czwartek, 18 września 2014

Rocznica

W dniu 18 września wspominamy aplikanta adwokackiego Atanazego Bazakbala. Zginął tragicznie i dość przypadkowo rozstrzelany przez pluton pograniczników jako szpieg, którym w istocie nie był. Obecnie jest postacią nieco zapomnianą.

Nie zachowały się żadne relacje z jego wystąpień sądowych, czego należy niewątpliwie żałować, bo jeśli były one choć w niewielkim stopniu zapośredniczone w doświadczeniu życiowym mówcy, to należała im się najwyższa uwaga. Wszak poczucie dziwności bytu towarzyszyło mu stale i - co ważne - nie wynikało z egzaltowanego mistyfikowania rzeczywistości. Atanazy Bazakbal przeżył te ekstremalne i perwersyjne przygody, kokainowe sesje i egzotyczne podróże. Mógł czerpać z przepastnego rezerwuaru duchowych potworności, które stały się jego udziałem i niechybnie to czynił. Brak jakiejkolwiek dokumentacji tej ważkiej dla polskiej adwokatury działalności jest więc tyle smutny co niesprawiedliwy. Próżno szukać o nim wspomnień w archiwalnych numerach Palestry.

Dziś byłby znakomitym wychowawcą młodzieży, ukochanym wykładowcą i wzorem do naśladowania. Niech każdy aplikant adwokacki w tym kraju nosi go w swoim serduszku. Przynajmniej przez jeden dzień.

sobota, 13 września 2014

裳着

Bardzo trudno znaleźć aplikantkę adwokacką o aparycji i duszy aniołka. Przyszła jednak sama.

Nie popełniła nigdy złego uczynku (być może raz niestarannie zawiązała łyżwy i trener musiał krzyczeć). Uważa, że świat jest dobry, ludzie przyjaźni i interesujący, a Alice in Chains to taki blog o prawie karnym.

To ona była dublerką Audrey Tautou w scenie, w której Amelię przepełnia potrzeba niesienia pomocy każdej istocie na ziemi. W ogóle nie myśli o śmierci, a w szczególności czy będzie padało gdy umrze. Zresztą ona nie umrze, tylko przeniesie się do Berlina.

Po rytualnym spotkaniu z Szatanem posłaliśmy ją do sądu. Na znak pokoju. Poszła.

Tu trzeba przywołać pewne smutne wydarzenia. Możemy to zrobić bo napisała o nich lokalna prasa, więc cierpienie ktoś już wywlekł i sprzedał. Nam pozostaje zazwyczaj wygodna, leczy w tym wypadku przykra rola obserwatora.

Otóż poszła na rozprawę, na którą wezwano świadka słabego zdrowia. Przybył pomimo dokuczliwego bólu różnorakich części ciała (dość od siebie odległych) i awizując kiepskie samopoczucie wzbudzał wątpliwości – czy słuchać go, czy wezwać na inny termin. Po przerwie (akurat przyszedłem) stan jego się pogorszył ale biegły psycholog otarł łzy, dodał otuchy, świadek przeprosił i już miał zacząć zeznawać. Spojrzał jednak na zegarek. Była 12.36. Poinformował, że za minutę kończy mu się opłata parkingowa, więc chciałby pójść ją uiścić. Uznałem, że przynoszę nieszczęście i zacząłem pakować manatki bo to ważny świadek i trzeba go w końcu przesłuchać. Sąd po krótkim namyśle (to nie był pierwszy dzień walki o relacje i nie pierwszy problem) zgodził się. Wówczas dopiero świadek pokazał, że jest absolutnym mistrzem: przeprosił i zapytał czy ktoś z obecnych na sali ma drobne na tę opłatę. Zapanowała ogólna konsternacja i pewnie nikt nie dostrzegł, że lokatorka nieba nad Berlinem in spe wyciągnęła portfel.

Nie pozwoliłem na sponsorowanie nieszczęsnego. Wyszedłem, a zło przysiadło się do niej. Będziemy obserwować jego postępy.

czwartek, 4 września 2014

Zemsta



Jestem trochę zła na Sąd Rejonowy w Oświęcimiu. Skazał ostatnio kolejne wcielenie białogłowy, o której była mowa tutaj. Sprawdziła się więc złowieszcza przepowiednia A. Pepłowskiego, że złoczyńcy sprawiedliwość na tym świecie wymierzona nie będzie, a białogłowie pozostaje szaleństwo. Zarządził też niedawno ponownie karę. Zażalimy, poapelujemy, a tymczasem remont. 

Dla jasności – Sąd w Oświęcimiu jest teraz w remoncie, także sale z pierwszego piętra znalazły się na drugim, i teraz tam mieszka prawo. Prawo też do remontu. Nieszczęsny ten moment uniemożliwia interesantom Sądu w Oświęcimiu załatwienie potrzeb fizjologicznych w remontowanym gmachu, gdyż skrzydło sanitarne odcięto.

Za dobrych czasów, kiedy jeszcze w oświęcimskim Sądzie działała łazienka, wyglądała tak: