czwartek, 10 marca 2011

Odlot

Wiecie ile marihuany potrzeba do odurzenia pełnego składu Izby Karnej Sądu Najwyższego? Około 3-4 gramy. Mówimy oczywiście o ziołach wysokiej jakości, najlepiej przywiezionych z Amsterdamu. A wiecie jaka jest minimalna kara, którą można orzec za taki przemyt? 3 lata pozbawienia wolności! Takie wnioski płyną z jednego z najbardziej szkodliwych postanowień Sądu Najwyższego z dnia 23 września 2009, które po dziś dzień determinuje codzienną praktykę sądów i organów ścigania. Otóż Sąd Najwyższy stwierdził wówczas, że: „jeżeli przedmiotem czynności wykonawczej przestępstw określonych w ustawie z dnia 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu narkomanii (Dz. U. Nr 179, poz. 1485 ze zm.) jest taka ilość środków odurzających lub substancji psychotropowych, która mogłaby jednorazowo zaspokoić potrzeby co najmniej kilkudziesięciu osób uzależnionych, to jest to „znaczna ilość” w rozumieniu tej ustawy.” W konsekwencji „znaczne ilości”, to ilości naprawdę niewielkie, często nabywane i przywożone do kraju przez okazjonalnych konsumentów, celem poczynienia skromnego zapasu. Dzięki orzeczeniu Sądu Najwyższego łatwiej można ich zamykać w areszcie z uwagi na zagrożenie surową karą, zresztą karać surowo też ich można.  

Niestety to niezwykle szkodliwe postanowienie jest całkiem nieźle uzasadnione. Poczytajcie sobie: http://www.sn.pl/orzecznictwo/uzasadnienia/ik/I-KZP-0010_09.pdf. Chociaż trzeba odnotować, że pominięto szczegółową krytykę szereg u innych orzeczeń, różnych sądów, które przyjmowały, że znaczna ilość, to jednak trochę więcej środków odurzających lub substancji psychotropowych. Jeśli jesteście ciekawi, to dość szczegółowo omówiono je w tekście dr Tomasza Kozioła „Znaczna ilość środka odurzającego”. Tekst możecie pobrać stąd: http://www.pk.gov.pl/index.php?0,1033.

Stanowisko Sądu Najwyższego można próbować krytykować poszukując argumentów jurydycznych, prowadzić całą tą nudną wykładnię, pisać glosy, itd. To wszystko jednak na nic, bo najpewniej nasz wymiar sprawiedliwości pozostanie w panice moralnej, a ograniczenia nie tkwią w przepisach, a w głowach. Jakiś czas temu próbowałem przekonywać sądy do tego, co w połowie lat 90-tych mówił na wykładach prof. Krzysztof Krajewski – że narkotyki, to  samo co alkohol, że to niemoralne wsadzać do więzienia drobnych sprzedawców i akceptować korzystanie z narkotyków przez elity, że prawo karne nie jest najszczęśliwszym instrumentem reagowania na problem narkomanii (poczytajcie). Zrezygnowałem, ale może warto do tego wrócić, bo jak wynika z relacji Mateusza Klinowskiego nie możemy liczyć na jakiekolwiek sensowne zmiany w ustawie (przeczytajcie http://www.mateuszklinowski.pl/), a jednocześnie  eksperci Sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, w szczególności pani profesor Monika Płatek mówią mniej więcej to samo, co niegdyś studentom tłumaczył profesor Krajewski. Nieście więc - o ile możecie - oświaty kaganek, bo mamy rację.  

A może remedium byłoby szkolenia ekspertów. Na przykład dla pełnego składu Izby Karnej Sądu Najwyższego. Można je zorganizować w sposób elegancki, przy udziale dystyngowanego konsultanta, o czym świadczy niezapomniana scena z filmu „Odlot” Milosa Formana. Zobaczcie: http://www.youtube.com/watch?v=fEsQBTd4kWg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz