sobota, 23 lutego 2013

Ratujcie kulturę RPA



Z ostatnich doniesień medialnych wynika, że zarzut zabójstwa narzeczonej nie wystarcza, by trafić do aresztu w RPA. Może tam, opis czynu musi zawierać informację o konsumpcji ofiary? Może trzeba zabić przez zjedzenie żywej jeszcze ukochanej, a wszystko to na golasa, w płetwach i poruszając się wyłącznie tyłem? A może wystarczy być po prostu biednym i nieznanym, ale to wszędzie sprzyja tymczasowemu aresztowaniu i nie może być uznane za specyficzne dla tego dalekiego kraju. W każdym razie jeśli w sprawach takich jak ta Oscara Pistoriusa, tamtejsi sędziowie korzystają z poręczenia majątkowego, to areszty RPA muszą być bardzo smutne i nieciekawe. 

Bo polskie areszty to dobre, a czasem wesołe miejsca, gdyż nasi sędziowie dbają o dywersyfikację osadzonych. Wsadzają podejrzanych o zabójstwo, ale i o kradzież, czy inne drobne przestępstwo. Jest sprawiedliwie, bo bogaci nie mogą się uratować „kaucją”, a pełny przekrój społeczeństwa zapewnia wymianę myśli i wpływa pozytywnie na kulturę więzienną. Tej kultury jestem zresztą coraz większym entuzjastą i muszę przyznać, że w chwili słabości wykonałem ostatnio nielegalny napis, który – w mojej ocenie – dynamizował dyskusję prowadzoną na jednej z więziennych ścian. W ogóle w jednostkach penitencjarnych przeżyłem mnóstwo miłych chwil i pouczających rozmów, stawiam więc jedną wizytę na Montelupich przeciwko wszystkim romansom świata z najpiękniejszymi nawet dziewczętami. Bo czy może być coś istotniejszego, bardziej spektakularnego i wartościowego niż opowieści motocyklowe Ukochanego Klienta odegrane na oddziale szpitalnym jednego z dobrych, polskich aresztów? Ta wielka improwizacja oczarowała widzów – a było nas czterech (personel+ja) – i była jednym z ważniejszych doznań estetycznych w moim życiu. Takich zdarzeń było znacznie więcej, ale polskie jednostki penitencjarne gwarantują nie tylko rozwój duchowy i intelektualny. Dzięki strategii marketingowej jednej z koleżanek kilka razy zdarzyło mi się trafić na wyszukany, wręcz egzotyczny posiłek, którego wartość odżywcza była dodatkowo należycie zbalansowana, by pozytywnie wpłynąć na garnitur mięśni osadzonego. Takie historie nie zdarzają się na pewno w RPA. Nie ma kulturotwórczego tygla, nie ma krytycznej opozycji wobec wymiaru sprawiedliwości, nie ma naturalnego buntu. Czy ktoś tam konsultuje wpływ zabójstwa sędziego na dalszy przebieg postępowania? Nikt, bo wszyscy kochają sędziów i straszna jest z tego powodu nuda. 

Polscy aplikanci adwokaccy, zamiast zajmować się pisaniem sprzeciwu wobec skrócenia czasu aplikacji, powinni zrobić coś wartościowego i wysłać list do sędziów RPA. Trzeba ich wezwać, by zaprzestali zabijać kulturę więzienną i w końcu zrezygnowali z tych kaucji. To odnowi ducha narodu, który przecież całkiem niedawno zerwał z apartheidem, a ma problem z tak prostą rzeczą jak należyta represyjność wymiaru sprawiedliwości...

7 komentarzy:

  1. polscy aplikanci adwokaccy powinni wyslac taki list rowniez z uwagi na dobro swoich kolegow aplikantow z RPA - przeciez nalezyta represyjnosc wymiaru sprawiedliwosci gwarantuje takze niezapomniane przezycia samym aplikantom. zadne ciastka nigdy nie samkowaly tak slodko jak te spozyte wspolnie z prokuratorem i podejrzanym podczas wspolnego widzenia na montelupich...

    adam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Dziękuję. Te ciastka uświadomiły mi jeszcze jedną przewagę naszego systemu. U nas jest miejsce na Boskie interwencje, bo taką była nieoczekiwana łagodność tego srogiego prokuratora. Jego imię budzi grozę, a tu nagle przyniósł łakocie. Jest jasne, że Jezus nie ma co robić w RPA i nie bywa tam.

      Usuń
    2. Częstochowscy aplikanci uspokajają, że w przypadku gdyby polskim sędziom spodobał się system RPA, zawsze będzie można przyjechać do Czewki po te niezapomniane przezycia. Już na 1 spotkaniu z aplikantami, sędzia so powiedział,iż nic tak nie uzdrawia oskarżonego jak tymczasowe aresztowanie. Zatem biorąc pod uwagę troskę o zdrowie oskarżonych, my żyjący na tej ziemi świętej możemy być spokojni !

      Usuń
  2. może duch narodu właśnie po tym apartheidzie ma trochę dosyć? Kulturotwórzy tygiel mają na codzień na ulicach więc więzienia nie spełniają tak bardzo swojej roli. Zwłaszcza, że swobodna dyfuzja myśli jest w nich zapewne gorsza.

    Z medialnych doniesień wynikało, że powaga przestępstwa nie jest tam przesłanką aresztu. Tylko obawa ucieczki albo matactwa a tu oskarżenie zawaliło z wykazaniem takowych. Tryumf prawa nad emocjami albo kontradyktoryjności nad zdrowym rozsądkiem. Ciekawe jakie znaczenie miała historia tego śledczego. Może kluczowe.

    Bo już to co zaprezentowano na potrzeby sprawy aresztowej wystarczy moim zdaniem na skazanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że kluczowe znaczenie ma procedura - jawne, kilkudniowe, "posiedzenie aresztowe", w pełni kontradyktoryjne, ze szczegółową prezentacją dowodów. Im lepiej sąd zna podejrzanego i sprawę, tym trudniej podjąć decyzję o areszcie. U nas też to działa, więc trzeba robić wszystko, by posiedzenie nie ograniczyło się do tradycyjnych 10 minut. Mój rekord to 5 godz z przerwą na spoczynek nocny. wtedy są aresztu nie zastosował, choć klient miał kiepski wizerunek prasowy.

      Usuń
  3. Jak w starym dowcipie - Co robi osadzony w tłusty czwartek? - Je pączki z adwokatem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, że przeprowadzę wywiad z Wielką Karmiącą, by arkana należytego żywienia osadzonego przestały być wiedzą tajemną.
      Nie sądzę, by zalecała produkt tak niezdrowy i pospolity.

      Usuń