywać, napominać, zgłaszać przypadki partaczenia naszego zawodu. Proszę jednak nie wrzucać do jednego wora wszystkich i nie próbować kategoryzować - Oni partacze -lanserzy vs My idealni-outsajderzy.
I niestety, ale żadnej głębi nie znajduję w komentowanym tekście - jedynie właśnie próbę aroganckiego obrażenia Koleżanek i Kolegów, naszych nauczycieli zawodu, naszych reprezentantów zawodu.
Brak pokory u Pani Kamili niczym nie różni się od braku pokory u Pana. Tyle tylko, że Pan został już przyjęty przez kolegów adwokatów z całym "dobrodziejstwem inwentarza," a Pani Kamila do takiej akceptacji dopiero pretenduje.
UsuńNa tym, że mimo statusu aplikanta potrafi powiedzieć to, o czym inni boją się pomyśleć.
UsuńGdzie inni = aplikanci.
Brak pokory to ciekawy zarzut. Szczególnie w naszym środowisku.
Gdyby kiedyś przypadkiem była Pani w moim mieście, to zapraszam wtedy na gołąbki (skoro Maciek nie chce skorzystać). Opowiem kilka historii z lokalnego podwórka (wcale nie legend), a wtedy przekona się Pani, że nie wszędzie w Polsce to słowo w ogóle występuje.
Niestety coraz częściej mam wrażenie, że tutaj wykreślono je ze słownika wraz z innymi wyrazami np. szacunek, godność, itd.
Pozdrawiam,
APLIKANT B.
Trudno polemizować, bronić Pani Kamili, skoro zarzucona arogancja ma polegać na próbie obrażenia, powiedzeniu, czegoś, co nie powinno być powiedziane, szczególnie przez osobę w młodym wieku. Przy tak ogólnym sformułowaniu zarzutów nie sposób dociec, które sformułowania miały być obraźliwe, czy aroganckie. Być może chodzi o sam fakt wykorzystania tekstu Tuwima, ale przecież ten tekst we fragmentach był w podręczniku do polskiego w podstawówce i skojarzenia są naturalne, gdy napotykamy w życiu bal zorganizowany w operze. Prawdopodobnie nie mamy szans na porozumienie w tym zakresie, przynajmniej w ramach takiej formy kontaktu. Ja będę się jednak upierał przy tym, że deprecjonowanie tekstu z powodu wieku, czy statusu autorki nie jest przekonywujące.
UsuńNikogo nie chcę zniechęcać. Proszę śmiało chodzić na bale. Przecież moja żona poszła do opery, nawet ją do tego podżegałem, ale się nie wybrałem (Zając ledwo uniknął substytucji, o czym chyba nie wie, a dobrze by zarobił). Pani Kamila chyba też nie chce zniechęcać. W tekście nie należy doszukiwać się głębi (przynajmniej moim zdaniem), to po części zabawa, po części ukazanie groteski takich imprez, po części przejaw przerażenia i zarazem zachwytu rzeczywistością. Nam ta estetyka, czy też imprezowa dykcja jest obca (poetycka dykcja Tuwima jednakowoż nas porusza). Mam obsesję bezpośredniego kontaktu ze światem, a taki bal wydaje mi się ucieczką, dekoracją, przesłoną.
A co do opery. Jeśli jeden z dziekanów ORA czy NRA stwierdzi, że chce postawić kolejny gmach w dżungli, pójdę z nim. Kamila pewnie też. Z obłędem w oczach.
Substa na balu? No to raczej, że dobrze. Stawka co najmniej potrójna.
UsuńW ten sposób straciłem szansę na zostanie Nikodemem Dyzmą.
Usuńzając
Pozostaje jedynie współczuć małżonce Pana Mecenasa, to musi być dla Niej dość przykre, takie publiczne się z Niej naigrywanie....
UsuńGłosy krytyczne wobec wpisu p. Czajkowskiej uważam za przewidywalne i uzasadnione. Krytycy bowiem znać muszą tekst protest songu "Bal u senatora", w wykonaniu estradowego ansamblu "Pidżama Porno". Wymowa tekstu w połączeniu z wyraźną inspiracją nim pp. Mecenasów musi w krytykach budzić niepokój.
OdpowiedzUsuńWpis p. Czajkowskiej chybiony z jednego tylko powodu. Zalecam więcej dyskrecji, nawet przy świadomości niedostatków odbiorcy.
Zadziwiające, że oburzył tekst o balu. Nie o zatrzymaniach, o dopalaczach, o zatrzymaniach dzieci. Tam nie było emocji w komentarzach.
OdpowiedzUsuńJest w tym jakiś paradoks, że więcej ekscytacji wywołuje krytyka futer niż łamanie praw obywateli.
