piątek, 28 października 2011

Fart

 
Kiedy przyszedł pożyczyć odkurzacz, nie wyglądał na bohatera newsów w prasie fachowej.
- Sprzątamy biuro - mówił - chcemy poodkurzać. Daliśmy mu sprzęt i jednego klienta na farta. Narzekał potem, że nasz odkurzacz kiepsko ciągnie, klient też pewnie mu się nie za bardzo podobał, ale zawsze coś na początek. Wiedzieliśmy już wówczas o tym słynnym przeszukaniu, ale nic nie wskazywało, że on zostanie gwiazdą i warto byłoby zainwestować we wzajemne relacje. W każdym razie pożyczyliśmy mu odkurzacz, który rzeczywiście kiepsko ciągnął.

Potem widziałem go w sądzie. Czekał smutny pod sekretariatem wydziału cywilno-rodzinnego. Chyba mu to nie pasowało, bo jest autorem jeszcze bardziej modelowych apelacji ode mnie, a dodatkowo umie pisać kasacje. Coś tam nawet powiedział, że trzeba się zajmować tym co się przytrafia.

Wczoraj było o nim w Rzeczpospolitej. Pokazywaliśmy wszystkim, że to jest o tym facecie, co niedawno pożyczał od nas AGD, że go znamy.

Wychodząc z sądu spotkałem go na schodach. Szedł rozpromieniony. Przyznał że zaangażowanie Sądu Najwyższego w tę sprawę było w porządku, nawet jeśli odmówili podjęcia uchwały. To pasowało mu zdecydowanie bardziej niż kolejka do sekretariatu rozwodów. To było jakieś życie, walka.

Pomyślałem, że taka sprawa w początkach działalności zawodowej to najlepsza rzecz jaka mogła się przytrafić. Kto wie co robiłbym teraz (i pod którym sekretariatem stałbym w kolejce), gdyby kilka lat temu pewien bezdomny nie skrytykował nieżyjącego już polityka, w czasie przechadzki w podziemiach dworca centralnego.

środa, 26 października 2011

Bufonada

Dawniej było oczywiste, że każdy adwokat to palant i bufon. Teraz coraz więcej jest bezrobotnych, ale pewnie niewiele się zmieni, skoro w podobnej sytuacji rynkowej znajdowali się adwokaci amerykańscy w latach 40-tych, a w „Buszującym w zbożu” czytamy: „adwokaci są w porządku (…) jeśli bronią niewinnych ludzi, ratują im życie i tak dalej, ale adwokaci przeważnie zajmują się czymś innym. Głównie zależy im na kasie, grają w golfa i w brydża, kupują coraz to nowe samochody, popijają martini i zgrywają ważniaków.” Zresztą mi też zależy tylko na kasie, bo duże mam rachunki, kredyty, opłaty za szkoły i przedszkola. Chciałem nawet zrezygnować z obrony jednego z ukochanych klientów uznając, że emocjonalne koszty nie znajdują stosownego ekwiwalentu w wynagrodzeniu. Pieniądz jest zatem najważniejszy.

Wśród kolegów karnistów (krakowskich) nie dostrzegam natomiast jakiejś patologicznej bufonady. Nikt chyba nie udaje ważniaka, a nawet jakby próbował, to seria spektakularnych porażek jest w tej robocie zjawiskiem na tyle powszechnym, że taka aktywność szybko musiałaby zostać zarzucona. W ogóle w sądzie panuje spora wolność i zrozumienie dla działań niestandardowych, świeżych i nowatorskich. Przez ostatnie 10 lat uczęszczania na sale rozpraw prowadziłem wiele kontrowersyjnych działalności, opowiedziałem mnóstwo bzdur, ale nigdy nikt nie zarzucił mi, że jest to niestosowne, niepoważne, niegodne sprawowanej funkcji. Ostatnio na posiedzeniu aresztowym opowiedziałem o sycylijskich kobietach, które lubią jak jednocześnie ukąsi je tarantula melancholijna i wesoła, bo zapewnia im to szczególnie atrakcyjny przebieg rytuałów podejmowanych w ramach kultu tarantyzmu. Stwierdziłem, że klient mój ma tę cechę osobowości, że zawsze pozostaje ukąszony przez sporego pająka, przy czym kiedy pozostaje wolny, to z reguły jest to pająk wesoły, radosny, a kiedy w niewoli, to pająk smutny, destrukcyjny. I mogłem mówić! Sąd słuchał, cieszył się i bawił (a areszt przedłużył... ale dał nadzieję na lepszą przyszłość).

Nawykły do sądowej wolności i tolerancji dla działań nieco odmiennych, kiepsko znoszę bufondę w innych miejscach. Bo skoro majestat władzy sądowniczej pozwala na swobodę artystycznych, czy pseudoartystycznych dokonań, to jakiekolwiek ograniczenia w instytucjach pomniejszych wydają się śmieszne, są przejawem ważniactwa. Wczoraj zostałem poproszony o biogram. Prosiła organizacja zajmująca się kulturą, sztuką. Uważam, że najlepszy mój biogram brzmi: „Maciej Burda, ur. 1975 r., jak spuszczał wodę to się śmiał”. Taki zaproponowałem. Napisali, że nie można! Nie nadaje się. Musi być informacja gdzie urodzony, gdzie mieszka, pracuje, co napisał, gdzie publikował. W naszym sądzie nigdy by się coś takiego nie przytrafiło.



