poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Usprawiedliwienie


Nie poszedłem kiedyś na zgromadzenie Krakowskiej Izby Adwokackiej. Wezwano mnie do usprawiedliwienia nieobecności, więc – zgodnie z prawdą – poinformowałem, że byłem na spacerze z dziećmi. Dodałem również, że podobnej działalności zamierzam oddawać się przez najbliższe 10 lat, więc usprawiedliwienie moje należy zachować na kolejne okazje, tak by uniknąć uciążliwej korespondencji. Wiecie jak to jest, wielu podpisuje listę i czmycha, ja jednak uznałem, iż aktywność taka nie licuje z godnością zawodu adwokata i wybrałem drogę prawdy.

Wezwał mnie ówcześnie urzędujący dziekan. On potrafi przemawiać. Wziął ten list, posadził mnie w fotelu i przeczytał. Brzmiało wspaniale. Następnie powiedział: „Maciek, nie wydurniaj się”, czym cały mój bunt przeciwko obowiązkowemu uczestnictwu w zgromadzeniach  rozbroił. Dostałem jeszcze formalne upomnienie, ale zasadniczo krótka ta rozmowa spowodowała, że na kolejne zgromadzenia już  chodziłem.

Dzięki temu obserwowałem tłumy czmychających, utyskujących i zniechęconych adwokatów. Działalność samorządowa interesuje nielicznych i tylko oni  ekscytują się wyborami, sprawozdaniami, przemówieniami. Reszta chce mieć spokój, a regularne opłacanie składek  daje im poczucie dobrze spełnionego obowiązku.  Ja ich zresztą rozumiem, bo poza szkoleniem aplikantów (co się okazało bardzo  sowicie opłacane), nie dostrzegam dla siebie miejscach w działalności samorządowej.

Jeśli więc jakaś stosowna komisja będzie pracowała nad nowelizacją zbioru zasad, który stanowił podstawę do udzielenia mi owego upomnienia, to proponuję wykreślić obowiązek udziału w zgromadzeniach izb. Zapisy obecnie obowiązujące spychają wielu kolegów na moralne manowce – żyją w kłamstwie,  dopuszczają się wstydliwych ucieczek, trawi ich zajadła nienawiść wobec bezlitosnych egzekutorów samorządowych zobowiązań. Obrana przeze mnie droga prawdy też nie daje satysfakcjonujących rezultatów, toteż jedynym rozwiązaniem wydaje się zmiana przepisów. Niewykluczone, że większość jej oczekuje.


P.S.

W zeszłą sobotę  znowu było zgromadzenie. Nie poszedłem, oto usprawiedliwienie:








6 komentarzy:

  1. Droga Prawdy i Światła jest jednocześnie drogą potu i łez. Sensei Wu nie pozwala mi wszak z niej zboczyć. Nie zba-czaj i Ty, Mecenasie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień dobry,
    Chciałem wystosować w tej sprawie list do Dziekana. Napisać, że listę podpisałem a następnie wypiłem dobrą kawę na ryniu. O godz. 12. wróciłem uprzedzony o możliwości wyłożenia drugiej listy. Z radością wróciłem do domu i poszedłem na spacer z synkiem.
    Przed wysłaniem listu, zapytałem kilku znajomych, co o tym myślą. O wysłaniu listu, znaczy sjeń. "Nagrabisz sobie" - ot co usłyszałem. "Siądą na cię" itp. List czeka. Po aplikacyjnych harcach, a może bardziej, po narodzinach synka, odwaga już nie ta. Pomyślałem, ok, jeszcze raz pójdę ale wtedy ten cały biuletyn informacyjny dokładnie przestudiuję i może się dowiem, skąd, np. tak duże wydatki na doktorka? Albo ponownie odstawię tą szopkę, mając w pamięci słowa Dawida z filmu "Symetria" - "Mnie tu nie ma".
    Pozdrawiam
    Andrzej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie nie opłaca się pisanie listów, bo niedawna historia kolegi działającego w Komisji Etyki przy NRA dowodzi, iż w organach adwokatury panują totalitarne standardy dyskusji. W ora jest jednak inaczej, więc jak już się jednak człowiek przełamie, to przytrafiają się takie historie jak ta. Zachęcam zatem do wyrażania opinii, bo skąd oni mają wiedzieć, że mało kto lubi zgromadzenia?

      Usuń
  3. No tak, skąd oni mogą wiedzieć że mało kto lubi zgromadzenia, a wybór do komisji to nie nobilitacja a zmora. brrrr...
    A.

    OdpowiedzUsuń
  4. z uwagi na kruchosc stosunku aplikacyjnego dotychczas zawsze wybieralem klamstwo i gre pozorow (ale tez dziecko ma sie urodzic dopiero na poczatku lipca, wiec tego argumentu uzyc dotychczas nie moglem).

    na pierwsze zgromadzenia calkiem uczciwe poszedlem i dobrze je wspominam, a zwlaszcza pierwsze, gdy na balkoniku sali AWFu, za ostatnimi miejscami siedzacymi, przycupnalem sobie na ziemi i przeczytalem duza czesc "z zimna krwia" trumana copote'a. nomtomiast na kolejne zgroamdzenia zawsze juz bylem w stanie wynalezc jakies usprawiedliwienie.

    pewnie kiedys znowu bede musial pojsc, zeby sie nikt nie czepial. pojde z ciezkim sercem, bo bardzo nie lubie jak mi ktos gada przez mikrofon, gdy probuje sie skupic na lekturze.

    adam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stopery pomagają. Ja zawsze nosiłem na wykłady, które mogły być nudne, ale nie musiały. Ważne, żeby dobrać cielisty odcień i popracować nad długością włosów. Wtedy nie budzi sie zawiści możnych i rozpaczy nędzarzy.

      zając

      Usuń