sobota, 23 lipca 2016

To się nie uda


Burda powiedział, że ich pojawienie się w jedynym sądzie rejonowym tego miasteczka spowoduje dyskretną asystę lokalnej brygady antyterrorystycznej. Mylił się.

Przywitał ich znudzony ochroniarz, który wpuszczał po kolei każdego z nich, nie sprawdzając bacznie, czy aby tym razem również nie posiadają przy sobie niebezpiecznych narzędzi.

Każdemu z nich zarzucono 50a kw, każdy z nich jechał w którymś z samochodów, w każdym z samochodów przewożony był któryś karczownik albo kilka karczowników. Pierwszy policjant powiedział, że o tym, że jadą wyrównać rachunki świadczyło to, że pasażerowie samochodów zatrzymanych do kontroli w jej trakcie patrzyli w oczy sobie wzajemnie. Drugi policjant zeznał, że przyglądając się nie spostrzegł jakiegokolwiek przejawu zamiaru użycia narzędzi z reklamówek celem popełnienia przestępstwa. Trzeci znudził się słuchaniem własnego głosu.

Jednostajną poetykę pierwszej rozprawy zakłócił K, nieobecny naonczas w samochodzie właściciel jego i feralnego sprzętu. Zawnioskowany znienacka i dopuszczony, wejściem swoim przerwał kojące kołysanie policyjnych zeznań pobrzmiewające jeszcze w ścianach sali po ostatnim świadku. Brawurowo, prosto w oczy sądu, że to jego karczowniki, co nimi on na działce karczuje to co zasługuje na wykarczowanie bo nie przynosi plonu i plonom przeszkadza! Oskarżyciel drżącym głosem, że jak to, on że właśnie tak. Sąd próbował sprytem ratować sytuację – dlaczegóż to w takim razie posiadaczem jest aż czterech takich samych. Nie udało się. Zeznał: "to dobra firma. Potrzebuję tego sprzętu. posiadam też kilka par takich samych butów."

Sala zamarła. Ktoś opowiadał później, że obrońca miała łzy w oczach ze śmiechu. To oczywiście przesada, ale lekka. Sąd zwolnił świadka dopominającego się o ukaranie go za to że zapomniał wyjąć sprzętu ogrodniczego z auta przed jego pożyczeniem. Zaplanował kolejny termin. Oskarżyciel wykazać zamierza, że art. 50a kw należy zastosować w sytuacji, gdy "okoliczności i informacje posiadane przez Policję wskazują na zamiar użycia przedmiotów w celu popełnienia przestępstwa".

To się nie uda.

czwartek, 7 lipca 2016

Czy prześpisz się ze mną?

Próbując uratować ludzkość napisałem: „co do zasady propozycja kontaktu seksualnego nie ma charakteru nieprzyzwoitego, jeśli jej strony nie pozostają w związkach małżeńskich, a tak właśnie było w niniejszej sprawie. Naturalnym jest, bo przecież to zachowanie ma charakter atawistyczny, że mężczyźni i kobiety występują z propozycjami zbliżenia cielesnego. Takie zachowania gwarantują istnienie gatunku. Normy kulturowe limitują formę i okoliczności składania tego rodzaju propozycji, jednakże kontakt dwojga ludzi pozostających w stanie wolnym nie stanowi zachowania nieprzyzwoitego. Może być przejawem uczuć, początkiem miłości, może też stanowić przejaw czysto hedonistycznego realizowania potrzeb stron. Nawet jeśli oskarżony zaproponował zatem (…) nawiązanie relacji intymnych, co miałoby stanowić poszerzenie spektrum ich kontaktów, to ustalenie Sądu (...), iż takie zachowanie miało charakter nieprzyzwoity jest nietrafne”. (...). „Przyzwoitość” zachowań jest pojęciem nieostrym, a dopełnienie znaczenia tego słowa wynika z kontekstu kulturowego, w którym osadzona jest osoba, której to „przyzwoitość” ma być przedmiotem badania. Warto odnotować, że Stanisław Cat Mackiewicz opisując elity intelektualne XIX wiecznej Rosji (w książce „Dostojewski”) wskazywał, iż literat Pantajew nie miał nic przeciwko bliskim relacjom emocjonalno cielesnym jego małżonki z poetą Niekrasowem, co zasadniczo nie odbiegało od środowiskowej normy. Z drugiej strony nawet w obecnych czasach nietrudno wskazać środowiska hołdujące tradycyjnym wartościom, uznające całość sfery życia erotycznego człowieka za nieprzyzwoitą. Sąd (...) winien zatem ustalenia w zakresie „przyzwoitości” odnieść do realiów niniejszej sprawy(...). (...) propozycja (której złożenie oskarżony kwestionuje) miała stanowić po prostu pytanie o treści „prześpisz się ze mną?”. Nie było w tej wypowiedzi ani wulgarności, ani nieprzyzwoitości. Forma propozycji nie miała zatem charakteru znieważającego.”

Próbowałem też uratować chociaż jego, bo przecież on stanowczo zaprzeczał, by proponował nawiązanie relacji cielesnych. Nawet gdyby sąd odwoławczy uznał więc, że gatunek winien wyginąć, to przynajmniej on był niewinny, bo wcale tego nie powiedział. Pisałem: „Już na wstępie należy zaznaczyć, że poważne i zarazem otwarte złożenie takiej propozycji („czy prześpisz się ze mną” – przyp. m.b) budzi wątpliwości w perspektywie zasad doświadczenia życiowego. O ile bowiem mężczyźni nie stronią od składania kobietom propozycji zbliżenia cielesnego, to jednak w znakomitej większości przypadków nie przystępują do realizacji swego celu poprzez dość naiwne pytanie o gotowość adresatki owej propozycji do podjęcia sugerowanych jej działań. Bez względu na fakt, czy do zbliżenia dochodzi pomiędzy osobami pozostającymi w stałej relacji, czy też ma ono charakter nieco bardziej spontaniczny, to najczęściej konsensus zawierany jest per facta conludentia i wzajemne przyzwolenie na coraz bardziej śmiałe poczynania partnera, czy też partnerki. (…) Jeśli zatem oskarżony rzeczywiście byłby zainteresowany zbliżeniem cielesnym z (...), to mało wiarygodne jest, że po prostu o to zapytał, zaniedbując dopełnienia rytuału, który zazwyczaj zastępuje komunikację werbalną przy tego rodzaju okazjach (głębokie spojrzenie w oczy, ujęcie dłoni, przytulenie, pocałunki, itd.)”


Sądy obu instancji nie miały jednak wątpliwości. Propozycja „czy prześpisz się ze mną” stanowiła realizację znamion występku z art. 216 par. 1 k.k. Orzeczono karę grzywny i środek karny w postaci nawiązki na rzecz pokrzywdzonej. Niech każdy zrobi rachunek. Zysków i strat.