Mówiliśmy na
niego: Pełnomocnik. To było dawno, pracowaliśmy wtedy w wiodącej kancelarii,
ale jeszcze nie tak bardzo wiodącej, by pozbawić aplikantów kontaktu z
klientami urzędowymi. Korzystając z tej wolności prowadziliśmy sprawę
człowieka, który miał dziurę w ziemi i jakoś na niej zarabiał. Zdarzył mu się
jednak wypadek i wówczas wkroczył Pełnomocnik. Napisał pozew, wszystkim
kierował, nawet jak nas wyznaczono do pomocy, to asystował, przyglądał się,
wspierał. Chyba wystąpił też jako świadek, więc jego usługi były kompleksowe,
zresztą wszystko chyba zrobił dobrze, za wyjątkiem tego, że niepotrzebnie
domagał się wielkich pieniędzy.
Spotkałem go
parę lat później. Wplątał się w jakieś problemy i został aresztowany. Nie
mogłem być jego obrońcą, ale on nawet nie oczekiwał jakiejkolwiek pomocy.
Wszystko miał przygotowane - pełną, skomplikowaną argumentację. O ile pamiętam
sprawa była związana z jego sądowym hobby, więc walczył z wymiarem
sprawiedliwości z wielkim zaangażowaniem.
Od czasu
spotkania z Pełnomocnikiem żyję w przekonaniu, że wykonywanie zawodu prawnika
nie wymaga ukończenia studiów prawniczych. One nie szkodzą, ale też nie
pomagają. Tak samo jest z aplikacją. Zdolni absolwenci szkoły podstawowej, po
odrobinie praktyki, mogą z powodzeniem wykonywać zawód sędziego, prokuratora,
adwokata, toteż deregulacyjne plany Ministerstwa Sprawiedliwości nie wyglądają
zbyt okazale. Jedynym kryterium dopuszczenia do egzaminu zawodowego powinno być
ukończenie szkoły podstawowej, reszta niczemu nie służy.
Kontakt z
Pełnomocnikiem (chociaż nie tylko z nim, spotkałem potem kolejnych zdolnych
naturszczyków prawniczych) wyklucza poważne traktowanie aplikantów, którzy
protestują podobno przeciwko skróceniu aplikacji. Protest ten rozczula mnie
jedynie, bo kojarzy się z odezwą mieszkańców kołchozu „Szlak Ilicza” do Butrosa
Ghali w sprawie separatystów z Quebeku, opisaną w wierszu jednego z ukraińskich
poetów. Przecież na tej aplikacji było zaledwie kilka zajęć, które miały sens
(proszę, oto Ci, których zapamiętałem jako wykładających mądrze (10 lat temu): Kubicki,
Kuklewicz, Znamiec, Kubas). To można było wysłuchać w pół roku, więc kilkuletni
okres "szkolenia" jest stratą czasu. Wprawdzie niektórzy – jak Pełnomocnik
– mogą skończyć potem z kilkuletnimi wyrokami, ale to może przytrafić się
każdemu, bez względu na ukończone szkoły i kursy.