W
ostatnich dniach Państwo wsłuchują się zapewne w rywalizację
uczestników XVII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im.
Fryderyka Chopina. Śledzą Państwo komentarze ekspertów, porównują
wykonania i typują faworytów. No chyba, że ktoś z Państwa
jeszcze nie siedział. W takim wypadku Chopin może nudzić (w sporze
Sołżenicyn – Szałamow, trzeba się opowiedzieć za tym
pierwszym).
Niewykluczone,
że słuchacze konkursowych zmagań znajdują się również wśród
tubylczych polityków. Jak inaczej wytłumaczyć bowiem fakt, że
dwóch z nich, właśnie teraz, w ogniu rywalizacji, w obliczu
grzecznego i niegrzecznego traktowania partytur, sporów, dyskusji,
kontrowersji, postanowiło stanowczo zaprotestować przeciwko
narkotykom nowej generacji – dopalaczom. Wielu uważa, że nie można mieć wątpliwości, co do intencji Tytanów Ładu
Społecznego. Ich odważne słowa to hołd dla Wielkiego Kompozytora,
który leczył liczne swe schorzenia tradycyjnym, sprawdzonym opium.
Chopin nigdy nie sięgnąłby po dopalacze.
Panowie
zapowiedzieli wprowadzenie stosownych zmian w prawie. Jeden słusznie
odnotował, że skoro udało się wyeliminować ze szkół
drożdżówki, to i z „tym” można sobie poradzić. Drugi
zaprezentował ciekawy pogląd: „To są narkotyki, które dla
niepoznaki sprzedawane są pod inną nazwą” (jak relacjonowała
Gazeta Wyborcza). Niewątpliwie ich wypowiedzi robią spore wrażenie,
podobnie jak trafność diagnozy, słuszność drogi prowadzącej do
rozwiązania problemu, a nade wszystko konsekwencja. W tym miejscu
trzeba docenić fakt, że to właśnie politycy wykreowali rynek
dopalaczy dzięki odpowiedniej surowości ustawy o przeciwdziałaniu
narkomanii. Uchwalone przez nich przepisy, zastosowane w odpowiedni
sposób przez organy ścigania i wymiaru sprawiedliwości skutkowały
znakomitą patologią społeczną w postaci zjawiska konsumowania
dopalaczy. Obecnie ta plaga może być przedmiotem wypowiedzi,
komentarzy, anonsów zmian legislacyjnych. Lepiej nie mogło się
ułożyć. Szczery podziw budzi kunszt prawodawców, którzy
osiągnęli swój cel przy całkiem niewielkiej – w stosunku do
skali sukcesu - ilości ofiar śmiertelnych. Kilku nieżywych
nieszczęśników, którzy woleli zjadać nowości zamiast palić
marihuanę, bo bali się więzienia, to nie są istotne straty.
Szczególnie kiedy dzięki dopalaczom można wygrać wybory i uczcić
Wielkiego Polaka.
Informacje
prasowe dotyczące zwalczania dopalaczy przez lokalnych polityków są
skąpe. Naturalnym skutkiem ich lapidarności musi być pewna
wątpliwość, której nie można jednak pominąć. Otóż jeden ze
Strażników Spokoju Naszych Dzieci miał w młodości nosić
pseudonim „Pies” i według wspomnień śpiewaczki rockowej Kory
praktykować wąchanie kleju. Może jemu chodzi zatem o to, by
porzucić dopalacze na rzecz wonnych butaprenów, aromatycznych
terpentyn, agresywnych acetonów. Może on ma gdzieś Chopina i chce
nas wszystkich sprowadzić na drogę, którą sam niegdyś podążał.
Może uważa, że do pełnego człowieczeństwa dochodzi się dzięki
zupełnie innym substancjom niż narkotyki nowej generacji.
Intencje tego polityka nie są zatem do końca jasne. Największa tragedia byłaby wówczas, gdyby okazało się, że nie chodzi mu o ani o Chopina, ani o butapreny, terpentyny, acetony i
dopalacze. Gdyby okazało się, że człowiek pogryzł psa.