czwartek, 24 maja 2012

SIBRO


W poniedziałki na falach Radiofonii można posłuchać najbardziej przegiętej audycji, ze wszystkich jakie słyszałem. Ostatnio było o premierze obrazkowego Lubiewa i w ogóle o wersji bez cenzury, więc przegięcie było jeszcze większe niż zazwyczaj. To jest koło 19tej i ja wtedy śpieszę odebrać dziecko z baletu, ale czuję się jakbym jechał samobieżnym lokalem SIBRO. To jest dobre, ciekawe, facet prowadzący odważny jest i bezkompromisowy.

W życiu sądowym podobnie odważnych i ostentacyjnych facetów nie ma. Sporadyczne plotki nikogo specjalnie nie interesują. Nie znam też przykładów, by polskie, wielkie firmy prawnicze lansowały się jako przyjazne mniejszościom. Temat nie istnieje. Nikt nie czyni ze swych preferencji metody życiowo – zawodowej, co w sumie byłoby głupie, ale kolorowe, interesujące.

Najsmutniejsze jest jednak to, że na marginesie społecznym brak spektakularnych  ujawnień. Jak kto przeczyta Hotel de Dream, to przekona się, że ojcowie założyciele nowojorsko-sycylijskiej rodziny śmiało wchodzili w dziewiętnastowieczny gejowski półświatek, nie obawiając się środowiskowej infamii. Oni byli jednakowoż potężniejsi, co niestety czasem oznaczało smutny koniec ich kochanków. Marzę o gejowskim szefie mafii, przed którym drżałoby miasto. 



poniedziałek, 14 maja 2012

Odsiecz

Z blogami prawniczymi jest często jak z tymi anonsami erotycznymi (o czym tutaj). Nudne są.  Wszystko przez to, że mają stanowić narzędzia marketingowe. Oto jednak działalność rozpoczął Mikołaj Małecki. Pamiętam, że jako student UPP UJ prowadził sprawę nieistniejącego, aczkolwiek możliwego trupa w mieszkaniu położonym w odległej miejscowości. To mogło zdeterminować jego postrzeganie świata, a licząc na to zachęcam do lektury: http://www.dogmatykarnisty.blogspot.com/. Autor jest niestety naukowcem i czasem stara się pisać nazbyt fachowo, ale w końcu jakiś dogmatyk próbuje mówić ludzkim głosem. Niech Duch będzie z nim. 

piątek, 4 maja 2012

Dziękujemy Ci Trybunale


Ukochany Szatan wygłosił mowę końcową, w której podjął dialog z tradycją, kulturą, telewizją, filmem, itd. Podziękował obrońcy, za to, że w niego wierzył  (niech wszystkie dzieci Jego modlą się, by owa wiara - wystawiona na srogą próbę - nie wygasła). Podziękował prokuratorowi, za to, że tak kiepsko go oskarżał, że nie potrafił niczego dowieść, a to co zebrał, wystarcza  na uniewinnienie. Zaakcentował zbawczą ślamazarność i nieudolność Urzędu Prokuratorskiego, dzięki której już za kilka dni miał upłynąć termin przedawnienia. W końcu podziękował sądowi za miły proces. To była ładna, oscarowa mowa końcowa.

Pozostając pod wpływem i wrażeniem szatańskiego wystąpienia chciałem podziękować Trybunałowi Konstytucyjnemu, za to, że 3 lata zajęło mu rozstrzygnięcie skargi konstytucyjnej dotyczącej dokumentowania kontaktów oskarżonych z obrońcami. Ślamazarność ta uczyniła naszą pracę cudownie niepotrzebną, a przez to szlachetną i wzniosłą. Pozwoliła bowiem na umorzenie postępowania z uwagi na pięciokrotną nowelizację zaskarżonego przepisu, ale nie tylko. Zaledwie trzy lata Trybunał Konstytucyjny potrzebował na refleksję, że zachodziła multiplikacja podstaw umorzenia. Rozwaga w podejmowaniu decyzji przyczyniła się również do tego, że szlachetnej, niepotrzebnej pracy oddawali się pracownicy Prokuratury Generalnej, Sejmu RP, Rzecznika Praw Obywatelskich, Helsińskiej  Fundacji Praw Człowieka.

To dobrze, że pomimo treści art. 8 ust. 2  Konstytucji RP nasze społeczeństwo stać na Trybunał Konstytucyjny. Dzięki temu wikłamy się w szalone przygody intelektualne, mamy sporo zabawy, a szereg osób zatrudnionych w instytucjach publicznych może oddawać się nikomu niepotrzebnej pracy. Właśnie przez Trybunał Konstytucyjny nie jesteśmy małostkowi i w napięciu  czyhamy na kolejne okazje do złożenia jakiejś skargi.