W dzisiejszej zmianie dziekana nie było nic osobistego. Spisek nie był wymierzony w konkretną osobę, a w system. Chodziło o proste sprawy, o których otwarcie mówiono na korytarzach sądowych. Nic pewnie nie da się zmienić, ale zbyt wielu chciało (w tym ja), by ktokolwiek podjął próbę, nawet jeśli miałaby być skazana na niepowodzenie.
Spisek można było łatwo zniwelować, bo pretendent przemawiał długo, nudno, słabym głosem. Nie było w nim wojownika, wodza, który poprowadzi sfrustrowany, adwokacki plankton do krainy niskich składek. Niewykluczone, że wówczas wielu jego zwolenników zwątpiło (w tym ja), a zdecydowana replika, zawierająca obietnicę starań o nową jakość, przesądziłaby o wyniku głosowania. Okazało się jednak, że obrońca tytułu, dysponujący zdecydowanie lepszą techniką, nie miał dobrego dnia, bo jak ktoś obliczył średnio na 6 zdań przypadała jedna idea, toteż niezdecydowani znaleźli się w ciężkim położeniu. Wystąpienia kandydatów wiele nie wniosły (przynajmniej dla mnie).
Pretendent otrzymał jednak głośniejsze oklaski, co zaktywizowało zwolenników obrońcy tytułu. Wówczas nastąpiły dwa pocałunki śmierci. Autorką pierwszego była adwokat Małgorzata Kożuch, która nieco z przekąsem skomentowała postawę niezadowolonych z działalności biura KIA. To rozsierdziło młodzież (a tej jest więcej), bo być może Pan Dyrektor Adam Walkowski jest świetnym organizatorem i wspaniale traktuje członków ORA, jednak do młodych adwokatów i aplikantów stosunek ma już nieco inny (innymi słowy: nie każdy potrafi ukształtować z Panem Dyrektorem satysfakcjonującą relację). Tych wyborców nie interesuje świat, w którym obecny Dyrektor Biura jest bohaterem, bo go po prostu, po ludzku nie lubią i sto razy bardziej woleliby mieć kontakt z panią urzędniczką z okienka niż z Dyrektorem (nawet jak jego dokonania szanują). Kandydat, którego zwolennicy znajdują więc upodobanie w Panu Dyrektorze, stał się naturalnym przeciwnikiem znacznej części sali.
Drugi pocałunek śmierci pochodził od adwokata Stanisława Kłysa, utożsamianego z kosztotwórczą działalnością koncertową oraz szorstkim traktowaniem młodszych adwokatów. Ten głos spowodował, że zwolennicy pretendenta zwarli szeregi.
Po tych wystąpieniach niewielu już pewnie pamiętało, że pretendent zaprezentował się niezbyt okazale. Nie mogły pomóc: merytoryczna replika adwokata Grzegorza Sulińskiego (generalnie najlepsze, krótkie, zdroworozsądkowe wystąpienie), czy też adwokata Krzysztofa Bachmińskiego. Los dotychczasowego dziekana był przesądzony.
Z dzisiejszego dnia wnioski są następujące:
Z dzisiejszego dnia wnioski są następujące:
- śmiertelnie nudne przemówienia wystarczą być może na jeden przewrót pałacowy. Z trzy lata tłum będzie rzucał przedmiotami (uwaga nie dotyczy tylko pretendenta do stanowiska dziekana, generalnie nikt nie chce się dobrze bawić na takim zgromadzeniu, co w sumie jest bardzo smutne)
- trzeba słuchać głosu ludu i podarować mu chociażby nadzieję
- za trzy lata będą nowi spiskowcy, którzy zweryfikują realizację obietnic wyborczych
aż żałuję, że byłem w Bieszczadach. Oczywiście służbowo (tam też mają sądy a ich koloryt napawa mnie smutkiem przed rozprawami w Krakowie).
OdpowiedzUsuńNie ma czego. To wydarzenie dla koneserów. Gdyby mnie nie zmuszono upomnieniem, to bym nie poszedł. Potworne nudy, szczególnie dla kogoś, kto stroni od alkoholu. Rozwiązania są dwa: znieść obowiązkowe stawiennictwo lub zakulisowymi działaniami zaostrzać walkę kandydatów-niech robią przedstawienie ciekawe.