środa, 19 października 2011

Ambasador

Umieszczenie Artura Szpilki w zakładzie karnym to jeden z większych błędów tutejszego wymiaru sprawiedliwości. Ten chłopak twierdzi wprawdzie, że zaczął grać w szachy, czytać książki, przemyślał parę spraw i zmądrzał, ale doświadczenia te mógł zdobyć pozostając na wolności. Tymczasem został ambasadorem subkultury więziennej i wywiady kończy pozdrowieniami dla wszystkich „git ludzi”, przebywających w zakładach karnych, jego braci. Mówi, że w więzieniu było w porządku, bo trafił na fajnych kolegów, potraktował sprawę plażowo. Nie narzeka.

Jego postawa jest zresztą zrozumiała i chyba jedyna słuszna. Marek Hłasko też pisał niegdyś, że pobyt w więzieniu nie jest niczym złym, jeśli tylko odpowiednio do niego podejść. Trzeba to traktować jak przygodę, a nie jakąś nadmierną uciążliwość, szczególnie kiedy kara nie jest bardzo surowa. Problem pojawia się jednak, kiedy takie podejście zaczyna prezentować większość, a nie tylko literaci i sportowcy.

Jeszcze kilka wygranych walk i pan Artur będzie wzorem dla osiedlowych dzieciaków. Jest silny, pewny siebie, wygrywa i wygląda na fajnego chłopaka. Jego szczególna atencja dla marginesu społecznego i popularyzowanie subkultury więziennej trafią na podatny grunt. Nawet jak ktoś się będzie trochę bał więzienia, to przecież potraktuje je jako naturalny i koniczny etap rozwoju mężczyzny. Dotychczas takie postawy nie były rzadkością, obecnie zyskały potężnego promotora. Ponieważ już kiedyś o podobnych rzeczach pisałem, to chciałbym zapytać ponownie: czy o to walczyliście?

środa, 5 października 2011

Efekt instrukcji

Podobno przed rokiem 2000 instytucja warunkowego przedterminowego zwolnienia była stosowana. Wczoraj wyjawił to prof. Krzysztof Krajewski w czasie tak zwanego szkolenia zawodowego. W owym roku nastąpił krach i skuteczność wniosków skazanych spadła o 30 procent. Miał to być efekt instrukcji ówczesnego ministra sprawiedliwości, który zalecał dyrektorom zakładów karnych, by sprzeciwiali orzekaniu na korzyść osadzonych. Sąd podejmuje decyzję przede wszystkim w oparciu o materiały dostarczone przez administrację ZK i negatywna opinia najczęściej przesądza o losach wniosku. Ministrowie sprawiedliwości się zmieniali, ale zwyczaj i statystyki pozostały niezmienne.

Nie jest więc łatwo, być może niektórych pocieszy wiadomość, że problem dotyczy wszystkich państw postkomunistycznych. Kary pozbawienia wolności są orzekane częściej, a skazani spędzają w zakładach karnych więcej czasu. Pewnie to się zmieni i za 40 lat będzie jak na zachodzie, ale jakby się wam już teraz przytrafiła jakaś kara pozbawienia wolności, to dam wam parę wskazówek i być może osiągniecie sukces. Pamiętajcie zatem:

  1. Nie możecie przystępować do subkultury więziennej. Jak już to zrobicie, to proszę się zachowywać honorowo i nie występować o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Nie można walczyć z systemem i jednocześnie błagać o litość.
  2. Karę musicie wykonywać w systemie programowego oddziaływania. Wszyscy na te programy narzekają, podobno trzeba pisać idiotyczne wypracowania. Jak chcecie wcześniej odzyskać wolność, to trzeba się jednak przełamać.
  3. Próbujcie jak najszybciej znaleźć się w zakładzie półotwartym. Tam łatwiej o pracę, przepustki, a to ma zasadnicze znaczenie.
  4. Unikajcie kar dyscyplinarnych. Nawet jak będziecie mieli kilkadziesiąt nagród i jedną karę dyscyplinarną, to i tak sąd wam to wypunktuje.
  5. Jeśli kara została orzeczona za przestępstwo popełnione pod wpływem alkoholu, narkotyków itd., to dobrze wam zrobi leczenie, kurs.
  6. Trzymajcie kontakt z rodziną. Gdzieś musi was odwiedzać kurator.
  7. Praca. Trudno zdobyć, ale pomaga, szczególnie poza zakładem karnym.
  8. Szkoła, kursy, zaświadczenie o możliwości podjęcia pracy po opuszczeniu zk.
  9. Sztuka was wyzwoli. Uprawiajcie korzenioplastykę, piszcie wiersze, malujcie na czym popadnie, zaciągnijcie się do więziennego teatru.
  10. Przepustki. Wydaje mi się, że S.A. w Krakowie przywiązuje do nich sporą wagę.
  11. Do napisania wniosku możecie nająć adwokata. Ładny wniosek może wam pomóc, ale jest ostatnią z rzeczy mających jakiekolwiek znaczenie.