wtorek, 29 października 2013

Pomnik Obrońcy II

Jest Fundator. Naprawdę jest Fundator, który dotrzymuje słowa. Jest też mężczyzna, który dobrotliwym uśmiechem skwitował propozycję zainspirowania artysty powagą swej adwokackiej fizyczności.

Nie ma artysty, a raczej artystki, bo to musi być kobieta, w której splecie się – jak to niegdyś określił śpiewak Zygmunt Staszczyk – niewinność pensjonarki z siłą duchową radzieckiej kulomiotki. Może być debiutującą rzeźbiarką, bez zagranicznych stypendiów, prestiżowych realizacji, znajomości angielskiego, a nawet telefonu komórkowego.

Miejsce też nie jest jeszcze wybrane i chociaż wszystkim wydaje się, że pomnik powinien stanąć na skwerku przed hotelem Chopin, to być może są ciekawsze lokalizacje.

Jeśli ktoś chciałby wskazać: artystkę, miejsce albo powiedzieć co obrońca na pomniku powinien robić, to proszę pisać. Propozycje skrajnie awangardowe nie wchodzą w rachubę (jak np. opisana w tym tekście).

Kiedy stanie już pomnik, to ustanowimy dzień obrońcy i co roku będziemy składać kwiaty. Na znak szacunku.

niedziela, 13 października 2013

Wizyta

Propozycja zawodowa dotarła smsem. Jedna z tych nie do odrzucenia, bo ojciec chrzestny (jak z książki) proponował wycieczkę zapoznawczą do niedalekiego ZK. Klient zabił, zgwałcił, zbezcześcił i czeka na spotkanie.

Gps stracił siłę woli. Majaczące gmachy z poprzedniej epoki, bujne orurowanie zakładów ciepłowniczych i wszechobecny szarobiały pył przesłoniły złotą jesień. Dróżki szersze i węższe, nieznające asfaltu ani kamieni okazywały się zwodniczo prowadzić do nikąd. Zaczepiony rowerzysta pomógł i gościnnie pokazał palcem kierunek.

Funkcjonariuszka SW w ewidencji westchnęła współczująco.  Zaskoczona odmową asysty pokazała okrągły, czerwony przycisk alarmu. Poinformowała, że trzeba poczekać, bo klient ma teraz nabożeństwo.

Miał wyglądać lombrozjańsko, atawistycznie i defektywnie. Mieć proporcje ciała antropometrycznie odpowiednie do swych zbrodniczych skłonności  - które też przecież miał mieć. Powinien być społecznie wykrywalny. Naznaczony tak przez naturę urozmaiciłby swoją ścieżkę życiową bliznami, tatuażami, ogoloną głową i zdekompletowanym uzębieniem. Ktoś zapukał do drzwi, wszedł. To był on. Wyciągnął rękę na przywitanie.

Wyglądał jak każdy, jak zmęczony pasażer tramwaju.

piątek, 11 października 2013

Korzenioplastyka


Powiedziała, że na tego bloga nic nie napisze. Bo ten blog jest złem. Przez nią musiałem wziąć udział w korporacyjnym konkursie, pisać zgodnie z regulaminem, wymaganą czcionką, w określonej objętości. Musiałem, bo współautorstwo to jedyna w pełni satysfakcjonująca forma kontaktu z drugim człowiekiem.

Wkroczyłem tym samym w Wielkie Imperium Kultury, Rozrywki i Integracji adwokatury polskiej. To poruszające, że duch niegdysiejszego Józka Tomczyka Kurosawy nawiedza tak ochoczo przedstawicieli zawodu. Uprawiają wówczas wszelkie formy aktywności twórczej: malują, rzeźbią, fotografują, piszą, lepią, oddają się korzenioplastyce.

Niestety chałupnicza działalność artystyczna adwokatów tej ziemi sporadycznie prezentowana jest szerszej publiczności. Nawet Dni Kultury Adwokatury Polskiej (właśnie trwa trzecia edycja) to – wbrew nazwie – prezentacje zawodowych artystów, na których adwokaci mogą co najwyżej melancholijnie patrzeć. Tymczasem powinna być to okazja do ukazania społeczeństwu prawdziwego, wrażliwego oblicza adwokata polskiego. Niech zatem nawiedzą Kraków adwokackie teatry amatorskie, zespoły śpiewacze, wszelkiego rodzaju malarze i sympatycy niełatwej sztuki kształtowania korzeni.

Impreza powinna się jednak odbywać pod nieco zmodyfikowaną nazwą: najniższe pasmo poczytalności.