Usuńa któż jest tym szczęśliwym elektem?? Bo chyba nastąpiła już destrukcja biurowości i biurokracji gdyż strona milczy. Centralna organ informacyjny www też milczy.
OdpowiedzUsuńadwokat Paweł Gieras
UsuńHaa, na mejlu organizacyjnym już mamy podziękowania wielce szanownego Dyrektora Walkowskiego, czas zmian nadchodzi Koleżanki i Koledzy, drżyjmy !!!
OdpowiedzUsuńdzisiaj to mnie nawet smuci, że on tak od razu, nie bacząc na dzień święty zrezygnował. Nie poczytywałem sytuacji w kategoriach końca świata, a tu taka desperacja. Ciekawe zatem dlaczego zwolennicy dotychczasowego porządku nie podjęli chociażby próby jego ratowania. wystarczyłby jakiś mikroPR i pretendent musiałby polec.
UsuńKról ścięty, a ochmistrzyni dworu na uchodźstwie. Vive la Republique!
OdpowiedzUsuńAle, ale - ja bym zaryzykował stwierdzenie, że wszyscy przemawiający w obronie Dziekana go zakopali (no może z wyjątkiem Mec. Bachmińskiego). Np. wyjaśnianie wysokości składki izbowej w oparciu o jej składnik jakim jest ubezpieczenie OC było lekko chybione, albowiem koszty tego ubezpieczenia ponoszą adwokaci we wszystkich izbach. Niektóre z izb (np. w Łodzi) mają jednak składkę nawet o 100 zł niższą. Poza tym biadanie nad masowością edukacji prawniczej zdecydowanie nie przystoi innej osobie, która w ten ton najmocniej uderzyła (a która znacząco w tym procesie uczestniczy).
OdpowiedzUsuńAha, czemu spisek - to tylko demokracja zadziałała (co bywa czasem okrutne i dotyka osób nie do końca odpowiedzialnych za sytuację), ale przecież "Chodziło o proste sprawy, o których otwarcie mówiono na korytarzach sądowych". Wystarczyło słuchać i reagować adekwatnie, a nie w stylu Marii Antoniny (rzekome "Nie mają chleba? Niech jedzą ciastka" ;-). Ponieważ pewne rzeczy dość arogancko zlekceważono skutek nastąpił w konwencji rewolucyjnej, do której ktoś już wyżej z przekąsem nawiązał (sprawiedliwość ludowa, gilotyna i czapa), mimo że Robespierre nie był porywający. "Ça Ira" (albo i nie) i pozdrawiam Pana Mecenasa!
Ja tej rewolucji nie czuję. Prawdę mówiąc byłem przekonany, że w czasie następnych wyborów władzę przejmie pokolenie adwokatów młodszych ode mnie, że nie wytrzymają i zrobią prawdziwą rewolucję. Zmiotą z powierzchni ziemi wszystkich naturalnych wrogów. Być może to co się stało w sobotę uratuje „starą adwokaturę” bo ktoś normalnie spojrzy na wygłodniałe, poniżone masy, dzięki czemu utracą żądze krwi.
UsuńW sumie to nie wiem jak to z tym spiskiem było i czy przyszykowano go naprawdę, skoro prawie do końca nie ujawniono czy będzie jakiś kontrkandydat. W pewnym sensie ja byłem spiskowcem, skoro otwarcie kwestionowałem „politykę kulturalną”. Spisek brzmi zabawnie. Podobno jeden z członków poprzedniej rady użył określenia pucz – też pewnie żartobliwie.
Przemówienie prof. Widackiego uważam za zaledwie niefortunne. Wszak miał przekonać wyborców, którzy zostali adwokatami, dlatego, że otwarto dostęp do zawodu, a twierdził, że to otwarcie było źródłem zła. Myślę, że ich to nie rozjuszyło, a co najwyżej rozbawiło, chociaż może się mylę, może to też pogrzebało dziekana. Sens tego wystąpienia rozmył się zresztą dzięki wątkom studenckim.