Pomijając kwestie chęci bądź niechęci do balu (z moją aparycją i tak nie miałbym tam czego szukać), zaproszenie na imprezę za 780 PLN od pary było zasadniczo zabawne, biorąc pod uwagę standardowe zarobki aplikantów w Krakowie i wysokość opłaty za szkolenie (nie kupuję tezy, że kwota jest decyzją ministra, bo zapewne ustalano je w porozumieniu z władzami adwokatury). Później chyba tam coś refundowano, ale niesmak pozostał. Było to trochę, jak Maria Antonina, która na wieść o niedostatku chleba wśród ludności odpowiedziała: ""Niech jedzą ciastka!".
Wszystko to składa się w jeden, wyraźny, doskonały kształt. Ma to trochę wspólnego pewnie z teoria krążenia elit Pareto i Świetlickim. Nie idzie tu przecież - na Teutatesa - o bal, splendor, piękne panie w wieczorowych sukniach i panów w smokingach. Pozwólmy ludziom być szczęśliwymi wg ich własnego uznania. Fakt, że cieszą mnie bardziej inne formy spotkań towarzyskich nie tu jest powodem krytyki. Poza tym piękne panie w wieczorowych sukniach są zupełnie ok.
Idzie o coś zupełnie innego. O rozdźwięk pomiędzy:
1. początkowym zapewnianiem o przynależności do wielkiej grupy bojowników o sprawiedliwość (nawet, jeśli nikt w nie nie wierzył);
2. pozycją aplikantów jako pracowników, którzy wynagradzani są za bycie aplikantem, a nie za wykonaną pracę (nie przemawia do mnie argument, że "aplikant się uczy" - znam wielu, którzy zarabiają mało, a mają wiedzę na poziomie wyższym od niejednego adwokata) i jednoczesnym zakazem podjęcia innych działań zmierzających do zarobienia na chleb,
3. szkoleniem, które stanowi w znacznej mierze powtórkę ze studiów (tak, że można było mieć w większości przypadków wątpliwość, czy idzie tu o nauczenie kogokolwiek czegokolwiek praktycznego)
4. wysokością opłaty, która w warunkach krakowskich zabiera co najmniej 1/3 pensji, często zaś więcej;
5. i na końcu dopiero - balem, paniami w sukniach, żyrandolami, lśniącym marmurem etc.
To trochę tak, jakby zabiegać o czyjeś względy, następnie zajumać mu 50 zł z kredensu, po czym z uśmiechem na twarzy zaprosić na urodziny.
Jednocześnie, nie łączy się ta moja wypowiedź z niechęcią do zawodu adwokata, do włóczenia się po sądach, komisariatach i prokuraturach, do klecenia pism itd. (stąd wykluczony jest argument o zmianie piaskownicy). Nie łączy się też z wołaniem o hajs. Osobiście nie mogę narzekać na swoją sytuację. To jednak nie ma znaczenia z perspektywy uprawnienia do zauważania niepokojącej dziwności świata na poziomie ogólności. Dlatego śmieszy mnie i straszy proponowane ciastek w obecnej sytuacji.
zając
@zając
OdpowiedzUsuń"Jest w tym jakiś paradoks, że więcej ekscytacji wywołuje krytyka futer niż łamanie praw obywateli."
Dajże już spokój z tymi obywatelami. Futra przecież miały nawet w zeszłym roku sobotni dyżur pro bono!
nie wiem czym godzien zabrać głos jako przedstawiciel korporacji wyrosłej nie z tysiącletniej tradycji adwokackiej lecz z obsługi jednostek gospodarki uspołecznionej. otóż bardzo podoba mi się wpis p. Kamili; jeszcze jednak więcej podoba mi się wywołany przez nią odzew Przedstawiciela(i) Zawodu. ten pokrój nobliwych ludzi jest wszak naturalnym bohaterem wiersza Tuwima, i ich święte oburzenie dowodzi tylko uniwersalności tego tekstu. powinni oni unikać kontaktu ze sztuką tego rodzaju. wystarczająca jest lektura żywotów adwokatów (ewentualnie kodeks etyki)potem zaparzenie ziółek , krótkie podumowanie dziennej dawki dostojeństwa i dobranoc!
OdpowiedzUsuńiwan
to zjawisko jest jednak bardzo cenne. dzięki niemu powstał np. taki utwór jak Tancerz mecenasa Kraykowskiego. W Pornografii mamy zdobywczego adwokata w automobilu. w buszującym w zbożu tato jest bufonowatym adwokatem itd. To zresztą przytrafia się nie tylko adwokatom.
UsuńA tak w ogóle to w Jarmarku Rymów jest utwór "Adwokaci".