Niewątpliwie faktem jest, że władzę oddano bez walki. Jeśli obrona miała polegać na tym, że miłe słowo powie Prezes NRA, czy też koledzy o wysokiej pozycji zawodowej i społecznej, to był on zupełnie nietrafiony z perspektywy tych, których należało przekonać.
Krótko mowiąc tak własnie działa demokracja... nie powinno się miec za to urazy do nikogo, obie strony miały wpływa na wybor nikt nie był w gorszej ani w lepszej sytuacji... może zwyczajnie lepiej jest mowic kostruktywnie a nie atakować nikgo...? Przeciez to nie polityka ( na szczęscie) i oby jak najdłużej tak pozostało...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAd składka - przydałoby się sprawdzić od kiedy obowiązuje składka na obecny poziomie ustalona - adwokatów w końcu przybywa (w dużych ilościach co roku), a składka nadal jest taka sama, a chyba .... powinna ulec obniżeniu w końcu?
OdpowiedzUsuńAd urzędówki - czy jest dostęp do informacji o sposobie rozdziału cywilnych spraw z urzędu, gdzie koszty pomocy są na poziomie 7200 zł, a dokładniej wykaz adwokatów, którzy te sprawy otrzymują (oczywiście bez ujawniania stron postępowania)
... tak z ciekawości, w końcu to są pieniądze podatników - również nasze:)
ad. urzędówek - z mojego małego śledztwa wynika, że te intratne sprawy otrzymują głównie.. radcy prawni. adwokaci ponoć nie znają tak jak radcy na prawie cywilnym... albo mają mniejszą siłę perswazji w sądzie jeśli chodzi o przydział spraw.
UsuńSzanowny małżonek miał być na tym zgromadzeniu, ale nie mógł - opiekował się dzieckiem w czasie kiedy ja realizowałam obowiązki zawodowe. Myślałam, że to będzie kolejne nudne zgromadzenie w życiu małżonka (ja nie bywam ale interesuje się z zewnątrz, gdyż mam "swoje zgormadzenia"). Na dzień następny od kolegów małżonka dowiedziałam się cóż to było za zgromadzenie i nie wiem w sumie, czy go żałować, czy nie - że nie mógł być. Ale wynik mnie jednak zaskoczył. Niezależnie od drgoi w którą idzie adwokatura, klasa tego zawodu powinna przynajmniej teoretycznie determinować klasę rywalizacji i poziom spisków :)
OdpowiedzUsuńAle jaki spisek? Kontrkandydat był znany kilka dni wcześniej, głosowanie - tajne, nikt mgły nie zrobił... Po prostu wybory i więcej głosów za jednym z kandydatów.
OdpowiedzUsuńWażne że ten co trzymał to co trzymał, tam gdzie trzymał jak przemawiał i robił to publicznie, teraz będzie to robił mniej publicznie.
OdpowiedzUsuńJa myślę, że kredowy papier broszury wydanej z okazji zgromadzenia izby, ilustrowanaje licznymi fotografiami, na których "dwór" bawi się, za pieniądze pochodzące ze składek członków izby, rozochocił tłuszczę do buntu przeciwko panującemu.
OdpowiedzUsuńO przepraszam, jestem na jednym zdjęciu gdzie bawiłem się za własne pieniądze...
Usuńniestety
OdpowiedzUsuńPsy szczekają, karawana jedzie dalej - wystarczy spojrzeć na skład "nowej" Rady lub Delegatów. Nie ma się co podniecać, nihil novi.
OdpowiedzUsuńA jednak coś się zmieniło. Gra polityczna wdarła się w demokrację palestry. I dziwi tylko, że przy takim założeniu nowy dziekan był równie zdziwiony swoim zwycięstwem, jak ustępujący doznaną porażką.
OdpowiedzUsuńzgłaszam postulat rezygnacji z obowiązkowej prenumeraty "PALESTRY".
OdpowiedzUsuńAdwokat Bachmiński tak bardzo bohater. Może autor bloga wystawi mu pomnik?
OdpowiedzUsuń